Co to jest grindowanie? Grind w grach, czyli uzależniający klucz do sukcesu

Wiesz czym jest grindowanie w grach wideo? Myślisz może nawet, że dotyczy wyłącznie tej formy spędzania czasu? To teraz uważaj. Wstajesz rano, aby pójść do pracy w tej samej firmie, w tym samym biurowcu, w tym samym mieście, w którym robisz to od trzech lat. Patrzysz w to samo lustro, idziesz tym samym chodnikiem i witasz się z tym samym recepcjonistą. Brzmi znajomo? Tak – również padłeś ofiarą grindu.

29 sierpnia 2022

Grind w grach – co to jest? Na czym polega grindowanie?

Grindowanie to określenie stosunkowo nowe używane głównie w odniesieniu do elektronicznej rozrywki (choć nie tylko – język ze względu na swoją elastyczność adaptuje to słowo również w odniesieniu do, na przykład, życia codziennego) oznaczające w gruncie rzeczy wykonywanie powtarzalnych czynności w celu zdobycia wyższego poziomu czy odblokowania nowej zawartości gry. Brzmi znajomo? Samo słowo grinding, tudzież to grind tłumaczone bezpośrednio z angielskiego to po prostu “szlifowanie”. I co prawda nie musi mieć negatywnego wydźwięku – przecież ciągłe doskonalenie to dobra rzecz – ale również jak sami widzicie nie jest to najbardziej ekscytująca aktywność na świecie, prawda?

Grindowanie w praktyce, czyli przynieś, wynieś, zabij

Powiecie pewnie “no, Ameryki to Pan nie odkryłeś, Panie Sheriganie”, no i faktycznie, nie odkryłem. Ale też mogę wbić swoją chorągiewkę w kawałek tej już odkrytej ziemi i zgarnąć trofkę “Odkrywca od siedmiu boleści” – platyna sama się nie wygrinduje. Jeśli bowiem zagłębić się w temat grindowania jako takiego, to jest to sprawa dużo bardziej skomplikowana niż wrzucenie gracza na mapę pełną znaków zapytania i oczekiwanie, że znajdzie sobie zajęcie.

Przede wszystkim ważne jest zaprojektowanie solidnych podstaw – mechanik rozgrywki oraz uniwersum, które chce się poznawać. Z określeniem grinding nie bez powodu można się spotkać przede wszystkim w kontekście gier MMORPG – rozmiar świata a także ilość treści zawartej w często bardzo rozbudowanym lore sprawia, że gracze mają powód do spędzania w nim dużej ilości czasu.

Kiedy jednak wybierasz się na wycieczkę do Nowego Jorku, w którym wcześniej nie byłeś i planujesz zwiedzanie, to szansa na to, że coś ci umknie, jest dość spora. Przydałby się przewodnik, co? No, to w dużych grach takim przewodnikiem, który upewnia się że zobaczysz przynajmniej najważniejsze miejscówki (i kilka pobocznych) jest często linia fabularna, rzucająca cię z jednego końca świata na drugi. 

Mamy więc trzy składniki pozwalające ci zadomowić się w grze. Jak tutaj sprawić, żebyś zaangażował się w godziny bezrefleksyjnego grindu? Cóż, najprostszym wyjściem (również spotykanym najczęściej w MMO) jest zamknięcie części contentu za level capem. Dobrym przykładem będą tutaj kolejne rozszerzenia do World of Warcraft, z których każde kolejne wprowadzało nowe regiony przeznaczone dla wysokopoziomowych postaci. A co robisz, kiedy już rozszerzenie kupisz, ale nie możesz wykorzystać go w pełni przez zbyt niski level? No grindujesz aż miło.

Biorąc jednak pod uwagę również jak długo WoW jest na rynku, dochodzi tutaj jeszcze jeden, równie ważny aspekt – psychologiczny. Syndrom jeszcze jednego questa/poziomu/meczu/raidu nie wziął się znikąd a studia produkujące gry mające na celu utrzymanie retencji graczy na jak najwyższym poziomie przeznaczają naprawdę grube pieniądze na zatrudnienie specjalistów od psychologii behawioralnej.

