Test konsoli Lenovo Legion Go – handheld dla miłośników gadżetów

11 marca 2024,
14:08
Tomasz Wasiewicz

Odkąd ponownie zaczęły się pojawiać na rynku urządzenia mobilne do grania, przyglądam się tematowi dość blisko, nie na tyle jednak, żeby samemu coś kupić. Oczywiście mam Switcha, ale zawsze traktowałem go jako osobną konsolę, mimo wszystko, na równi z PlayStation czy Xboxem. Steam Deck wyznaczył nową drogę, którą podążają kolejni producenci sprzętu. O ile Asus i jego marka ROG mają dla mnie sens w tym wyścigu, to co robi tutaj Lenovo, które znane jest głównie z solidnych, budżetowych laptopów biurowych? A no ma się bardzo dobrze!

Mężczyzna grający na Legion GO

Obaj z Adrianem jesteśmy co do tego zgodni. Lenovo Legion GO to bardzo dobry sprzęt. I choć nasz ocena różni się przy szczegółach, to spędziliśmy z urządzeniem sporo fajnego czasu. Dla mnie to dużo lepsza konstrukcja od ROG Ally. Lepiej pracująca, przyjemniejsza w obsłudze, bardziej uniwersalna i pokochałem tryb FPS. Nie jest to jednak sprzęt do dużych tytułów. To wciąż fajne rozwiązanie dla kogoś mającego górkę zaległych gier z ostatnich lat, a dodatkowo nie pogardzi smacznym indykiem. Dla graczy preferujących kupowanie gier AAA na premierę pozostaje Portal i PS5.

4.5 /5
  • Różne tryby obsługi urządzenia
  • W tym ciekawy tryb FPS
  • Bardzo cichy
  • Nakładka na system Lenovo działa znacznie lepiej od tej ROG
  • Sprzęt zapewnił mi wiele godzin przyjemnego grania mobilnego
  • Największy grzech to problemy gier z rozpoznaniem, że gram na padzie
  • Na upartego – krótki czas pracy na baterii, ale technologicznie nie da się tego zrobić lepiej z Windowsem na pokładzie
  • Rozłączone pady nie łączą się z wybudzoną konsolą, trzeba je podłączyć i rozłączyć ponownie

Wyświetlacz: 8,8 cali / IPS / 2560 x 1600 / 16:10 / 144Hz / 500 nitów / dotykowy
Procesor: AMD Ryzen Z1 Extreme
Grafika: AMD RDNA
Wbudowana pamięć: 512 GB SSD NVMe
Pamięć RAM: 16 GB
Transmisja bezprzewodowa: Wi-Fi 6, Bluetooth 5.2
Złącza: jack 3,5mm, USB-C, czytnik kart microSD
System operacyjny: Windows 11
Zasilanie: akumulator 2-komorowy o pojemności 49,2 WHr
Funkcje dodatkowe: FreeSync Premium, Dolby Atmos
Wymiary: 299 x 131 x 41 mm
Waga: 854 g
Dołączone akcesoria: Abonament Xbox Game Pass Ultimate (3-miesięczna subskrypcja usługi), Ładowarka, Etui przenośne, Akcesorium do trybu FPS

Nie szata zdobi sprzęt…

…ale też nikt nie mówi, że nie może on wyglądać dobrze. Widzimy je tylko przez chwilę. Służą bardziej jemu, nie nam. Później albo od razu lądują w koszu na śmieci, albo, jak w moim przypadku, w garażu/piwnicy. Nie oglądamy ich długi czas. Czasem zerkniemy na nie, przechodząc obok, a czasem niewidziane miesiącami nagle są potrzebne, gdy sprzedajemy ich oryginalnych lokatorów bądź przeprowadzamy się do nowego miejsca. Ach, pudełka. Mam do nich słabość.

