fbpx

(Spóźniona) recenzja Lost Judgment – godny następca i… mniej udany sequel fabularny

16 lutego 2023,
22:20
Danuta Repelowicz

Lost Judgment to najnowszy tytuł studia Ryu Ga Gotoku. To także kontynuacja gry Judgment, która zadebiutowała w 2018 roku, chociaż na platformach takich, jak Steam pojawiła się dopiero we wrześniu ubiegłego roku. Śmiała zmiana tonalności, odważne manewry fabularne i nowa mechanika – Judgment był przełomowym momentem w historii studia i znacząco podniósł kolejnym tytułom poprzeczkę. Sprawdzamy, jak radzi sobie z tym dziedzictwem Lost Judgment. Gotowi?

Trudno zaszufladkować Lost Judgment. Gra wymyka się wszelkim konwencjom. To bogata, rozbudowana opowieść o bolączkach japońskiego systemu edukacji i prawa, a raczej bezprawia, które panoszy się na ich styku. To także festiwal atrakcji, który wciąga na długie godziny. Rozgrywka jest różnorodna i choć pojawiają się pewne problemy, nie zmienia to faktu, że to najbardziej ambitny projekt Ryu Ga Gotoku, jaki do tej pory wypuścili. Polecamy i liczymy na kolejną część!

8 /10
Ocena redakcji
serwisu GamesGuru

Judgment z 2018 rzucił poważne wyzwanie nieco skostniałym regułom stworzonego przez Ryu Ga Gotoku świata. Miejsca napakowanych twardzieli zajęli równie sprawni (ale nie aż tak przywiązani do rozwiązywania problemów za pomocą pięści) cywile. W sequelu tej bardzo udanej gry studio znów podejmuje trudne, nieoczywiste wątki, za sprawą których po raz kolejny przekonamy się, że zbrodnia nie jest tylko domeną kryminalistów – wystarczy kilka niefortunnych zbiegów okoliczności i niewspierające środowisko, by ze spokojnego, niesprawiającego problemów człowieka zmienić się w oprawcę. Chodzi o psychiczne znęcanie się – czyli nowotwór, który nie od dziś toczy japońskie społeczeństwo.

Lost Judgment to opowieść o zbrodniach w afekcie i złu koniecznym. Tym, co je łączy, jest ból po utracie. Ból na tyle okrutny, że pociąga za sobą rząd trupów. Na marginesie prawa czają się mściciele, ale i służby publiczne, które gotowe są bronić społecznego porządku za symboliczną cenę kilku żyć. A sceną dla tego wszystkiego jest znana już z poprzednich gier Ryu Ga Gotoku Jokohama – malownicze miasto kappa i ramenu na brzegu Zatoki Tokijskiej.

Ryu Ga Gotoku Studio

Dwutorowa fabuła

Lost Judgment to ogromna gra. Gra o bardzo rozbudowanej warstwie fabularnej, która w większości ogniskuje się w dwóch wątkach – wątku szkolnym i prawnym, których wspólnym mianownikiem jest przemoc psychiczna. Każdy, kto choć trochę interesuje się japońską kulturą, będzie wiedział, jak wielkim problemem jest znęcanie się wśród młodych – w szczególności w japońskich szkołach. Temat drażliwy i bardzo nieprzyjemny – ofiary boją się mówić o problemie, a cała reszta bez mrugnięcia okiem zamiata sprawę pod dywan, bo w końcu skoro nikt się na ten temat otwarcie nie wypowiada, to znaczy, że nie istnieje. Jednak nękanie nie ustępuje, a jeszcze bardziej się nasila. Oprawcy robią się coraz bardziej śmiali, widząc, że nikt nie reaguje na ich zachowanie. Ofiary zaś stają się coraz bardziej bezsilne… I tak dochodzi do tragedii.

W 2021 roku odsetek samobójstw wśród młodzieży szkolnej osiągnął najwyższy wynik od 1974 roku, kiedy to zaczęto prowadzić te statystyki. Psychiczne nękanie, niewinne i okrutne, jest sferą, w którą prawo nie sięga. Lost Judgment stara się napisać nowe zakończenie tej (zbyt często tragicznej) historii.

