Codzienna dawka planszówkowych nowin!

Wracaj do nas regularnie i bądź na bieżąco!

Recenzja Tajemnica w 5 minut – frajda na czas

4 listopada 2023,
05:35
Daniel Brzost

Tajemnica w 5 minut jest idealnie skrojona pod familijne granie. Proste zasady pozwalają wciągnąć z marszu do gry praktycznie każdego. Kurczący się czas na rozwiązanie sprawy skutecznie motywuje do zdwojenia desperackich wysiłków. Idealna gra do szybkiej posiadówki rodziców z dzieciakami. W większym gronie rozgrywka zaczyna wyraźnie kuleć i traci swój wdzięk na rzecz skondensowanego chaosu. Różne konfiguracje kart śledztw i kafelków sprawców zapewniają regrywalność przez wiele intensywnych sesji. Dobra dedukcyjna rodzinna gra dla detektywów w każdym wieku.

7 /10
Ocena redakcji
serwisu GamesGuru

Krypteks

Oprawa graficzna

Regrywalność

Różnorodne śledztwa

Proste zasady

Motywująca presja czasu

Sprytny system dopasowania wskazówek

 

Chaotyczna w większym gronie

Podatna na syndrom gracza alfa

Schematyczna

 

W Muzeum Wszystkiego skradziono Wihajster! Czas goni, sprawca pozostaje nieuchwytny, tylko grupa spostrzegawczych detektywów może rozwiązać zagadkę na czas. 

Chciałbym mieć taką pomoc śledczych, kiedy z Szuflady Na Kable muszę wyciągnąć jeden konkretny przewód, zanim świat się zawali.

Podstawy dedukcji

Tajemnica w 5 minut jest kooperacyjną, dedukcyjną, szybką, familijną zabawą w sprawne typowanie i kojarzenie wskazówek. Konieczność eliminacji niewinnych z puli podejrzanych według ustalonego kryterium przypomina nieco Similo. Dostęp do wskazówek można uzyskać po prawidłowym wypatrzeniu zestawu symboli na kartach scen, co przywodzi na myśl rozwiązywanie zagadek w pomieszczeniach prościutkiego escape roomu.

Całe śledztwo rozgrywa się w czasie rzeczywistym. Poprawności dostrzeżonych symboli pilnuje bardzo fajny gadżet zwany krypteksem. Ustrojstwo złożone z obrotowych pierścieni pozwala ustawić odnalezione symbole, żeby łatwo sprawdzić ich poprawność z wzorem rozwiązania. I poza wszystkim jest rewelacyjną zabawką. Kiedy części krypteksu robią klik-klak, a że pod presją czasu musisz kręcić nimi prędzej, to klik-klakują szybciej. Kto z was nie lubił bawić się zamkiem szyfrowym, niech pierwszy rzuci wytrychem.

Metody dochodzeniowe dla opornych

Tajemnica w 5 minut jest zagadką do rozwiązania przez ekipę do sześciu śledczych, przy czy samotny prywatny detektyw też może się z nią zmierzyć. Gra na kilka minut musi być tak prosta w tłumaczeniu, żeby dało się ją załapać w pięć sekund. 

Na karcie sceny trzeba zidentyfikować sprytnie poukrywane na ilustracji pięć symboli. Osoba obsługująca krypteks ustawia jego pierścienie w odpowiednim porządku, aby można było łatwo porównać wynik waszych starań z odpowiedzią nadrukowaną na odwrocie karty. Jeżeli wszystko pasuje, dobieracie kafelek wskazówki, który dopasowujecie do jednego lub więcej kafli sprawców. Na brzegach kafli sprawców i wskazówek nadrukowane są paseczki pół w różnych odcieniach jednej z czterech barw. Jeśli obie części takiego kodu kolorystycznego idealnie do siebie pasują, wtedy sprawca posiada przedmiot lub charakteryzuje się cechą, które wskazał kafelek poszlaki. Kiedy paseczki sobie nie odpowiadają, dany atrybut nie jest właściwy dla szukanego przestępcy. W ten sposób każdy z graczy może wyeliminować odpowiednich podejrzanych ze swojej puli.