Nic na to nie poradzę. Wiem, jak absurdalnie to brzmi, ale wierzę, że jeśli ktoś chce, żebym poczuł, że kupiłem coś fajnego, żebym czuł się z tym wyjątkowy, to musi zainwestować w fajne opakowanie. Wiecie co? Lenovo o tym wie. Pudełko do Legiona wygląda jak opakowanie ekskluzywnego sprzętu. Błyszczący papier, kilka odcieni czerni, piękne. Później je otwieramy, a w środku dostajemy to, co powinniśmy. Solidny karton, idealnie skrojony na wszystkie elementy. Nie to jest jednak najlepsze. Nasze nowe GO od razu przychodzi w futerale dopasowanym do jego wielkości. Opisuję wam teraz jakieś dwie minuty odkąd odfoliowałem przesyłkę. Tyle wystarczyło, by wprawić mnie w świetny humor!

W futerale znajdował się nasz tytułowy handheld. Czerń znów dodaje punkt do szyku. Ekran robi kolosalne wrażenie, a gdy się weźmie Legiona w ręce, to czuć, że to kawał konsoli. GO jest najcięższym sprzętem tego typu. Z tego co pamiętam, waży około 150 gramów więcej niż następny w kolejce. Przyznam, że wydawało się, że to będzie robiło różnicę, ale już po paru pierwszych godzinach przyzwyczaiłem się i kompletnie mi to nie przeszkadzało aż do samego końca testów. Jak robić pierwsze wrażenie, to tylko jak Lenovo!

Pierwsze wrażenia

Po wyjęciu z pudełka sprzęt wylądował zaraz na kolanach i zaczęło się wielkie instalowanie. Wszystkie gry ściągały się błyskawicznie. Wszystkie potrzebne aplikacje do grania były dostępne w oprogramowaniu Lenovo. Standardowo na start dostajemy tylko apkę Xboxa, resztę trzeba dociągnąć. Cała konfiguracja była jednak dużo szybsza i przyjemniejsza niż w przypadku ROGalika. Nie spotkałem się z żadnym z błędów, które uniemożliwiały mi wskoczenie do rozgrywki na sprzęcie Asusa.

Legion GO w oficjalnym futerale

Zacząłem od testów Doom Eternal, chcąc sprawdzić, jak działa cały ten tryb FPS, o którym jest dość głośno. Na dole prawego pada jest specjalny przełącznik, który go uruchamia. Niestety mimo największych starań, nie udało mi się samemu dojść do tego, co należy zrobić. Przejrzałem też materiały, które otrzymałem od agencji PR-owej Lenovo i tam również nie było nic, co mogłoby pomóc. Na szczęście następnego dnia pojechałem do Rafała, mojego kolegi z podcastu Bezimienny, a ten natychmiast odkrył laser ukryty w podstawie prawego pada.

Z tą wiedzą natychmiast wpadłem na to, do czego służy mała, okrągła podstawka i tak narodził się on – kapitan pionowa myszka! Prawy pad umieszczamy w podstawce i w trybie FPS jeździmy nim po stole, czy innej powierzchni. U mnie działało to też na spodniach dresowych, na udzie. Do tego pad ten posiada specjalne dodatkowe przyciski, które działają tylko w tej formie. Są to odpowiednio lewy i prawy przycisk myszy. Jest nawet rolka do scrollowania. Wydawać się to może dziwne, ale sprawdza się rewelacyjnie.

Granie myszką w HoMM 3

To, co zwróciło moją uwagę w tym wszystkim, to ekran. Ten robi robotę od pierwszej sekundy, ale dopiero, gdy odpali się grę, następuje efekt wow. Krystalicznie czysty obraz, żywe kolory, fajna rozdzielczość, idealnie skrojona pod wielkość przekątnej. Człowiek automatycznie zaczyna chcieć odpalić wszystko, szybko, żeby zobaczyć, jak to działa tu, a jak to działa tu. Po Doomie przyszedł czas na Forzę Horizon, a w kolejkę wrzuciłem Starfielda i Baldur’s Gate 3.