Ryu Ga Gotoku Studio

Do pewnego momentu twórcom się to udaje. Powoli odkrywamy poszczególne warstwy problemu. Widzimy różne postawy, jesteśmy świadkami wybryków i nadużyć młodzieży (niektóre naprawdę mrożą krew w żyłach). Angażujemy się w problemy młodych, staramy się ich wyprowadzić na prostą. Jest to przekonujące i szczere aż do chwili, kiedy na scenę wkraczają więksi gracze, którzy za nic mają problemy szarych obywateli. To właśnie wtedy historia traci na sile i marnuje potencjał dramatyczny, który budowała przez całą resztę gry.

To ambitna próba skomentowania istotnego problemu społecznego, jednak skazana na porażkę, bo w kluczowym momencie twórcy bali się przełamać własnej konwencji. Szkoda.

Co nie zmienia faktu, że postacie dalej są napisane po mistrzowsku. Niestrudzony i chyba trochę pogubiony Yagami stara się pociągnąć do odpowiedzialności wszystkich tych, którzy mieli bezpośredni wpływ na wydarzenia napędzające fabułę – bez względu na status społeczny i uprzywilejowanie. Na pierwszy plan wysuwa się Tsukumo, który w pierwszej części był postacią drugoplanową. Kaito i Higashi urządzają urocze przepychanki nad tym, który wariant sushi jest lepszy – z awokado czy kawiorem (sprawdziłam – awokado, przepraszam, Kaito!). To wszystko bardzo ujmujące za serce małe zabiegi, które nadają postaciom niebywałej głębi.

Ryu Ga Gotoku Studio

Festiwal minigier

Wątek szkolny to tak naprawdę jeden wielki quest, w ramach którego będziemy musieli zinfiltrować kluby szkolne i skończy się na tym, że zostaniemy opiekunami wszystkich naraz. Będzie tu wszystko: taniec, robotyka, e-sport, fotografia, deskorolki, wyścigi motocykli, kluby koktajlowe, nielegalne kasyna, boks i oczywiście klub detektywistyczny. Cel jest następujący: trzeba odkryć tożsamość enigmatycznego Profesora, który zwodzi studentów prestiżowej szkoły, w której toczy się akcja. Ponieważ Profesor swe macki roztacza wszędzie, będziemy musieli poznać i zaangażować się w działalność wszystkich kółek, by potem móc wypytać ich uczniów o ich koneksje do tego tajemniczego osobnika. Ale najpierw trzeba będzie im pomóc, by w ogóle chcieli z nami porozmawiać (czytaj: najczęściej wygrać prestiżowe narodowe zawody szkół średnich w ich dziedzinie).

Czeka nas sporo pracy. Nie myślcie sobie, że ogracie wszystkie kluby w jeden wieczór. Każdy z nich to co najmniej pół dnia rozgrywki, inna mechanika, inne wymagania i w dodatku progres jest uzależniony od wysokości cech, których bohater potrzebuje, by zadawać się z określonym towarzystwem (tak jest, classic RPG move). Aby móc odblokować jeden klub, musimy pograć w drugi czasem tylko po to, by podnieść statystyki, które ten klub zapewnia. To zmusza nas do krążenia między klubami i udzielania się w każdym z nich, co z kolei bardzo dobrze przekłada się na imersję.

Ryu Ga Gotoku Studio

Same te aktywności oferują cały wachlarz ciekawych doświadczeń – choć czasami są nawet jak na standardy Ryu Ga Gotoku przeszarżowane (klub motocyklistów), to także bardzo wciągają (rewelacyjny klub bokserski). Kryją sobie wiele nawiązań i komentarzy do współczesnych problemów japońskiego systemu edukacji i nastolatków, ich zwyczajów, trendów wśród nich popularnych i mentalności. Raz nawet usłyszałam wykład na temat roli fotografii w obiektywizacji ludzkiego ego. Innym razem słuchałam o różnicach między metodologiami zarządzania projektami Agile i Waterfall. Ryu Ga Gotoku dalej bawi, uczy, inspiruje – wszystko po staremu.

