W końcu wylądowała długo wyczekiwana konsolka emulująca sprzęty Amiga 500/600/1200. Miałem w swojej karierze aż trzy komputerki A500 i szykowałem się już do zakupu kolejnej, bo tamte wyzionęły ducha lata temu, ale na szczęście zanim wydałem hajs, otrzymałem informację, że następną konsolą po TheC64 jaka wyda Retro Games Ltd będzie zabawka pozwalająca mi zagrać w amigowe produkcje bez martwienia się o stan leciwego sprzętu, ani o wachlowanie dyskietkami w nadmiarze.
TheA500 Mini z maksymalną ilością zabawy
Pierwszym szokiem jaki przeżyłem były rozmiary konsoli. Pudełko z samym sprzętem i akcesoriami położone na podkładce od myszki standardowego rozmiaru nie zdołało przykryć jej powierzchni. Ładnie zapakowana Amisia (zdrobnienie ze względu na pchełkowaty rozmiar) po wyjęciu z opakowania co prawda wygląda jak miniaturowa wersja standardowego komputera A500, ale jest tak malutka, że śmiało można nazwać ją sprzętem kieszonkowym. Wykonana z bardzo dobrej jakości plastiku obudowa nie trzeszczy i nie ugina się, sprzęt jest wykonany tak, aby wnętrze było idealnie wypełnione podzespołami i nie mam wrażenia że konsolka jest pusta w środku. W opakowaniu znajdziemy też game pad stworzony na wzór tego z Amigi CD32 (choć tej wersji TheA500 jeszcze nie emuluje) oraz kanciasta myszka będąca delikatnie mniejszą od oryginału wierną repliką urządzenia jakie było zestawem komputera Amiga 500 dwie dekady temu. Poza tym pudełko zawiera bardzo długi kabel do zasilacza, niestety idąc trendem zapoczątkowanym przez Apple ładowarki, oraz gruby kabel HDMI.
Podłączanie sprzętu nie sprawi nikomu problemu, tym bardziej jego konfiguracja, wystarczy podłączyć konsolę do prądu i do telewizora, wcisnąć przycisk z tylu konsoli i naszym oczom ukaże się ekran startowy, na którym możemy wybrać język oprogramowania, w tym oczywiście polski. Przy kolejnych uruchomieniach powita nas białe logo na czerwonym tle i od razu będziemy mogli przystąpić do gry. Tak zwana karuzela z grami będzie dobrze znana każdemu kto miał styczność z wcześniejszą produkcją Retro Games, TheC64, podobnie ma się to z opcjami ustawienia obrazu i efektów. W menu konsoli możemy wybrać czy obraz ma być rozciągnięty, czy zachować oryginalną wielkość w zmniejszonym oknie, a także nałożyć filtr CRT lub wygładzenie obrazu. Osobiście wybieram rozciągnięcie ekranu wraz z wygładzeniem, choć obraz wcale nie jest wtedy pełnoekranowy. Nadal widzę okno gry ze sporymi marginesami i miałem nawet delikatnie ucięcie obrazu widoczne na wirtualnej klawiaturze konsoli, która rozwija się po wciśnięciu opcji z boku ekranu. Niby nic wielkiego, ale oko kole.
Nie 25, a setki gier do ogrania
Przechodząc do samych gier to lista 25 produkcji, które ogłaszane były regularnie co jakiś czas nie zachwyca. Zool, Alien Breed, pierwsza część Worms czy Chaos Engine, to moje topowe pozycje z listy, ale nie ukrywam pozostawia ona spory niedosyt. Na szczęście nie musimy się wcale zdawać na listę tytułów startowych. Już teraz możemy pobrać odpowiednie oprogramowanie ze strony producenta wraz z dodatkową grą, którą jest polska produkcja Cytadela, i umieszczając je na pendrive wraz z romami gier w formacie WHD możemy się cieszyć stworzoną przez nas biblioteką gier z ulubionej wersji Amigi. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby zagrać w takie tytuły jak North and South, Settlers, Cannon Fodder czy polskie gry Franko, techlandowskie Prawo Krwi albo Eksperyment Delfin w dosłownie 5 minut od pierwszego odpalenia konsoli.
