Każdy, kto śledzi notowania prestiżowego portalu Board Game Geek na bieżąco, mógł zauważyć ostatnio niecodzienne zjawisko. Po Gen Conie, gra Castle Assault nie opuszcza zestawienia najgorętszych tytułów. Nie da się ukryć, jest to dość kontrowersyjna sprawa. W końcu to produkcja z 2015 roku, która na dodatek nie cieszy się zbyt dużą popularnością. Co więcej, projekt na moment pisania newsa ma ocenę 4.2. Udało nam się ustalić, co spowodowało tak duże zainteresowanie sprawą.
Twórca Castle Assault prawdopodobnie uznał, że nie ważne co gadają, grunt, aby gadali
Wokół tegorocznego Gen Conu powstało niemałe zamieszanie. Nikt nie spodziewał się, że na miejsce imprezy masowej zostanie wezwany departament policji metropolitalnej Indianapolis, by zbadać kradzież kart do gier o wartości przekraczającej kwotę 300 000 $.
Rzekoma kradzież miała miejsce we wtorek, 1 sierpnia, przed otwarciem imprezy w centrum miasta, podczas gdy wystawcy rozkładali swoje stoiska. Policja postanowiła jak najszybciej rozwiązać sprawę, prosząc opinię publiczną o pomoc w zidentyfikowaniu dwóch osób, które prawdopodobnie są zamieszane w kradzież.
Zuchwały czyn został uwieczniony przez kamery. Nikt nie wie, czego spodziewał się duet, jednak tego typu wybryk można uznać za kolejną akcję zespołu R z kultowego anime Pokémon. Wszystkie doniesienia medialne, posty i poszlaki prowadzą do dwóch projektantów gier, na których padł cień podejrzeń. Mowa oczywiście o twórcach Castle Assault. Nie udało nam się ustalić, czy podejrzenia te są słuszne, jednakże w sieci nie brakuje uszczypliwych komentarzy, z kolei sprawa stała się głównym nurtem plotek.
Nawet, jeżeli dwaj twórcy faktycznie są niewinni, szum medialny wokół nich jest na tyle duży, że przyniósł grze spory rozgłos. Tymczasem Internauci nie szczędzą uszczypliwych komentarzy na temat całej sytuacji. Nikogo jednak nie zaskakuje fakt, że takie czyny są na ogół potępiane przez społeczeństwo. Jeżeli była to jedynie czysta akcja marketingowa, plan prawdopodobnie spłonął na panewce.