To także świetna przestrzeń na rozwój postaci. Yagami w pewnym momencie przyznaje się do tego, że nie miał możliwości przeżycia okresu nastoletniego. Jak pamiętamy z poprzedniej części, chłopak odszedł ze szkoły, ponieważ jego rodzice zostali zamordowani, a on musiał zacząć pracować. Współpraca z uczniami jest dla niego okazją, żeby przepracować wynikłe z tego problemy.

Ryu Ga Gotoku Studio

Co nowego, czyli deskorolką po Jokohamie

W Lost Judgment poprawiono i dodano wszystko to, co znamy z poprzedniej części. Na szczególną uwagę zasługują tu popisowe i dobrze wyważone style walki, z których korzystanie sprawia prawdziwą przyjemność. Każdy z nich sprawdza się w innej sytuacji, a zsynchronizowane do przebojowej muzyki naprawdę robią wrażenie. Dodatkowo dostajemy do dyspozycji trzeci styl – Węża, który oprócz tego, że jest efektowny, sprawdzi się przy rozbrajaniu przeciwników. Czwarty styl – boks – można otrzymać w pakiecie DLC, ale aby z niego w pełni skorzystać, musimy odblokować techniki poprzez trening w klubie bokserskim (o którym zresztą będzie jeszcze mowa za chwilę).

Dużym udogodnieniem jest możliwość jeżdżenia po ulicach miasta deskorolką. Znacznie uprzyjemnia to poruszanie się w szczególności po ogromnej Jokohamie. Co prawda po Kamurocho też jest taka opcja, ale jego wąskie, zatłoczone uliczki praktycznie uniemożliwiają przemieszczanie się na desce. Inna sprawa, że nie spędzimy tam zbyt wiele czasu, bo 80% gry toczy się w Jokohamie. Nowa mechanika ma swoje minusy – nie można na niej jeździć po chodniku i gdy tylko się na nim znajdziemy, bohater zeskoczy z deskorolki, a my musimy wrócić na ulicę. Sam pomysł jest jednak bardzo obiecujący i znacząco urozmaica rozgrywkę.

Ryu Ga Gotoku Studio

Sekwencje pościgowe i śledcze (czyli coś, na co narzekałam przy okazji poprzedniej części) są lepiej zaprojektowane i przede wszystkim nie ma ich tak wiele. Jednocześnie w grze panuje na tyle duża różnorodność, że te elementy stają się integralną częścią rozgrywki, a nie jej podstawą. Jej detektywistyczny wymiar wzbogacają też różne gadżety, czyli np. apka Buzz Researcher, mikrofon i wykrywacz sygnałów.

Pierwsza z nich to mechanika pozwalająca na wyszukiwanie interesujących zdarzeń w mieście, czasem dostarcza także poszlak potrzebnych nam do ukończenia (albo znalezienia) zadań pobocznych i fabuły. Pozostałe dwie są tutaj, zdaje się, w ramach eksperymentu. Przydają się w szczególności do znajdywania przedmiotów takich, jak podręczniki odblokowujące techniki walki, ale nie mają wpływu na dalszy przebieg fabuły. W tym sensie to nieco zmarnowany potencjał, ale znając Ryu Ga Gotoku, pewnie badali w ten sposób grunt pod kolejne modyfikacje i możemy się spodziewać ulepszeń tych mechanik w kolejnych częściach.

Ryu Ga Gotoku Studio

Co pokochałam…

Lost Judgment daje dużo radości. Szczególnie od strony reżyserii i produkcji. Wszystkie cutscenki i walki są jak zwykle porywające i dynamiczne, a kadrowanie zapiera dech w piersiach. Animacje specjalnych technik (moją ulubioną pozostaje styl pijanego mistrza) to szczyt możliwości animacji. Postacie znane z poprzednich części powracają po raz kolejny, co oczywiście prowadzi do wielu nieprzewidzianych sytuacji, gagów i przemyśleń, za które pokochałam ich w pierwszej części. Dzięki temu, że historia ma mniejsze tempo niż poprzedniczka, jest czas i przestrzeń na ich rozwój.

