Najlepsi protagoniści gier. Którzy główni bohaterowie zajmują szczególne miejsca w naszych sercach?

Gry różnie podchodzą do tematyki protagonistów – czasem milczą oni całą grę, czasem ich charakter zależy całkiem od naszych wyborów, a w jeszcze innych przypadkach bohater jest mocno zarysowany przez twórców gry. O ostatnim z tych przypadków będziemy dzisiaj mówić. Przeczytajcie o protagonistach, którzy najbardziej zapadli nam w pamięć.

9 sierpnia 2022

Spod pióra Bartka Sobolewskiego

Moim ulubionym protagonistą jest Ezio Auditore da Firenze. Renesansowy asasyn, którego pierwszy raz poznajemy w Assassins Creed II. Podczas aż trzech gier (poza dwójką sterujemy nim również w Brotherhood i Revelation) przeszedł niezwykłą przemianę, z młodego szlachcica, którego życie dobre, i miało się nigdy nie zmieniać. W tym okresie swojego życia był wesołym, lecz burzliwym człowiekiem. Jego pewność siebie nie tylko pozwalała mu mieć spore powodzenie u płci przeciwnej, ale też nie bał się żadnych wyzwań i jeśli chodziło o jego bliskich, to był pierwszy do bitki. W wyniku zdrady jego życie przewraca się o 180 stopni i z chłopca musi stać się mężczyzną odpowiedzialnym za swoją pozostałą przy życiu rodzinę. Aby to osiągnąć, potrzebuje broni, dla której gotowy był pozbawić się palca. Teraz prywatnie dalej może być wesołkiem, ale dzięki szkoleniu pod okiem swojego wuja Mario staje się nie tylko wyszkolonym wojownikiem, ale także nabywa takich cech, takich jak szacunek dla przeciwnika. Tego ostatniego nauczył się po zabiciu swojego nemezis z dzieciństwa, i tam ostatni raz widzimy, jak traci nad sobą panowanie i szarpie zwłokami pokonanego. Od tego momentu był niemal zawsze opanowany i skupiony na swoim celu. Jest taki niemal przez całego Brotherhooda i dopiero w ostatniej części swojej trylogii zachodzi w nim kolejna zmiana, ale tym razem na gorsze. Jest już po prostu zmęczony nieustanną walką z templariuszami, tym, że musi rozgryźć cywilizację Tych, Którzy Byli Przed Nami. I w tym momencie poznaje on kobietę, która zaburza mu świat. Jest nie tylko niezwykle inteligentna i ciekawa świata, ale też bardzo podoba się naszemu asasynowi. Po uporaniu się ze swoim zadaniem porzuca życie Asasyna i staje się mężem oraz ojcem. W końcu zaczyna wieść naprawdę szczęśliwe życie, na które czekał praktycznie pół życia.

Spod pióra Danuty Repelowicz

Główni bohaterowie w grach wideo to wbrew pozorom ciężki temat. A to dlatego, że w większości przypadków to swoiste “wehikuły” dla graczy, przez które ci doświadczają świata gry. Im bardziej są niedookreśleni, tym mocniejsza integracja gracza ze światem przedstawionym i fabułą. Charakteryzacja i eksperymenty psychologiczne skupiają się wtedy w pozostałych postaciach tworzących obsadę gry. Co nie znaczy, że nie ma postaci pierwszoplanowych, które uwodzą i porywają swoją rolą, a my śledzimy ich zmagania fabularne z zapartym tchem. 

Sōki – Onimusha: Dawn of Dreams

„My life is mine and mine alone to command.”

Sōki

Właśnie taki jest Soki z gry Onimusha: Dawn of Dreams. Inspirowany postacią historyczną (Hideyasu Yuki), Soki dziedziczy przeznaczenie swoich poprzedników, wojowników Onimusha, znanych z pozostałych części serii. Jest nim walka z zagrażającymi ludzkości demonami genma, które raz za razem powracają na Ziemię w nadziei na dominację nad światem. To także bohater mojego dzieciństwa. Samą grę zaś przeszłam tyle razy, że konsola już nawet nie odczytuje płyt z grą. Mam cichą nadzieję, że ten artykuł chociaż częściowo wytłumaczy wam, dlaczego 🙂