Długość pracy na baterii

To zawsze drażliwy temat. Oczywiście wszyscy byśmy chcieli, żeby ta liczba była jak największa. Z drugiej strony, trzeba być realistą. Chyba każdy, kto choć raz zastanawiał się nad kupnem laptopa do grania, zderzył się z rzeczywistością długości pracy na baterii. Teraz zaś dostajemy do ręki sprzęt dużo mniejszy, o podobnych parametrach i chcielibyśmy żeby pracował dłużej. Tylko jak to zrobić? Miniaturyzacja baterii nie przetarła jeszcze ścieżek pozwalających na naprawdę pojemne kondensatory, które byłyby wielkości baterii do zegarka. Otwórzcie swoje piloty do telewizora i zobaczcie, ile miejsca zajmują baterie, które zasilając plastik z przyciskami.

Brotato w trybie z rozłączonymi padami

Dlatego z jednej strony powinniśmy o tym wspominać, ale z każdym kolejnym, testowanym sprzętem utwierdzam się w przekonaniu, że daleko nam do szczęśliwego momentu, w którym całymi dniami będziemy grać bez ładowania urządzenia. Wróćmy jednak do konkretów. Legion GO pracuje niecałe dwie godziny na maksymalnych ustawieniach graficznych w wymagających tytułach. Jednocześnie w moich testach udało mu się osiągnąć czas czterech godzin, podczas których zdobywałem kolejne ziemniaki w Brotato, w trybie oszczędzania energii. Cztery godziny dla większości potencjalnych użytkowników handhelda Lenovo to fatastyczny czas, z którego nie zdążą skorzystać.

Wszystko to dlatego, że cały czas utwierdzam się w przekonaniu, że sprzęty te są zaprojektowane dla ludzi w delegacji, bądź nie mających możliwości na spokojnie, w domu zająć swojego miejsca w królestwie elektronicznej rozrywki. Są to osoby dorosłe, posiadające rodzinę, które nie chcą odcinać się od swojego hobby, ale też nie do końca otrzymują na nie przestrzeń. Dla nich godzina, dwie dziennie to i tak sporo grania, coś czego od dawna nie mieli. Biorąc to pod uwagę, czas pracy na baterii jest w sam raz. Do tego dochodzi możliwość grania na długim kablu, a ładować możemy się od dołu, jak i góry sprzętu. Dla mnie to super pomysł.

Konsola w całej okazałości

Granie w różnych trybach sprzętowych

W przeciwieństwie do ROG Ally czy Steam Decka Legion GO podpatruje rozwiązania u Nintendo. Dzięki czemu zyskaliśmy możliwość odłączenia bocznych padów i grania nimi oddzielnie od ekranu. Oczywiście nie wszystko jest identycznie. Lenovo nie dodaje przykładowo opasek na nadgarstki, żeby trzymać pady zawsze przy dłoniach, ale też pady te nie mają możliwości znanych ze Switcha i korzystać możemy wyłącznie z fizycznych elementów. Fajnie, że na prawym padzie dostępny jest też touchpad. Brakowało mi tego w ROGaliku.

Jak już wiecie, cały prawy pad jest na wpół myszką, ale o tym więcej w następnym akapicie. Tutaj dodam, że stopka do ekranu jest bardzo solidna i można sobie ustawić kąt patrzenia w dość sporym zasięgu. Wszystko zależy od tego, gdzie ekran się znajduje względem naszych oczu. Duży plus za to. Jedynie nie udało mi się uruchomić padów oddzielnie, jeśli były odłączone od pada w chwili jego wyłączenia. Po włączeniu trzeba pady podpiąć i odłączyć, by móc korzystać ponownie z mobilności. Możliwe jednak, że to da się jakoś rozwiązać oprogramowaniem. Także są trzy opcje: pełen handheld, ekran plus pady i ekran plus myszka.