Poza główną linią fabularną będziemy także zaprzyjaźniać się z kotkami. To jeden z pierwszych questów, który zrobiłam. W Lost Judgment spotkamy 10 kotów, z którymi możemy się zaprzyjaźnić. Kiedy już nam się to uda, futrzaki będą wpadały do naszego biura z niezapowiedzianą wizytą, przynosząc w darze różne rzeczy (od kamieni aż po drogocenne przedmioty). Oprócz tego, każdy z nich daje aż 5000 punktów umiejętności. Ponieważ te punkty są potrzebne, by zdobywać i odblokowywać bonusy ataku i inne techniki, których będziemy potrzebować do walki, przyjaźń z kotkami to prawdziwa inwestycja w przyszłość. Nie wspominając o tym, że zwierzaki mogą nas poprowadzić do tajemniczej budki z ramenem, która pojawia się w nocy i nigdy dwa razy w tym samym miejscu…

Ryu Ga Gotoku Studio

Jak inne gry ze stajni Ryu Ga Gotoku, Lost Judgment ma rewelacyjną muzykę, która świetnie ilustruje rozgrywkę. Tematy pościgowe czy poszczególnych styli walki to tylko niektóre z nich. Nie wspominając już o tym, że kiedy wykonywane przez nas techniki synchronizują się z rytmem, rozgrywka wkracza na jeszcze wyższy poziom. Z jakiegoś powodu przypadła mi także do gustu minigra, w której motocykliści wyglądali jak skrzyżowanie Guitar Hero z Mad Maxem i Fist of the North Star. Rzucali we mnie głośnikami i strzelali petardami. Dużo klęłam pod nosem, ale koniec końców to właśnie oni ze mną zostali. Podobnie klub bokserski i masa świetnych postaci męskich, które się w nim pojawiły.

Dodam jeszcze, że gra zainspirowała mnie do powrotu na lekcje tańca i sztuki walki. I do spróbowania sushi z awokado. To dopiero coś.

…a co chciałabym pominąć milczeniem

Jest też kilka mniej udanych aspektów produkcji. Należą do nich przede wszystkim QTE (czyli flagowa mechanika RGG), system randkowania, drony i antyklimaktyczny finał, który bardzo osłabił moc oddziaływania fabuły.

QTE (Quick Time Event) to jedna z sztandarowych mechanik studia. Pojawia się głównie w przełomowych dla fabuły walkach. W kluczowych momentach zaczyna się animacja, w której gra poprosi nas o kliknięcie odpowiednich przycisków lub klawiszy. Jeśli nie zrobimy tego poprawnie, stracimy dużą część punktów życia, a nasz przeciwnik zyska przewagę. Pomimo tego, w poprzednich produkcjach zawalenie QTE nie wiązało się z żadnymi innymi konsekwencjami. W grze Lost Judgment, jeśli nie wykonamy prawidłowo sekwencji, nie ukończymy walki, a przeciwnik będzie się cały czas regenerował.

Ryu Ga Gotoku Studio

Dlaczego to złe wieści? Mechanika jest zbugowana. Każdą z kluczowych walk musiałam przechodzić co najmniej kilka razy tylko dlatego, że gra nie zaakceptowała poprawnie wykonanej sekwencji – co widziałam na ekranie. Oczywiście bardzo źle wpływa to na wrażenia z samej rozgrywki, która bez tego byłaby bardzo satysfakcjonująca. Przeciwnicy są przecież niesamowicie angażujący, a walki wciągające i wyreżyserowane z rozmachem.

Randkowanie to mechanika, która w Ryu Ga Gotoku nie jest nowością. Każdy tytuł studia radzi sobie z nią lepiej lub gorzej. Lost Judgment niestety przechyla się w tę drugą stronę. Są cztery opcje romansowe, ale nijakie. O ile w pierwszej grze dziewczyny miały interesujące historie, tak tym razem każda z nich ma jakąś psychologiczną traumę do przepracowania, przez co zbyt często wchodzimy w rolę terapeuty i przewodnika po życiu. Oczywiście relacje z nimi są całkowicie opcjonalne, ale jeśli chcemy zdobyć osiągnięcia, musimy zaakceptować uczucia każdej z nich.