Bóg ciemności. Oni popiołu. Niebieski demon. Takie przydomki nadała mu wiejska gawiedź, ze strachem, ale i podziwem obserwując jego wyczyny. Blond włosy, na głowie ochraniacz z rogami. Samuraj ubrany w jasnoniebieską zbroję, w dłoniach dzierży dwa ciężkie miecze z wyjątkową gracją i precyzją. Fabularnie to drugi syn Ieyasu Tokugawy, historycznie trzeciego zjednoczyciela Japonii, przygarnięty przez drugiego z nich, ówczesnego regenta i rywala Tokugawy, Hideyoshiego Toyotomi. Ta skomplikowana pozycja Sokiego to przepis na interesujący wątek, który jest w samym centrum walki o władzę dwóch najbardziej wpływowych w ówczesnych czasach mężczyzn Japonii. 

Soki zaczyna jako silny, żywiołowy, brawurowy i nieco porywczy wolny duch, który z jakiegoś powodu żywi głęboką urazę do cesarskich drzew wiśniowych. Chce ściąć i spalić wszystkie te drzewa, czym wzbudza ogólną niechęć i pogardę. Choć na początku wydaje się to zagadkowe, to w miarę jak fabuła będzie postępować, dowiemy się, że drzewa te to tak naprawdę fabryki robaków genma. Przybrany ojciec Sokiego, Hideyoshi, wykorzystuje je jako narzędzia manipulacji ludźmi i zmienienia ich w armię demonów oraz do zdobycia wpływów – wszystko po to, żeby zapewnić sobie niepodważalną pozycję w japońskim rządzie. Soki, który otrzymuje propozycję uczestnictwa w tym planie, nie daje się omamić obietnicami wielkości, władzy i siły. Zawsze wierny swoim wartościom, ma mocne poczucie spójności wewnętrznej i na wylot potrafi przejrzeć zakorzenione w innych zło. Obrzydzenie budzą w nim metody Hideyoshiego i bez wahania staje do walki o wolność i życie swoich rodaków. Na tym właśnie konflikcie będzie bazowała fabuła w gry.

Drugi, bardzo ważny wątek to jego przeznaczenie jako wojownika Onimusha. Soki jest dziedzicem przerażającej, ale i potężnej mocy boga ciemności. Ten dar jest drugim, równoważącym biegunem jego wątku i w interesujący sposób połączy jego relację z przybranym ojcem. Hideyoshi bowiem zawarł pakt z demonami, by uprościć sobie drogę do władzy. One zaś wykorzystają go jako gospodarza odradzającego się króla demonów – boga światła, z którym Soki będzie się musiał zmierzyć w finale opowieści. Czyni to z niego naturalnego wroga demonów (jest przedstawicielem przeciwstawnej światłu siły ciemności) i wyznaczy oś fabuły. To wszystko razem stworzy masę fantastycznych sytuacji fabularnych, w których bohater pokaże się z najróżniejszych stron, a my stoczymy wiele fantastycznych walk i skompletujemy zespół nie mniej ciekawych osobowości, które wesprą nas na naszej drodze

Soki ma przed sobą wiele prób i wcale nie ułatwią mu zadania jego liczne wady. To zadeklarowany samotnik i będzie musiał współpracować z innymi bohaterami, choć na wstępie będzie pomysłowi bardzo nieprzychylny. Nieskory do negocjacji, będzie też zmuszony nauczyć się słuchać rozsądku i cierpliwości w osobie mnicha Tenkaia po tym, jak jego porywczość i mściwość prawie wywołają katastrofę i doprowadzą do śmierci wszystkich jego sprzymierzeńców (jeden z nich – Roberto – miał zostać przecięty piłą na pół). Pozna także moc poświęcenia przyjaciół i ich wsparcia, bo tylko dzięki nim będzie w stanie osiągnąć pełnię swojej mocy i przemienić się w najpotężniejszego demona Onimusha, co z kolei jest kluczem do pokonania króla demonów, któremu rzucił wyzwanie. 

