Wczesny dostęp w grach wideo – szansa dla niezależnych twórców czy pułapka na naiwnych graczy?

Czasy kupowania w sklepie pudełek z grami, których stan po wydaniu pozostanie bez zmian, minęły już dawno temu. Nikt nie spodziewał się jednak, że przyjdzie chwila, gdy gracze sami, z własnej woli, będą kupować nieukończone produkcje z bliżej nieokreśloną datą premiery i obietnicami twórców, że „będzie pan zadowolony”. Dziś podzielimy się z wami naszymi przemyśleniami o wczesnym dostępie i dystrybucji gier będących wciąż w fazie tworzenia.

21 kwietnia 2021

Spod pióra Igora Kaźmierczaka

Early accessowi od początku towarzyszyły kontrowersje. Forma dystrybucji, w ramach której gracz płaci za dostęp do nieukończonej produkcji, nie może bowiem nie wzbudzać mieszanych uczuć. W końcu nie trudno tutaj o sytuacje, kiedy część społeczności danej gry poczuje się oszukana przez twórców, bo zwyczajnie liczyli na coś innego, niż finalnie zostało im przedłożone. Sama idea wczesnego dostępu ma jednak wiele „odcieni szarości”, co czyni z niej wyjątkowo interesujący temat do rozważań.

Wczesny dostęp – rodzic, który wychował gry, takie jak DayZ, Rust, Valheim czy Star Citizen

Doświadczenie z early accessami będącymi zarówno na skrajnie wczesnym etapie rozwoju, jak i tymi zdecydowanie bardziej dopracowanymi, niewątpliwie miała większość z was, a nawet jeżeli sami nie stykaliście się bezpośrednio z owymi produkcjami, to jestem przekonany, że chociaż o nich słyszeliście. W ten sposób powstawały (lub nadal powstają) bowiem takie tytuły, jak Rust, DayZ, Space Engineers, Star Citizen czy – tegoroczny hit prosto ze Szwecji – Valheim. Faktem wartym nadmienienia w kontekście tematu naszego dzisiejszego artykułu jest jednak to, że znakomitej części tych najpopularniejszych produkcji przez długi czas towarzyszyły mniejsze lub większe kłopoty PR-owe, wynikające z niespełnianych obietnic twórców lub – być może – wygórowanych oczekiwań graczy. Niezależnie od tego, która strona w jakiej sytuacji miewała więcej racji, liczne kontrowersje nie wpływały dobrze na ogólny wizerunek wczesnego dostępu do dzisiaj w wielu konsumentach niebudzącego zaufania.

Postać w grze Rust
Postać w grze Rust; źródło: Facepunch Studios

Czy jest to opinia uzasadniona? Każdy z nas odpowie sobie na to pytanie w nieco inny sposób, chociaż myślę, że co do jednego zgodzić możemy się wszyscy. Wspieranie finansowe niezależnych twórców, którzy potrzebują dodatkowych środków na pracę nad swoim projektem, jest założeniem potrzebnym i wartym pochwały. Któż inny bowiem miałby dostarczać nam ciekawych pomysłów, niesprawdzonych jeszcze rozwiązań i odkrywczych mechanik, jeśli nie właśnie ci mniejsi deweloperzy, którzy tak często mają głowy otwarte zdecydowanie bardziej niż wiecznie głodni zysku włodarze branżowych korporacji, oczekujący gwarancji sukcesu poprzez powielanie utartych schematów? W tym szczytnym działaniu bądźmy jednak uważni, bo każdy człowiek (a deweloperzy wbrew pozorom zazwyczaj również należą do tego gatunku) nosi w sobie chęć łatwego zarobku, do którego nierzadko świetną okazją bywa właśnie early access.

Spod pióra Michała Kaźmirczaka

Jak już wspomniał Igor, early access to temat niezwykle trudny w ocenie. Bardzo złą reklamą temu sposobowi rozwoju gry robią głośne tytuły, które w stanie wczesnego dostępu prawdopodobnie pozostaną już na zawsze (o tobie mówię, Star Citizenie). Jednocześnie możemy znaleźć kilka przykładów, które są idealnym dowodem na to, jaki sukces wizerunkowy można osiągnąć na dobrym rozgrywaniu tematu wczesnego dostępu.