Ryu Ga Gotoku Studio

Konsternację budzi w szczególności wyznanie dwudziestoletniej (główny bohater ma w tej grze 38 lat) Minato, z którą po mieście chodzi się, jak z dzieckiem za rękę. Tym bardziej, że nie możemy odmówić, bo główny bohater (jeśli wybierzemy NIE) stwierdzi, że przecież tak nie można. Kończy się na tym, że całkiem niechcący mamy harem. Nie ma to w ogóle przełożenia na inne aspekty rozgrywki, ale gracze bardziej zorientowani RPGowo mogą poczuć się lekko sfrustrowani.

W większości przypadków Ryu Ga Gotoku świetnie radzi sobie z ogromnymi przedsięwzięciami fabularnymi, w których zwrot akcji pogania zwrot akcji, a wątki łączą się w często niespodziewany i zaskakujący sposób. Tym razem jednak twórcy (prawdopodobnie pod wpływem Toshihiro Nagoshiego, który jest reżyserem większości gier studia – a który zastąpił przy tej grze reżysera pierwszej części) chcieli przemycić więcej yakuzy do Judgment – z bardzo złym skutkiem. Zamiast historii o rozpaczy i tragedii bezsilnych rodziców cierpiących po stracie ukochanych dzieci, opowieść przez ostatni zwrot akcji zmieniła się w pozbawioną oddziaływania historię o skomplikowanych interesach społeczno-politycznych i ich stróżach. Nie zaś o nieudolnym prawie i jego ofiarach, co było siłą części pierwszej. Tych w głównej serii Yakuza było już przecież wystarczająco wiele. Z tego powodu nie było tym razem takiego efektu WOW! jak w przypadku pierwszej gry.

Wreszcie, drony. W pierwszej części Yagami i spółka korzystali z dronów, najczęściej po to, by prowadzić śledztwo na odległość. W Lost Judgment służą głównie do wyścigów, przez co prawie całkowicie o nich zapominamy. Szkoda.

Ryu Ga Gotoku Studio

The Kaito Files – czy warto?

Wydany pod koniec marca ubiegłego roku dodatek The Kaito Files to dodatkowa płatna zawartość, w której wcielamy się w Masaharu Kaito, jednego z głównych bohaterów serii Judgment. Choć dodatek sam w sobie ma charakter fabularny, to udaje mu się osiągnąć to, czego nie potrafiła podstawowa gra – i z dokładnie tego samego powodu. To emocjonująca, trzymająca w napięciu, ale i też bardzo osobista historia, w której Kaito stawia czoła swej przeszłości. Jego postać natomiast zyskuje zupełnie nowy wymiar osobowości – co sprawia, że po prostu kochamy go jeszcze bardziej. Finałowa walka to z kolei jeden z najbardziej dramatycznych i angażujących pojedynków w dorobku Ryu Ga Gotoku. Zdradzę tylko, że chodzi o coś większego, niż śmierć i życie… Ale sprawdźcie sami.

Kaito ma tutaj do dyspozycji własne „narzędzia” detektywistyczne (choć może po prostu nazwijmy rzeczy po imieniu – zmysły) i style walki. Chociaż spełniają dość podobne zadania do gadżetów Yagamiego z głównej gry, sugerują, że Kaito w dalszej części serii stanie się grywalną postacią i osobiście bardzo na to liczę. Ten dodatek jak nigdy wcześniej pokazał, jak wielki potencjał ma postać Kaito – i że RGG nie spoczywają nigdy na laurach. Oby tak dalej.

W kolejnej części liczę na infiltrację klasztoru Shaolin i questy spod znaku kina Hong Kong. I może wreszcie doczekam się karaoke…

Ryu Ga Gotoku Studio

Danuta Repelowicz

Niepokorna dusza kochająca wulkany, naukowców, rocka i magiczne moce. Filmoznawczyni ze słabością do azjatyckich filmów, seriali, wiedzy tajemnej, gier i science fiction w każdym wydaniu. Poza tym wielbicielka kotów i wojowniczka Shorinji Kempo stopnia 4 Kyu. Stale poszukuje nowych inspiracji i żaden temat jej niestraszny. Spotkacie ją na walkach rankingowych w Tekkenie 8, gdzie stylowo rozkłada przeciwników na łopatki z pomocą swego ukochanego Lee Chaolana.