Bardzo ważnym z perspektywy jego rozwoju momentem będzie także konieczność przejścia przez bramę Oni na świętej górze Hiei, zanim ta zamknie się i uwięzi go na zawsze w środku. Soki jest zmuszony to zrobić, ponieważ tylko ten rytuał przejścia gwarantuje mu zyskanie kontroli nad swoją mocą i korzystanie z niej według uznania. Jego niepokorna i porywcza natura zdążyła już protagonistom narobić wielu kłopotów, więc to krok niezbędny także dla jego dojrzałości jako wojownika (a z naszej perspektywy – postaci). Dzięki temu, gdy podejdzie do ostatecznej próby, będzie w stanie fizycznie, mentalnie i emocjonalnie udźwignąć całą potęgę mocy Onimusha. Cała ta droga wykształca w nim także zmysł współczucia i szacunku dla słabości ludzi, do których do tej pory żywił nienawiść. Zaczyna rozumieć, że jego ojciec był tylko pionkiem w rękach demonów, co prowadzi do bardzo wzruszającej sceny, gdzie płacze nad umierającym ojcem, bo w głębi duszy nigdy nie przestał go kochać.

Przy okazji nie można zapomnieć o wątku niespełnionej miłości, którą ostatecznie udaremniło przeznaczenie Sokiego, a która jest także bardzo istotnym źródłem paliwa fabularnego w grze. Ohatsu, bo tak nazywa się niedoszła dziewczyna bohatera, jest także jedną z grywalnych postaci. Wychowywała się obok niego w zamku i od dzieciństwa czuli do siebie miętę. Kiedy spotkali się po latach, dziewczyna dołączyła do jego misji jako bardzo strzelec wyborowy. W pewnym momencie była także kartą przetargową Hodeyoshi’ego na wypadek, gdyby zwróciła się przeciwko niemu na rzecz Sokiego. Opętany już wtedy Hideyoshi zaszczepił jej robaki genma, by w razie potrzeby zrobić z niej swojego żołnierza. Kiedy wybrała Sokiego, insekty natychmiast zabrały się do dzieła. Jedynym ratunkiem dla niej była pełna transformacja bohatera w Onimushę i oczyszczenie jej z robaków. Można śmiało założyć, że to ich relacja była to ważnym narzędziem fabularnym służącym jego rozwojowi.

To jednak nie wystarczyło, żeby pozostał na Ziemi między śmiertelnikami. Po zwycięstwie nad bogiem światła Soki musi sam stać się bogiem, by rzeczywistość wróciła do normy. Jubei (inna postać grywalna – wnuczka protagonisty z drugiej części serii), która jako jedyna obudziła się po fali uderzeniowej, którą wywołało starcie z Fortnibrasem, próbuje przekonać go, by nie odchodził na wszelkie możliwe sposoby. W pewnym momencie próbuje też obudzić Ohatsu, jakby miała nadzieję, że jej interwencja zmieni zdanie Sokiego. Niestety ta nie budzi się. Bohater zaś dokonuje wyboru. Do końca wierny jest swojemu przeznaczeniu.

To wszystko sprawia, że Soki to porywająca i interesująca postać, która doczekała się nawet miejsca w bijatyce Soul Calibur 5. Charakterystyczny, potężny, niepokorny i wierny swoim ideałom do końca Soki to zdecydowanie jedna z najjaśniejszych gwiazd w panteonie postaci stworzonych przez Capcom. Nawet pomimo tego, że jego macierzystą serię przyćmiły takie tytuły jak Devil May Cry czy Resident Evil.  Do tego ma świetny temat główny – posłuchajcie sami 🙂

Spod pióra Mateusza Skowrona

Arthur Morgan – Red Dead Redemption 2

„You don’t get to live a bad life and have good things happen to you.”

Arthur Morgan

Bandyta, morderca, przeklęty mężczyzna skazany na zatracenie – każde z tych ponurych słów to szufladka, w której łatwo zamknąć prosty z pozoru portret psychologiczny Arthura. Warto jednak spędzić pięć minut z napisaną przez Rockstara postacią, by odnaleźć targanego rozterkami myśliciela, który tylko chowa się za zbroją sztywnego do bólu cynika.

Gotów jestem twierdzić, że Rockstar w ramach fabuły Red Dead Redemption 2 zaprezentował wielowymiarową postać, która zarówno zachwyca, bawi, jak i wprawia w nostalgię, zmuszając do głębszych przemyśleń tych bardziej zaangażowanych graczy. Wystarczy wziąć do ręki dziennik protagonisty, który pełny jest nie tylko pogłębiających immersje rysunków odwiedzonych przez Arthura miejsc, ale zawiera też jego wspomnienia i przemyślenia z tym związane. Czytając jego zapiski można na nowo zdefiniować postać wyjętego spod prawa bandyty, który zaczyna sprawiać wrażenie już nie marionetki w rękach gracza, a zagubionego mężczyzny z trudną przeszłością, niespełnionymi marzeniami, a także rozterkami i lękami płynącymi z życiem jako wyrzutek społeczeństwa.

Wraz z Arthurem Morganem przeżyłem niezwykłą podróż w stronę tytułowego odkupienia, która wskazała mi, w jaki sposób budować doskonały portret psychologiczny postaci.

Spod pióra Michała Chyły

Max Payne

Żyło mi się dobrze. Zachód słońca w piękny, letni dzień, zapach świeżo skoszonej trawy, głosy bawiących się dzieci. Dom po drugiej stronie rzeki – w Jersey. Piękna żona i córeczka. Amerykański sen który się ziścił. Ale sny lubią zamieniać się w koszmary, gdy tylko odwrócisz wzrok.

Skoro moim ulubionym bohaterem komiksowym za dzieciaka był Punisher, to oczywistym było, że Max zagrzeje dla siebie miejsce w moim serduszku na długo. Ciężko doświadczony przez życie glina w skórzanej kurtce przemierzający pełne ćpunów ulice New Jersey nie jest postacią szlachetną ani idącą na kompromisy. Wisielczy nihilizm i brak chęci na odzyskanie stabilności emocjonalnej w życiu ewoluuje w bohaterze w tożsamą z Frankiem Castle postawę rządzy zemsty za wszelką cenę. Kiedy cały świat wydaje się stawać przeciwko Maksowi bohater pozostaje wierny wyłącznie broni palnej i chęci wyrwania ostatniej kropli życia z winnych śmierci swoich bliskich. Max jest świadomy swoich niedoskonałości i samodestrukcji, w której się zatapia. Uzależnienie od środków przeciwbólowych zapijanych sporą ilością alkoholu nie pomagają w utrzymaniu pogody ducha. Mimo to Max potrafi zaskoczyć wyjątkowo zabawnym komentarzem choć nadal utrzymanym w gęstym i mrocznym jak uliczki New Jersey klimacie. Gra z jego udziałem była też dla mnie produkcją, która zszokowała mnie jako gracza po raz pierwszy. Mortal Kombat i fatality? Kogo to rusza? Kiedy Max wszedł do pokoju w którym stało dziecięce łóżeczko i znalazł w nim krwawe zawiniątko… tego widoku nie zapomnę do końca życia. Początek historii i intro, które zawsze pozostanie w mojej pamięci i przywołuje od razu depresyjny nastrój. Za każdym razem kiedy włączam grę zastanawiam się najpierw czy naprawdę chcę znowu to zobaczyć. Mimo że nie chcę to jednak brnę w przygody Maksa Bóla wraz z jego mrocznymi filozoficznymi onelinerami, których nie powstydził by się sam Schopenchauer. Cała trylogia trzyma poziom i nie dajcie się zwieść kolorowej grafice w słonecznej scenerii trzeciej części. Fawele Sao Paulo które przemierza Max wcale nie ustępują mrokiem ulicom Jersey, a były glina nie stracił nic ze swojego ponurego uroku. Psychologicznie najlepszy bohater gier akcji i nie zepsuje go nawet kiepski film z Markiem Walbergiem.

Wielu autorów

Dziennikarski dream team. Najzabawniejsza redakcja w galaktyce. Najlepszy zespół, na jaki możesz trafić w swojej ulubionej grze multiplayer. Namaszczeni przez Guru Gier. Mówią na nas różnie. Zawsze jednak sprowadza się to do tego samego: niezależnej zgrai szaleńców-pasjonatów, którzy postanowili wspólnymi siłami odbetonować polską skostniałą branżę dziennikarstwa gamingowego.
UWaga! Gorące informacje!