Oba, odłączone od sprzętu, pady

Tryb FPS

To pewnego rodzaju rewolucja na rynku rozwiązań mobilnych. Pad, któremu można krzyknąć: „Autobots, roll out!”, a on zamieni się w myszkę. Jak pisałem, ma ona swój laser widoczny na zdjęciu poniżej. Do tego można włożyć pada w specjalną podstawkę, która ustabilizuje całą konstrukcję. Z drugiej strony pada oprócz klasycznych triggerów znajdziemy też dwa dodatkowe przyciski opisane jako M1 oraz M2, a to nic innego jak właśnie pierwszy i drugi przycisk myszy. Leży to w dłoni bardzo wygodnie. We wszystkich momentach, kiedy zależy nam na precyzji, ten tryb sprawdzi się doskonale.

Tylko jeden szczegół – testowałem ten tryb w kilku grach akcji: Doom Eternal, Resident Evil 2, Starfield i jest okej, ale wolę w nie grać, sterując grzybkiem. Natomiast myszka sprawdza się niesamowicie w tytułach takich jak Heroes of Might and Magic III, Two Point Hospital czy Dune: Spice Wars. Zatem powinien to być bardziej tryb RTS niż FPS. Ale to pierdoła. Myślę, że znajdą się też fani strzelanek, którzy dużo bardziej docenią myszkę w celowaniu, mi jednak siadła bardziej w strategiach. Tak czy inaczej, fantastyczne rozwiązanie, bardzo ciekawie i sprytnie przemyślane. Duże brawa za to.

Spód prawego pada

Nakładka na Windowsa od Lenovo

Podobnie do ROGalika Legion GO również śmiga na Windowsie. Jest do rozwiązanie zrozumiałe ze względu na to, czym ten sprzęt jest, ale jednocześnie bardzo zasobożerne. O ile więc nie dostaniemy dedykowanego systemu operacyjnego pod gry, to jak potężne by te sprzęty nie były, to Windows wyssie z nich moc. Kto wie, może sam Windows wypuści dedykowany system do grania? Nie byłoby to takie głupie, a mamy w historii przypadki, kiedy Microsoft robił takie rzeczy dla innych branż.

Sama nakładka działa bardzo sprawnie, szybko i mam wrażenie, że lepiej niż u konkurencji. Zarządzanie całością było dużo wygodniejsze. Przełączanie się pomiędzy aplikacjami, w których mam kupione gry, było przyjemne. Ściąganie nowych rzeczy także. Zmiana ustawień, rozdzielczości, mocy była możliwa w prosty i intuicyjny sposób. Gdyby tylko pozwolono mi zrozumieć, czemu czasem gry nie czytały tego, że gram w trybie pada…

Jak handheld śmiga w 3DMarku?

Żałuję strasznie, że nie wpadłem na ten pomysł przy recenzji ROG Ally, ale przecież mam wykupionego 3DMarka jeszcze z czasów, gdy miałem stacjonarnego PC i testowałem dla redakcji różne podzespoły. Zainstalowałem i odpaliłem. Szału nie ma. Zresztą możecie ocenić sami. Battlefield 5 możliwy do odpalenia w 30+ FPS-ach, Red Dead Redemption w 35+ FPS-ach. Łączny wynik na poziomie 2810.

2810 to wynik porównywalny z takimi zestawami jak MSI Radeon R9 380 GAMING 4G + AMD Ryzen 5 Quad Core 1400 czy MSI GeForce GTX 970 GAMING LE 100ME + Intel Pentium G4400. Jeśli choć trochę rozważaliście zakup komputera, to wiecie, że te zestawy są mocno budżetowe. Jednocześnie 3DMark bezlitośnie pokazuje, jak bardzo karta graficzna jest tutaj wąskim gardłem całego systemu. Procesor jest prawie trzy razy lepszy. Dla mnie jest to jasny przekaz. Ten sprzęt ma dawać kupę frajdy i działać sprawnie, ale nie mamy co liczyć na wodotryski w dużych tytułach.

W co było grane na Legion Go?

Sprzęt otrzymaliśmy oficjalnie na dwa tygodnie. Jako że miał jeszcze trafić do Adriana, którego wrażenia znajdziecie poniżej, to czasu na testy było niewiele. Starałem się jednak go w pełni wykorzystać i pograć w produkcje, o których jest głośno, ale jednocześnie, żebyście mogli porównać sobie je w kontekście ROG Ally. Wszystko rozpisałem w miarę szczegółowo w kolejnych akapitach. Miejcie na uwadze tylko to, że testy dzieli jakieś pół roku, a zatem sterowniki, patche dają pewną przewagę Legionowi.

Starfield

Tutaj musiałem zjechać trochę z grafiką. Jednak na niskich ustawieniach gra działała super płynnie i nawet walka z grupą ponad dwudziestu latających obcych nie spowodowała klatkowania. Nie było też potrzebne obniżanie rozdzielczości. Niestety jakość obrazu pozostawia wiele do życzenia i wolę jednak w tak zaawansowaną produkcję grać na dużej konsoli. Myślę, że to też może być kwestią przyzwyczajenia i jeśli byłaby to moja jedyna opcja, żeby z tytułem się zapoznać, to lepiej tak niż wcale. Co do grafiki, to możecie ocenić ją sami. Oba zrzuty pochodzą z tej samej miejscówki.

Baldur’s Gate 3

Jak wiecie przechodziłem Baldur’s Gate 3 na gamingowym laptopie. Myślałem też, że będę grać z Krystianem na Xboxie, więc zakupiłem wersję i tam. Krystian nie miał czasu, a ja korzystając z chwili przerwy między premierami postanowiłem przeżyć wszystko raz jeszcze na konsoli. Zabrnąłem do połowy drugiego rozdziału. Mając doświadczenia z obu sprzętów usiadłem do BG3 na urządzeniu Lenovo i znów nie było lekko. Co prawda udało mi się grać, co było niemożliwe na ROGaliku, ale nie nazwałbym tego najprzyjemniejszym doświadczeniem.

Miałem spore problemy z grą na padzie. Nie działało to tak dobrze jak na Xboxie. Obniżyłem mocno rozdzielczość i zmieniłem ustawienia grafiki na średnie, a i tak wyglądało to gorzej niż pixel art. Próbowałem też trochę pograć w trybie FPS i wtedy jakoś to szło, ale zdecydowanie brakuje klawiatury. Niby można skorzystać z tej wirtualnej wbudowanej w system, ale bez fizycznej nie wyobrażam sobie komfortowej rozgrywki.

Brzydki zrzut z Baldur's Gate 3

Heroes of Might and Magic 3: Horn of the Abyss

Pierwsza gra, jaką instaluję na każdym nowym sprzęcie z Windowsem na pokładzie. Nie da się inaczej. Wciąż testuję nowe miasto Forge. To tutaj spędziłem najwięcej czasu w trybie FPS. Lewy i prawy klik, przesuwanie po mapie, ja rozłożony na kanapie z ekranem stojącym sobie na stoliku, herbata z cytryną i Friends na telewizorze – zero potrzeb. Dodatkowo w Heroesy można grać spokojnie w trybie oszczędzania baterii, a co za tym idzie, możecie tam spędzić cztery godziny bez ładowania. A co, jeśli chcecie więcej? Nic prostszego, w końcu i tak nie trzymacie ekranu w rękach, więc podłączony kabel do ładowania w niczym nie będzie Wam przeszkadzał!

Palworld

Chociaż pszczoły przestały ostatnio tak głośno bzyczeć o Palworld, bo cały internet zjada teraz Helldivers 2, to na pewno jest to tytuł wybitnie popularny w ostatnich tygodniach. Nie byłbym sobą, gdybym go nie odpalił. Efekt? Niestety łapie się on do grupy gier AAA, a co za tym idzie, rozgrywka możliwa jest wyłącznie w niskiej rozdzielczość i niskich ustawieniach grafiki. Sprawdzałem różne poradniki, ale znaczącej poprawy nie zaobserwowałem. Da się grać, ale polecam to tylko naprawdę tylko zdesperowanym osobnikom. Zdecydowanie lepiej pośmigać sobie w tę produkcję na Xboxie.

Zrzut ekranu z Palworld

Pozostałe gry odpalane na sprzęcie od Lenovo

Część tytułów przewinęła się tu i ówdzie, ale żeby sprawiedliwości stało się zadość, to czas spędzałem głównie w Forzie Horizon 5 i w Brotato. Odpaliłem także Resident Evil 2 Remaster oraz Doom Eternal w celu sprawdzenia celowania myszką. Zbudowałem jeden szpital w Two Point Hospital i pobiegałem sobie po Arrakis co by lepiej wczuć się w klimat filmu, o którym głośniej być teraz nie może. Wszystko było bardzo przyjemne i chętnie, gdybym tylko miał sprzęt na dłużej, spędziłbym więcej godzin w tych produkcjach.

Na pewno mając dostęp do GamePassa (sprzęt przychodzi z kodem na trzy miesiące abonamentu), znaleźlibyście coś dla siebie do grania. Są świetne indyki, w które możecie grać godzinami. Ja przetestowałem tylko dwa, ale to dlatego, że inne jak Potion Craft czy Pentiment mam za sobą. A przecież może się zdarzyć, że nie graliście w Gears of War, co polecam bardzo, czy Halo: The Master Chief Collection. Tytułów, z którymi spędzicie fajnie czas, a które odpalicie w maksymalnych ustawieniach jest więcej niż wymienione tutaj. Śmiało eksplorujcie bibliotekę GamePassa!

Podsumowanie

Lenovo Legion Go to sprzęt, który kupił mnie od pierwszych chwil i pozostawił po sobie niesamowicie dobre wrażenie. Na pytanie, co bym kupił, odpowiedziałbym bez wahania, że właśnie ten handheld. Przy tekście widzicie ocenę 4.0/5.0, ale wiedzcie, że to średnia. Ja dałem sprzętowi 4.5, a Adrian 3.5. W zależności od tego, do kogo Wam bliżej, śmiało wybierzcie swoją notę końcową. Sprzęt jest niesamowicie cichy, nawet przy dużym obciążeniu. Jego mobilność i różne tryby konfiguracji go pod swoje potrzeby są niebywałe. To bardzo przemyślana i udana konstrukcja.

Jedyny problem jaki mam z Legionem, to dość częste sytuacje, w których gra nie rozpoznawała mojego kontrolera i nie dawała się sterować ani padem, ani myszką. Wierzę jednak, że gdybym miał więcej czasu niż tydzień, to na pewno bym to rozgryzł i wyeliminował. Poza tym to sprzęt prawie doskonały, do tego przychodzący od razu z futerałem. Może pierdoła, ale w tym w przypadku uważam, że to coś, co jeszcze bardziej przechyla szalę zwycięstwa na korzyść Legiona.

Sprzęt do testów otrzymaliśmy od Agencji PR – PUBLICIS MEDIA POLAND w ramach współpracy. Agencja nie miała żadnego wpływu na przebieg testów ani na ocenę końcową.

Z perspektywy Adriana Strzelczyka

Lenovo Legion Go to handheld, który z założenia miał być czymś uniwersalnym i niezwykle wielofunkcyjnym. Mamy tutaj odłączane pady, dotykowy ekran, touchpad, możliwość zmiany kontrolera w pełnoprawną mysz oraz oczywiście możliwość korzystania w standardowym przenośnym trybie. Jeżeli chcemy, to podłączymy nawet monitor. Wszystko w tak małym urządzeniu, ale nie do końca zrealizowane perfekcyjnie.