Studio Larian a wczesny dostęp w grach – Divinity: Original Sin świeci przykładem

Studio Larian to aktualnie obok Obsidianu prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalni twórcy klasycznych gier RPG. Największe hity studia, czyli dwie części gry Divinity: Original Sin, dostępne były najpierw w formie early accessu. Pierwsza gra serii we wczesnym dostępie znajdowała się przez miesiąc, druga część produkcji natomiast już przez około rok.

Screen z gry Divinity: Original Sin 2
Screen z gry Divinity: Original Sin 2; źródło: Larian Studios

Obie gry w tym okresie były mocno rozwijane, a odzew fanów był często uwzględniany. Dzięki temu Larian wyrobiło sobie opinia studia, które wie, jak wykorzystywać early access, by stworzyć lepszą grę. Deweloperzy byli w stanie lepiej zrozumieć, które elementy podobają się graczom, a które należy jeszcze dopracować. Dlatego także ostatnia (i największa póki co) produkcja tych twórców znalazła się we wczesnym dostępie. Baldur’s Gate 3, co niestandardowe, został udostępniony w pełnej cenie, mimo że póki co dostępny jest tylko pierwszy akt. Nie przeszkodziło to jednak grze w osiągnięciu sukcesu już pierwszego tygodnia, kiedy sprzedała się w milionie egzemplarzy. Przykład ten moim zdaniem świetnie obrazuje, że early access może przysłużyć się grom, a studia deweloperskie mogą wręcz wizerunkowo (i sprzedażowo) bardzo dużo zyskać, jeśli używają wczesnego dostępu w sposób przyjazny dla graczy.

Spod pióra Pawła Trawińskiego

Mógłbym przytoczyć tu słynne powiedzenie od dwóch rabinach, jednak osobiście skłaniam się ku opinii tego, które powie, że wczesny dostęp nie jest zły. Wspomniany wcześniej już dwukrotnie Star Citizen jest oczywiście przykładem niechlubnym, spójrzmy jednak na projekty mniejsze. Sam osobiście doświadczyłem early accessu przy okazji rewelacyjnego Factorio. Potraktujmy je zatem jako wyjątkowe studium przypadku.

Gra Factorio we wczesnym dostępie – wsparcie to podstawa!

Gra trafiła do wczesnego dostępu w wigilię Bożego Narodzenia w zamierzchłym roku 2012. Podstawowe założenia produkcji pozostały praktycznie niezmienione od tamtej pory, jednak na przestrzeni lat widać, jak deweloperzy wsłuchiwali się w głosy fanów. Gdybyśmy dziś porównali pierwszą i ostatnią wersję gry, to w pierwszej kolejności uderzy nas ogromny postęp graficzny, jaki poczyniła produkcja. Jednak to drobne niuanse wprowadzane w każdej kolejnej aktualizacji sprawiły, że fani nie mogli się nudzić. Za każdym razem zmieniano coś w mechanikach, dodawano nowe elementy lub usuwano te niepotrzebne. Dość powiedzieć, że mimo premiery 20 sierpnia 2020 roku gra wciąż jest aktualizowana i obecnie najnowsza stabilna wersja ma numer 1.1.32.

Taśmy produkcyjne i kolej w grze Factorio

Powyższy przykład świetnie pokazuje największe zalety wczesnego dostępu. Przede wszystkim stanowi ogromne wsparcie dla małych niezależnych deweloperów, dzięki któremu ci mogą rozwijać grę latami. Co więcej, sami gracze na przestrzeni tego czasu otrzymują wiele zmian, dzięki którym mogą doświadczać gry na nowo. Często zresztą fani płacą istotnie niższą cenę, decydując się na zakup przedpremierowy. I choć są tacy, którzy będą wyśmiewać taką decyzję, nazywając kupujących beta-testerami, to twórcy często wynagradzają w jakiś sposób takie zaufanie.

Wielu autorów

Dziennikarski dream team. Najzabawniejsza redakcja w galaktyce. Najlepszy zespół, na jaki możesz trafić w swojej ulubionej grze multiplayer. Namaszczeni przez Guru Gier. Mówią na nas różnie. Zawsze jednak sprowadza się to do tego samego: niezależnej zgrai szaleńców-pasjonatów, którzy postanowili wspólnymi siłami odbetonować polską skostniałą branżę dziennikarstwa gamingowego.
UWaga! Gorące informacje!