Od premiery Boss Monster minęło ponad dziesięć lat. W międzyczasie pojawiło się kilka dodatków i samodzielnych kontynuacji. Super Boss Monster można traktować jako zwieńczenie dotychczasowych prac, wyciśnięcie z serii samego mięska. Jest klimatycznie, jest zabawnie, ale to wciąż losowy filler. Bynajmniej nie jest to wada, chyba że ktoś szuka skomplikowanego symulatora budowania lochów.

Budujemy!
Zasady Super Boss Monster można streścić w mniej niż pięć minut. Kluczem do sukcesu jest odpowiednie budowanie komnat, tak by równocześnie wabiły skarbami bohaterów oraz zadawały wymaganą liczbę obrażeń. I tu tak naprawdę czeka nas najtrudniejsza decyzja. Wiedząc, jakiego rodzaju bohaterowie kręcą się po mieście, będziemy konkurować z pozostałymi graczami o atrakcyjność naszych podziemi, czyli liczbę ikonek skarbów pasujących do ikonki skarbu na karcie bohatera. Bohater bowiem skusi się na próbę splądrowania tych podziemi, w których jest najwięcej interesujących go skarbów. Teoretycznie proste, ale jedno to zwabić naiwniaka, a drugie to pokonać go w nie do końca uczciwej walce. Karty komnat bowiem, oprócz wspomnianych ikonek skarbów, mają jeszcze informację, ile zadają obrażeń. A jak nietrudno zgadnąć, im więcej ikonek skarbów, tym raczej mniejsze obrażenia. W ten oto sposób musimy podjąć decyzję, czy skupiamy się na ikonach skarbów (co zwłaszcza w początkowej fazie gry może narazić nas na otrzymanie punktów karnych, gdy bohater pokona nasze komnaty), czy na obrażeniach (które na nic nam się nie zdadzą, gdy nie skusimy żadnego bohatera).

Kusimy!
Wraz z upływem kolejnych rund, gdy zbudowane będziemy mieć już po pięć komnat, zadawanie obrażeń bohaterom nie będzie aż tak wielkim wyzwaniem. Wtedy to zaczyna się prawdziwy konkurs piękności złych i niedobrych władców podziemi. Każdy będzie stawał na głowie, byle tylko zaimponować bohaterom i zaprosić ich na niezobowiązujący spacer po komnatach pełnych plugastw i zepsucia. Jest to o tyle trudne, że nie mamy pojęcia, jacy bohaterowie wpadną do miasta w następnej rundzie. Często więc dochodzi do sytuacji, gdzie nasze idealnie zaprojektowane podziemia świecą pustkami, bo akurat wylosowali się herosi szukający zupełnie innych skarbów. Stajemy wówczas przed trudnym dylematem: czy odpuścić rundę w nadziei, że w następnej nam się poszczęści, czy podjąć próbę przebudowania podziemi nawet kosztem obrażeń, byle tylko skusić bohatera.

Sługusy
Nową rzeczą w Super Boss Monster są sługusy, których na początku każdej rundy wysyłamy do miasta. Rozwiązanie to zmniejsza losowość rozgrywki, wszak możemy dostać jeden pożądany symbol lub ściągnąć konkretnego bohatera bezpośrednio do naszego lochu (wzmocnionego o dwa życia). Czym jednak byłby Super Boss Monster bez negatywnej interakcji? Osobiście odczuwam niepokojącą satysfakcję, gdy uda mi się przekierować bohatera do wrogich podziemi, mając przekonanie graniczące z pewnością, że przejdzie wszystkie komnaty i szturchnie przeciwnika we wrażliwe miejsce. Działa to zwłaszcza w drugim etapie rozgrywki, gdy do miasta zaczynają trafiać legendarni bohaterowie, których znacznie trudniej pokonać.
Skoro o negatywnej interakcji mowa, to należy pochylić się nad kartami zaklęć. To kolejny element umożliwiający nam psucie krwi pozostałym graczom. Nie ma nic przyjemniejszego jak zamrozić najlepszą komnatę rywala i patrzeć, jak zaczyna do niego docierać, że jednak nie wygra tego pojedynku. Szkoda tylko, że kart jest relatywnie niewiele, co negatywnie wpływa na regrywalność. Z pomocą przychodzą wcześniej wydawane odsłony serii oraz dodatki, które można łączyć z Super Boss Monster, niemniej w tej recenzji skupiam się wyłącznie na zawartości pudełka podstawowego.

Schematyczność
Super Boss Monster należy traktować jako lekki, humorystyczny filler, i jako taki sprawdza się świetnie. Jako że rozgrywka jest krótka i dynamiczna, można przymknąć oko na losowość, która i tak wydaje się mniejsza niż w poprzednich odsłonach serii. Niestety nowa podstawka nie uporała się z problemem schematyczności rozgrywki. Tu każda kolejna partia wygląda dość podobnie: najpierw skupiamy się na zadawaniu obrażeń przez nasze komnaty, później na wabieniu bohaterów. Nie jest to wada dyskwalifikująca Super Boss Monster, zwłaszcza że negatywna interakcja potrafi zepchnąć ją na dalszy plan, niemniej warto mieć na uwadze, że nie jest to tytuł, który codziennie będziecie odkrywać na nowo.
Grę otrzymałem od wydawnictwa Muduko, co nie miało wpływu na treść recenzji i wystawioną ocenę.