Grindowanie w Cyberpunk 2077 i mapa aktywności
Mapa aktywności w Cyberpunk 2077

A może tak bez zabijania? FIFA i wyjątkowy przypadek trybu Ultimate Team

No ok, spróbujmy – grindowanie nie tylko otwartym światem, bogatym lorem i mobkami do sieczenia stoi, a powyższy schemat nie jest jedynym słusznym przepisem na spędzanie kolejnych godzin w wirtualnym świecie. Moje osobiste doświadczenia wręcz każą mi przytoczyć inny przykład, który obecnie uważam za majstersztyk w budowaniu uzależniających mechanik – FIFA Ultimate Team.

Drodzy państwo – próbowałem wielu MMO – WoW-a, Guild Wars, Black Desert, Age of Conan, Lineage… W każdym licznik nabił mi maksymalnie około 20 godzin, po czym pożarła mnie nuda. Co było głównym powodem? Brak realnej konkurencji (PvP istnieje, ale nie przemawia do mnie idea walki z totalnie losowymi osobami uzależniona mniej od skilli gracza, a bardziej od skilli jego postaci) – nie czułem się zaangażowany, a od konkurencyjnych bitek mam Rusta. FUT natomiast? Nabite około 500 godzin w edycji 2021 i ponad 500 godzin w 2022. Można powiedzieć, że to jakiś paradoks, przecież FIFA jest jeszcze nudniejsza i bardziej powtarzalna – bez przerwy rozgrywa się mecze o tej samej długości, na podobnych stadionach a w endgame również z bardzo podobnymi do siebie meta składami. Ale Ultimate Team ma coś co sprawia, że chce się to robić – nagrody.

Karty Ikon dostępne w FIFA 22
Karty Ikon dostępne w FIFA 22

Dla osób niezaznajomionych – grind w Fifie polega na rozgrywaniu kolejnych meczów w kilku dostępnych trybach, z których każdy oferuje cotygodniowe nagrody. Dwa z nich – Division Rivals oraz FUT Champions – są ze sobą powiązane. Rozgrywając mecze w Rivals gracz zdobywa punkty pozwalające mu wziąć udział w eliminacjach do weekendowych rozgrywek FUT Champions, sukces z kolei w eliminacjach pozwala na wzięcie udziału w Finałach. No brzmi prosto, ale co to zapewnia jeśli chodzi o retencję graczy? Jeśli zależy nam na przyzwoitych nagrodach w samym FUT Champions musimy rozegrać w ciągu tygodnia 30 meczów (10 eliminacyjnych i 20 w Finałach).

Dodajmy do tego konieczność uzbierania punktów na eliminację w Rivals, inny tryb gwarantujący nagrody (Squad Battles), w którym można rozegrać kolejne 41 meczów, i regularnie dodawane zadania wymagające rozgrywania kolejnych meczy w różnych trybach…

Wszystko to, co robimy w FUT jest obsypywane paczkami z kartami piłkarzy. I cholera, jak to dobrze działa, kiedy patrzysz na skład przeciwnika przed meczem i myślisz “pff, mój TOTS Grzesiu Rasiak zje cię na śniadanie”. Właśnie ten ciągły wyścig z pozostałymi graczami stanowi o uzależniającym czynniku grindu w Fifie – ciągle próbujesz pozostać na poziomie zapewniającym równą konkurencję. I jestem świadomy – nie działa to dla wszystkich, bo i nie wszyscy lubią ciągłą konkurencję.

W moim jednak wypadku, zaskakująco nawet dla mnie, FUT to tryb, w którym spędziłem więcej czasu niż w wielu moich ulubionych grach łącznie. Kocham go nienawidzić. A potem grzecznie wracam do grindowania kolejnych poziomów, dywizji i otwierania paczuszek. 

Grind w grach – rogaty diabeł czy szara codzienność?

Czy grind jest zły? Czy to wymysł współczesnych czasów i chciwych deweloperów chcących zabrać nam jak najwięcej godzin z zegara, a przy okazji może również trochę pieniędzy? No… Nie. W każdym razie nie w stu procentach. Grindowanie w różnych formach istniało od czasów automatów arcade’owych i było uprawiane przez graczy śrubujących wyniki i ustalających kolejne rekordy, zostawiając w salonach zawartości swoich skarbonek. Swojego rodzaju grind uprawiają również speedrunerzy w grach singlowych czy osoby stawiające sobie za cel wbicie kolejnej platyny. No i my, szarzy Kowalscy, pokonując dzień w dzień drogę do pracy po cichu liczymy na awans, czyż nie? Nie hejtujmy więc tego zjawiska, bo tak naprawdę – wszyscy „szlifujemy”.

Radek Banicki

UWaga! Gorące informacje!