W telegraficznym skrócie Mindbug wydany przez Portal to prosta, szybka i pełna niespodzianek pojedynkowa karcianka, która nie bierze jeńców. Całą grę robi wywracający mózg na drugą stronę trik z podbieraniem przeciwnikowi zagranych przez niego kart. Mocno ograniczona liczba hybryd biorących udział w każdej rozgrywce podnosi jej stawkę i wzmaga napięcie. Twórcy zadbali o to, żeby cechy oraz umiejętności kart obdarzyć solidnym potencjałem kombogennośći.
I właściwie to byłoby na tyle. Dobra gra. Po co drążyć?
Ale…
W Bojowocach jest coś więcej, niż tylko witaminy.
Czyste szaleństwo jak w całym Mindbugu.

Głowonóg ma wielu ojców
Mózgiem stojącym za grą jest Christian Kudal. Zainspirował go problem wyboru sekretarki. Teoretyczny dylemat podjęcia optymalnej decyzji w warunkach ograniczonej informacji podczas oceny kolejno prezentowanych propozycji jest praprzodkiem kosmicznego głowonoga, który zabiera ci karty. Stawiałbym na campowe kino scifi z lat sześćdziesiątych, ale to jest nawet bardziej wariackie.
On zmajstrował prototyp i musiał tłumaczyć ludziom, że Uwe Rosenberg nie jest współautorem.
Marvina Hagena w Mindbugu urzekła mechanika podpierniczania kart. Od dawna szukał recepty na przekokszone decki w grach konfrontacyjnych. Kiedy zobaczył, co wymóżdżył Christian, doznał olśnienia. Po co modyfikować, balansować już istniejące mechaniki, jak można zastosować radykalne remedium. Najlepszym lekarstwem na ból głowy jest gilotyna.

Teraz na scenę wkracza Richard Garfield cały na technicznie. Brdzo mocno kmini nad różnymi mechanikami. To przez niego Mindbug jest tak bardzo randomowy. Początkowo gracz dysponował ręką siedmiu kart i dobierał pozostałe trzy, kiedy tracił punkt życia. Richard stwierdził, że to jest zbyt strategiczne. Pięć kart na ręce, pięć w osobistej talii dobierania i jazda. YOLO.
Skaff Elias wskoczył na pokład najpóźniej wciągnięty za kołnierz przez Garfielda. Od razu zapachniało mu Magickiem. Brak kosztu zagrywania kart, minimalne decki, sytuacyjny autobalans rozgrywki, niski próg wejścia i prostota zasad sprawiły, że zakochał się w Mindbugu od pierwszego zagrania. Fakt, że na przystępnej karciance można nieźle zarobić, nic nie znaczył dla przedsiębiorcy.
I tak wygląda origin story Mindbuga.
Nudy, ale ktoś musiał o tym opowiedzieć.

Ośmiortriki
Z czym się tego karcianego mięczaka je?
Mindbug to bardzo szybka gra. Bojowoce także, choć są najbardziej taktyczne.
Po każdym zagraniu karty dobierasz kartę. Pięć na ręku, pięć w talii. Trzeba się streszczać, bo tego nie starcza na długo.
Mindbug to pojedynek szybkokartowców. Każdy gracz ma tylko trzy punkty życia na starcie. Wystrzelanie się z kart i brak możliwości wykonania ruchu też kończy grę.
Mindbug jest grą w zabieranie przeciwnikowi kart. Ten gimmick nie ma sobie równych. Dopóki rywal ma aktywnego mindbuga, lepiej mieć na ręku kontrę na właśnie zagraną kartę.
Mindbug dzieje się w seriach mniejszych lub większych kombosów. Cechy oraz umiejętności kart pozwalają na zaskakujące, kreatywne zagrania.
Mindbug jest losowy.
Mindbug jest niezbalansowany.
Mindbug jest niesprawiedliwy.
Ale ładny jest.
I pocieszny.

Kośmiornica w pięciu smakach
Pięć pudełek Mindbuga już tworzy franczyzę. Siła tej serii tkwi w tym, że każda wersja wnosi do rozgrywki coś nowego. I można je dowolnie miksować. Więcej znaczy lepiej.
Podstawka stanowi dobre wprowadzenie i bazę dla całego systemu.
Ponad Wieczność pozwala stackować karty pod zagranymi stworami, żeby je wzmacniać. Niektóre karty działają również, kiedy tkwią w discardzie.
Ponad Ewolucję wprowadza możliwość ulepszania kilku specjalnych kart. Takie pokemony z mackami.
Bojowoce Królestwo dodają taktyczne żetony Oktonitu, które rosną na kartach. Mechanika ich usuwania w fazie zbiorów sprawia, że działają jak timer. Zdjęcie ostatniego odpala umiejętność hybrydy.
Bojowoce Galaktyka idzie o krok dalej w zarządzaniu zasobami Oktonitu. Kryształy można rozsiewać pomiędzy wybrane karty. Niektóre ataki mają koszt w żetonach.
Każda wersja Mindbuga z osobna to dobra gra. Jednak po wymieszaniu otwiera się przed graczami ocean możliwości. Można przegrać na tak nieoczekiwane sposoby, że głowa mała.
Szczególnie dobrze synchronizują się Królestwo i Galaktyka. Zupełnie jakby to była jedna karcianka przecięta na pół.

Warzywoce
Setting Bojowoców jest uroczo absurdalny. Pasuje do uniwersum Mindbuga jak kapelusz z telepatycznej ośmiornicy do garnituru. Tu wszystko może się zdarzyć. Można bezkarnie dosypać do pudełka żetony. I będzie to śmigać lepiej niż w oryginale.
Oktonit stanowi nową warstwę taktyki w Mindbugu. Odliczanie żetonami pozwala nieco zaplanować swoje ruchy i nałożyć presję na przeciwnika. O kryształodajne karty trzeba zadbać. Nic z przegiętego efektu, jeśli stwór wcześniej zostanie przerobiony na kompost.
Opcja decydowania, jak rozmieścić żetony, którą wprowadza Galaktyka jeszcze bardziej podkręca rozgrywkę. Można karmić nimi karty, dla których są amunicją. Oktonit służy jako znacznik celu dla cech, umiejętności, ataków i akcji. Czyni to zabawę znacznie wredniejszą i wyrachowaną.
Jeszcze lepiej nowa mechanika działa, kiedy połączy się Królestwo z Galaktyką. Pełna symbioza.
Teraz można załadować Oktonit na kartę, z której został zebrany i ponowić odliczanie. Działa to też w drugą stronę. Da się opóźniać zegar zagłady. Dostępne opcje zagrań mnożą się z każdą rozgrywką.
W pełni doświadczyć Bojowoców da się tylko łącząc Królestwo i Galaktykę.

Półbug
Wreszcie pora coś skrytykować. Nie same gry. Politykę ich wydania.
Bojoowoce Bojowocom nierówne.
Z dwojga Galaktyka znacznie przewyższa Królestwo. Kosmiczna wersja Bojowoców jest znacznie bardziej dynamiczna oraz taktycznie interesująca. Odsłona fantasy wypada przy tym blado i statycznie.
Dopiero razem te gry tworzą hybrydę nie do pokonania. Absolutnego Mindbuga. Przynajmniej do czasu, aż wymyślą coś lepszego. A muszą się bardzo postarać.
Gdybym musiał wybierać jedno pudełko, to bez skrupułów zostałbym przy Galaktyce. Tym gorzej dla Królestwa. Słabsza edycja Bojowoców błyszczy dopiero jako uzupełnienie swojej lepszej siostry. Królestwo bez Galaktyki jest jak mind bez buga.
Rozbicie Bojowoców na dwie gry nie ma sensu. Jeszcze ktoś kupi sobie tylko Królestwo i będzie żałował. Inny poprzestanie na Galaktyce, więc nigdy nie dowie się, jak dobre są Bojowoce w całości.

Komuś corporate greed za bardzo namieszała w głowie. Tak się dzieje, kiedy dajesz tasak księgowemu.
Bojowoce to jedna gra schizofrenicznie rozdarta na dwa pudełka. W tym chorym stanie musisz kupić oba, żeby mieć fenomenalną grę.
Matematyka tego paradoksu wygląda tak.
Jeden Mindbug w cenie dwóch lub pojedynczy za pół ceny.
Mój telepatytczny overlord z innego wymiaru też tego nie kuma.
Więcej mindu w bugu
Powtórzę raz jeszcze, Królestwo i Galaktyka nigdy osobno. Jeden mind, jeden bug, jedno pudełko!
Synergie kart z tych dwóch wersji działają w sposób organiczny. Jedno dopełnia drugie. Galaktyka naprawia niedostatki Królestwa, podczas gdy ono wzmacnia silne strony i tak lepszej gry. Razem Bojowoce to zupełnie nowa jakość mindbugowania.
Rozgrywka staje się ciekawsza, oferuje więcej opcji. Można wpływać na karty przeciwnika. Gra zyskuje finezję.
Z każdą ewolucją gry, jej wady tracą na znaczeniu. To wciąż losowa, czasami wkurzająca naparzanka kombosami, ale każda nowinka daje graczom więcej intrygujących narzędzi kreatywnego prowadzenia rozgrywki.
Nie będę oceniać Królestwa i Galaktyki z osobna. To byłoby jak recenzowanie zupy po jej składnikach konsumowanych na surowo.
Rzucone na stół z dwóch pudełek razem Bojowoce to pełna dziesiątka.
Rewelacyjna gra i fantastyczny Mindbug.
Jeżeli ktoś musi konsumować je z osobna, co serdecznie odradzam, wtedy Galaktyka zasługuje na dziewiątkę, a Królestwo to uczciwa ósemka.

Słówko od sponsora
Składniki na sałatkę recenzencką dostarczył wydawca. Nawet jeśli ma jakąś opinię o przesłanej grze lub inne widzi mi się, nie mają one wpływu na to, co tu nawypisywałem.
Mindbugiem w wersji Bojowoce zostałem zainfekowany w ramach współpracy barterowej.
Warto sięgnąć po „stare” Mindbugi jak Ponad Wieczność . MIłośników pojedynkowych karcianek z oryginalnym twistem powinien zainteresować Jekyll i Hyde.
Więcej o Bojowocach znajdziecie na naszym fejsie, gdzie jest prosto w twarz i bez ogródek.