Dla mnie Legion Go najlepiej sprawdził się w tytułach indie, mimo że przetestowałem sporo gier AAA, które działały naprawdę dobrze. To konkurencja dla innych handheldów, która stawia na rozszerzenie możliwości, a niekoniecznie poprawianie wydajności. Można tutaj zagrać w niemal wszystko z PC, jednak konsola sporadycznie wymaga nieco konfiguracji i „zabawy”. Jest to mimo wszystko minus, ciężko mówić tutaj o plug’n’play.

Jak działają gry na Lenovo Legion Go?

Tutaj zauważyłem satysfakcjonujące wyniki. Odnoszę jednak wrażenie, że Asus ROG Ally sprawdzał się nieco lepiej. Niektóre tytuły miały pewne problemy z drobnymi przycięciami. Niekiedy było konieczne mocne obniżanie rozdzielczości i wykorzystywanie wszystkich funkcji związanych ze skalowaniem jak FSR czy RSR. Mimo wszystko gry wyglądają naprawdę dobrze. Starsze tytuły czy też produkcje indie działają bez zarzutów – niektóre nie wymagają nawet trybu wydajności.

Moim zdaniem ciężko tutaj się przyczepić. Gry działają satysfakcjonująco i wyglądają dobrze. Nie ma jednak wodotrysków, mimo że sprzęt jest droższy niż wyżej wspomniany ROG Ally. Ograłem Death Stranding, DIRT Rally, Marvel’s Spider-Man Remastered, Dead Cells, Hades oraz Borderlands 2. Wszystkie te tytuły działały świetnie i bez zarzutów. W przypadku God of War czy Cyberpunka 2077 zauważyłem już o wiele mniej satysfakcjonujące osiągi. Tutaj wiele zależy od tolerancji na niską liczbę klatek na sekundę.

Handheld dość szybko się rozładowuje, jeżeli gramy w wymagające gry. Ta zależność będzie występować zawsze. Możemy przeprowadzić jedną dłuższą sesję i najpewniej wyładujemy urządzenie. Dzieje się to jeszcze szybciej, gdy wykorzystujemy tryb z odłączonymi kontrolerami. Wiele zależy także od jasności ekranu. Tryb wydajności w skrócie naprawdę szybko zużywa baterię – możemy pograć, ale ostatecznie kabel będzie niezbędny.

Jeżeli gra miała niskie wymagania, to otrzymałem o wiele lepsze wyniki. Konsola działa znacznie dłużej, dla mnie było to satysfakcjonujące. Czas pracy można jednak wciąż dopracować. Mam mimo wszystko wrażenie, że był lepszy niż w przypadku konkurencyjnych handheldów. Produkcje z niskimi wymaganiami działają świetnie nawet w trybie oszczędzania energii.

Ekran wygląda tutaj bardzo dobrze i jest dotykowy. Nagłośnienie natomiast pozostawia wiele do życzenia. Ten element jest moim zdaniem najgorszym elementem konsoli. Głośniki brzmią niczym naprawdę tani laptop.

Co z tą „uniwersalnością” Lenovo Legion Go?

Korzystałem z Lenovo Legion Go we wszystkich trybach. Jak było najwygodniej? Po odłączeniu ekranu i korzystaniu z padów oddzielnie. Mam dość niewielkie dłonie, co tutaj bardzo mogłem odczuć. Jeżeli trzymam cały sprzęt w rękach, jest zbyt duży. Ciężko dotrzeć do niektórych przycisków i staje się to bardzo niewygodne. W trybie z odłączonymi kontrolerami problem jest nieco rozwiązany. Moim zdaniem jednak przyciski i gałki analogowe powinny być mimo wszystko bliżej siebie.

Zamiana kontrolera w mysz działa całkiem dobrze. Wymaga to jednak odpowiedniej podkładki. Mimo wszystko rzeczywiście można tak grać, przetestowałem takie rozwiązanie w Borderlands 2 i było naprawdę przyjemnie.

Handheld z Lenovo Legion Go jest mało wygodny. Mimo wszystko pozostałe tryby działania spełniają swoje zadanie. Dzięki temu mogłem używać sprzętu niemal wszędzie. Kiedy korzystałem z niego w standardowy sposób, dość szybko odczuwałem zmęczenie dłoni i sterowanie stawało się coraz mniej wygodnie. W prostych grach mogłem czerpać pewną rozrywkę. Bardziej skomplikowane produkcje były jednak szybko uciążliwe.

Lenovo Legion Go to w praktyce gamingowy laptop z dotykowym ekranem

Handheld ma służyć do grania na kanapie, w łóżku, w autobusie, pociągu czy na parkowej ławce. Mobilność satysfakcjonuje, ale pod pewnymi względami jest utrudniona. Urządzenie ma tak wiele funkcji, że ostatecznie żadna z nich nie będzie perfekcyjna. Tak jak wspomniałem, najwygodniej używało mi się Legion Go po odłączeniu kontrolerów. Wtedy nieco wykluczam pełną mobilność, gdzie wyjmuję sprzęt z pokrowca i gram. Tutaj zauważyłem pewien zgrzyt.

Oczywiście można korzystać ze sprzętu w standardowym trybie i do tego został stworzony. Jeżeli pogodzimy się z nieco z utrudnionym sterowaniem, będzie naprawdę dobrze. Dodatkowo warto mieć na uwadze to, że sprzęt jest dość ciężki. Daje się to we znaki po dłuższym czasie użytkowania.

Jeżeli chciałem komfortowo używać Legion Go, musiałem odłączyć kontrolery i rozstawić ekran. Ostatecznie gra była wygodna, ale wymagała sporo miejsca oraz interakcji. Ergonomię mogę tutaj porównać właśnie do niewielkiego laptopa.

Niestety wadą Legion Go jest oprogramowanie. Tutaj zauważyłem sporo pomniejszych bugów, glitchy i problemów. Sporadycznie gry się minimalizują, zawieszają czy też przeskakują między pełnym ekranem a trybem okna. Takie problemy zauważyłem szczególnie przy starszych grach np. DIRT Rally. Software mimo wszystko jest ciągle aktualizowany przez Lenovo.

Mimo wad Lenovo Legion Go daje niemal dziecięce szczęście z rozgrywki

Legion Go kosztuje w chwili pisania tekstu nieco powyżej 3000 zł. Za tę cenę otrzymujemy uniwersalny, rozbudowany sprzęt, który pozwala grać wszędzie. To jeden z bardziej mobilnych handheldów na rynku – porównałbym do małego laptopa lub nieco większego Steam Decka. Mimo że ma on wady pod postacią software’u, mocno ograniczonego czasu pracy na baterii w trybie wydajności lub mało wygodnego sterowania jako handheld, to wciąż sprawił mi wiele radości z rozgrywki.

To idealny sprzęt dla sporadycznych, jak i regularnych graczy. Mimo wszystko zapaleni gracze będą czuli się nieco ograniczani pod niektórymi względami. Użytkownik powinien także bardzo dobrze radzić sobie z obsługą systemu, który ma swoje bolączki.

Konstrukcja urządzenia jest moim zdaniem naprawdę solidna. Sprawia ono wrażenie sprzętu premium. Zabrakło jedynie nieco wygodniejszego sterowania. Sama wytrzymałość czy też żywotność powinna być tutaj satysfakcjonująca.

Tomasz Wasiewicz

Przede wszystkim jestem graczem. Uwielbiam fantastykę w każdej postaci. Od książek, przez filmy, muzykę, komiksy, po gry. Jestem niepoprawnym kolekcjonerem, zwłaszcza jak gry mają w zestawie steelbook. Zapraszam na mój Instagram po więcej szczegółów. Mimo kariery zawodowej związanej z innymi tematami najbardziej lubię rozmawiać o grach. To jak, pogadamy?