Robotę bardzo ułatwiają karty pomocy, wskazujące poszukiwanych wariacje symboli i wszystkie poszlaki na kafelkach wskazówek, co bardzo pomaga w skutecznej, logicznej dedukcji na czas. W określonym czasie trzeba spełnić wszystkie warunki zakończenia śledztwa powodzeniem, a nie zawsze będzie to tylko wytypowanie sprawcy, gdyż w ramach swoich ograniczeń, karty śledztwa wprowadzają różne ciekawe urozmaicenia zabawy. Jeżeli czas dany na rozwiązanie sprawy upłynął, albowiem gracze trwonili bezcenne sekundy z wdziękiem inspektora Clouseau, domorośli inspektorzy przegrywają, a gagatek delektuje się bezkarnością. Skoro ściągę z podręcznika kryminalistyki już macie za sobą, pora wziąć odznakę z szuflady i ruszyć w teren. Stoper już tyka.

Czasem trzeba wstać zza biurka i ubrudzić szare komórki

Wybieracie lub losujecie sobie kartę śledztwa zgodnie z poziomem trudności, nastrojem, własnym widzimisię, jakakolwiek melodia wam w duszy gra. Przygotowujecie tyle kafelków sprawców, ilu obejmie wasze śledztwo. Trzymacie pod ręką cztery stosiki wskazówek posegregowane według koloru, bo będziecie po nie sięgać często. Rozdajecie graczom karty podejrzanych, aby mieli kogo typować na sprawcę lub eliminować z grona podejrzanych. Krótko ale treściwie spieracie się o to, kto będzie miał tym razem zaszczyt bawić się krypteksem. Tasujecie karty scen, żeby mieć co wnikliwie przeszukiwać.  Ustawiacie budzik, stoper, smartfona, odpalacie całkiem fajną dedykowaną apkę, albo nakazujecie odliczać na głos temu z grupy, co i tak do niczego innego się nie nadaje.

Nie ważne, jak jesteście wobec siebie serdeczni, przyjacielscy i życzliwi, pod presją czasu będziecie sobie wyrywać karty z rąk, podtykać je pod nos mało spostrzegawczym gapciom, proponować skierowanie do okulisty lub najbliższego głowologa. Bądźcie pewni, że typ z krypteksem zacznie marudzić, jak to wszystko musi robić samemu. Każdy śledczy zna prawidłowość, która zachodzi w każdym dochodzeniu. Im mniej czasu, tym większy chaos. I o to właśnie chodzi.

Na koledze z wydziału polegaj jak na partnerze z patrolu

Tajemnica w 5 minut rozgrywana solo aż się prosi o narrację z offu. Głos steranego życiem, zawieszonego o krok od emerytury komisarza, który jest za stary na to wszystko, powinien komentować każdy ruch samotnego śledczego. Ja i tak gadam sam do siebie, a że się nie słucham, to takie granie nic a nic mi nie przeszkadza. Na dwie osoby, warto się wymieniać przy krypteksie, żeby gra nie skończyła się interwencją wydziału wewnętrznego. Trzech graczy to świetna ekipa dochodzeniowa, taka w sam raz na efektywne przeszkadzanie sobie akurat na tyle, żeby dało się jakimś cudem zwyciężyć. Od czterech komisarzy do sześciu przy jednym stole, Tajemnica w 5 minut niebezpiecznie balansuje na granicy grywalnośći. Zbyt wiele oczu zaczyna wślepiać się w zbyt mały obszar ze zbytnio frustrującą natarczywością. Zbyt wiele rąk niecierpliwie wyciąga się po kartę sceny. Zbytnie dyskusje przewlekają śledztwo. Po prostu zbyt wiele muchomorów w barszcz.

Gra zalecana jest od ośmiu lat, lecz przy zastosowaniu rodzicielskiej teorii względności, można tak rozciągnąć grową czasoprzestrzeń, żeby dać młodszym dzieciakom więcej czasu na wykazanie się. Nawet pięciolatek potrafi tak wciągnąć się w wyszukiwanie symboli na kartach i ustawianie krypteksu, że bez problemu możecie ugrać kilka bezcennych minut spokoju dla siebie. Podziękujecie później.