Urządzenia ani pendrive nie trzeba w tym celu jakoś specjalnie modyfikować, wrzucone archiwa pobrane ze strony producenta wystarczy wypakować i romy umieścić w folderze z napisem games, potem na karuzeli z grami wybieramy znak USB, odpowiedni folder, ustawiamy opcję sortowania w wybranym romie i możemy zaczynać grę. Nie miałem problemów z lwią częścią załadowanych na pendrive romów. Zagrałem zarówno we Franko, który całkiem przyjemnie sterował się padem jak i w Kajko i Kokosza przy użyciu myszki. Sprawdziłem wiele gier i tylko w nielicznych przypadkach sterowanie odmawiało posłuszeństwa jak np. w Misji Harolda, której nie dało się w ogóle włączyć, choć zwalam to raczej na błąd romu niż samej konsolki. Ta zresztą zapewne doczeka się jeszcze szeregu usprawnień i modyfikacji od jej twórców która w przyszłości nie tylko wyeliminuje błędy emulacji, ale i dorzuci darmowe gry w postaci plików do pobrania ze strony supportu.
Świetlana przyszłość małego komputera
The A500 Mini poza sterowaniem padem i myszką daje też możliwość podłączenia joysticka na USB, niestety z braku innego takiego urządzenia niż ten od The C64 Maxi nie mogłem sprawdzić czy zadziała inny joy na usb, ale jeśli posiadacie ten od Commodorka wydanego przez RG to śmiało możecie zagrać dzięki niemu w gry z Amigi. Prawdopodobnie skorzysta z tej opcji większość posiadaczy tego joya, bo choć pad od CD32 jest bardzo fajny i wygodnie się nim steruje to podejrzewam, że większość graczy pamiętających posiedzenia przy Amidze grało jednak joystickiem, nie myśląc nawet o tym, że da się inaczej. Większość tytułów zresztą nadal obsługuje sterowanie tylko jednym przyciskiem oraz strzałkami, stąd moje podejrzenia, że skoro zdecydowano się na dołączanie repliki pada CD32 to w przyszłości sprzęt będzie pozwalał na odpalanie romów właśnie z tej konsoli.
Po weekendzie spędzonym z TheA500 Mini wiem, że ta przygoda nie zakończy się zbyt szybko. Wiele jeszcze gier z dzieciństwa zostało mi do ogrania. Nie tylko te, do których mam sentyment, jak np. crapowate Brutal Paws of Fury czy wyborne Soviet Strike albo Kajko i Kokosz, którego nie sposób przejść bez solucji. Nigdy nie grałem w Prawo Krwi, ani w Forest Dumb Forever, co zmieniło się w zeszłą sobotę. W czasie pisania tego tekstu przypominałem sobie o Duck Tales Quest for Gold, Eskadrze, Turricanie czy Wolfchild. Nie mogę więc pisać dalej tego tekstu, bo muszę wracać do gry. Niesamowicie opasła, wyposażona w doskonałe tytuły biblioteka z trzech systemów Amiga wreszcie jest dostępna dla mnie w całości i nie odpuszczę póki nie sprawdzę i nie ukończę większości zaplanowanych tytułów.
Najlepsza opcja, jeśli nie czekasz na wersję Maxi
Cały czas do głowy przychodzą mi nowe (Cool Spot, Lotus!!!) wiec jeśli tak jak ja, masz w sobie nieskończone pokłady nostalgii dla tego komputera gamingowego, to uderzaj do sklepu bez najmniejszych oporów. Jeśli jednak będzie to pierwsze zetknięcie z tymi grami i nie wiesz czy lekka sztywność sterowania i miejscami kanciastość grafiki (nie biorę za pewnik, że każdy zachwyci się kultowym Another World) to możesz poczekać na promocje albo obniżenie standardowej ceny, choć jeśli lubisz retro, to o całkowitym odpuszczeniu zakupu nie ma absolutnie żadnej mowy.