Schematyczność to największa zbrodnia kryminałów

Proste i szybkie gry często mają na sumieniu ograniczoną regrywalność. Nie inaczej jest z Tajemnicą w 5 minut. Pomimo dużej różnorodności wyzwań zapewnianych przez karty śledztwa, pokaźnej liczbie kafli sprawców i wskazówek, sporego zapasu kart scen do przeglądania gra wcześniej czy później odsłoni wszystkie swoje sekrety. Doświadczeni detektywi będą w lot wyłapywać poukrywane symbole. Zwyczajowi podejrzani staną się szybciej rozpoznawalni. Jednak rozgrywka stanowi na tyle duże wyzwanie, że nie jest łatwo rozwiązać sprawę za pierwszym podejściem. Kompaktowa natura gry ułatwia rozegranie kilku sesji zanim ekipa zdąży znużyć się policyjną robotą.

Jeżeli ktoś jest pięciominutowym wyjadaczem, nie oprze się pokusie zostania komisarzem alfa, który dyktuje śledczym, co mają robić. Wypalenie zawodowe może dotknąć każdego, kto wyrabia nadgodziny w dochodzeniówce. Na szczęście gra dawkowana jako filerek, w zmieniających się ekipach potrafi dostarczyć zastrzyku ekscytacji na tyle dużego, aby rozkręcić planszowy podwieczorek.

Moje śledztwo, moje zasady!

Gry dla dzieci zazwyczaj aż się same proszą o modowanie. Tajemnicę w 5 minut da się łatwo dopasować do  możliwości i wrażliwości młodzych uczestników rozgrywki. Kto lubi dodawać odrobinę klimatu do rozgrywki, może śmiało wyciągać lupę, notesik, lizaki, prochowiec, fajkę, skrzypce czy inne gadżety. Im więcej zabawek, tym więcej zabawy, a ta gra już w samych swoich założeniach nie jest zbyt poważna.

To mi wygląda na robotę zawodowca

Tajemnica w 5 minut jest wykonana bardzo dobrze pod względem jej familijności. Podejrzani to wesoło narysowane zwierzaki o zabawnych imionach. Karty scen co prawda powtarzają się, ale na każdej inaczej zakamuflowano zestaw symboli w różnych ich wariantach. Paski, za pomocą których dopasowuje się kafle podejrzanych i wskazówek, mają wyraźnie wyróżniające się pola, więc już na pierwszy rzut oka można określić, czy do siebie pasują, czy tez nie. I wreszcie krypteks, gadżet, co potrafi sprzedać tę grę nawet dorosłemu. Właśnie takie coś chciałbyś odnaleźć w starożytnym grobowcu, żeby za jego pomocą rozmawiać z kosmitami. Ten dynks ma duży potencjał uruchamiania dziecięcej wyobraźni.

Połóżcie podejrzanego na stół i postawcie zarzuty!

Connor Reid popełnił już 5-Minute Dungeon, czyli radosnego, chaotycznego koopa, który udaje, że jest dungeon crawlerem. Tajemnica w 5 minut rozwija koncepcję imprezowej gry na kilka minut dają graczom większą różnorodność i regrywalność, przy czym zachowując radosną dezynwolturę grupowego wyścigu z czasem. Posiada też niezaprzeczalną przewagę nad poprzednią pięciominutówkę w postaci genialnego gadżetu. Krypteks to po prostu magnes na dużych i mniejszych chłopców. Jest dla nas tym, czym pudełko dla kota. Lgniemy do niego jak kable do szuflady.

Polecam wypróbować Tajemnicę w 5 minut każdemu, kto gotował jajko na miękko, nastawiał makaron al dente, lub kiedykolwiek próbował wytłumaczyć współmałżonkowi, ile to jest „za chwilę”. Niecierpliwym dzieciakom też bardzo się przyda gra, w której po prostu nie mają czasu się nudzić.

Zagadka Tajemnicy w 5 minut została rozwiązana przy współpracy barterowej w śledztwie prowadzonym dzięki Wydawnictwu Rebel.

Daniel Brzost

Na codzień dzielny mąż i dumny ojciec dwóch giermków. Z planszówkami za pan brat od nie-pamięta-kiedy-ale-prawdopodobnie-tuż-przed-wyginięciem-dinozaurów. Gdy nie gra w planszówki, spędza czas przy ulubionej książce. Oczywiście nie jego, bo ktoś musi czytać dzieciom. Planszówki są dla niego jak fasolki z Harry’ego Pottera. Grunt, aby nie otrzymać do ręki tej, której jeść nie chce nikt.

Komentarze

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze