Codzienna dawka planszówkowych nowin!

Wracaj do nas regularnie i bądź na bieżąco!

Recenzja Spicy – Karta prawdę ci powie

10 marca 2024,
20:58
Daniel Brzost

Spicy jest imprezówką tak klasyczną jak partyjka w karty u cioci na imieninach. To praktycznie karcianka biesiadna. W zasadach prosta jak wszystko, w co grało się na przerwie. Każdy załapie, o co chodzi, a po kilku rozdaniach będzie wymiatał. Więcej do szczęścia nie trzeba.

8 /10
Ocena redakcji
serwisu GamesGuru

Klasyczna gra w karty

Łatwość tłumaczenia

Lotność rozgrywki

Knajpiany klimacik

Syndrom jeszcze jednego rozdania

Pojechany styl ilustracji

Doczepione karty zasad specjalnych

Spicy to taka gra, która szturmem może podbić kolonijne stołówki, konferencyjne salki przymusowych wyjazdów integracyjnych oraz spontaniczne imprezy i nasiadówy dziejące się byle gdzie, byle z kim. Zasady tłumaczysz szybciej niż zdążysz zapomnieć imiona nowych serdecznych kolegów z ogniska. Prawdopodobnie ktoś już wcześniej grał w coś podobnego, więc łatwiej będzie się przy kartach zakumplować.

Puzdereczko z przyprawą

Spicy mieści się w pudełeczku, które spokojnie mogłoby zawierać takiego pasjansa na dwie talie, jakim zabijają czas popołudniami leciwe ciotki od kotów i robótek ręcznych. Tylko ta okładka może wzbudzać uzasadnione obawy, że coś tu jest raczej nie ten teges. Spicy bez znieczulenia bije po oczach taką dawką oczopląsu, że wbrew zdrowemu rozsądkowi, aż ma się ochotę sprawdzić, co się tam poodprzyprawiało. Tonący w błyszczącej pozłocie odpustowej chińszczyzny kot, może tygrys, czy inne licho, zieje tak srogim płomieniem, jakby się lego nażarł. Zdecydowanie moje klimaty.
Karty też są ilustrowane w koty. Artysta uchwycił je w trakcie konsumpcji. Nie wadzi to. I tak znaczenie ma tylko kolor oraz liczba. Ale widok obsmarkanych po spożyciu przypraw kotów robi wrażenie.

Spajsy znaczy melanżyk

Spicy ma wprowadzenie fabularne. Coś tam, że trzy koty mają smaka akurat na to, co może im zaszkodzić. Smacznego, ja już chcę grać.
Spicy ma też zasady, z których zapamiętać należy to, że trzeba kłamać i lepiej robić to dobrze. Jeśli kiedykolwiek byliście zmuszeni odpowiedzieć na z pozoru niewinne pytanie o to, ile kosztowała ta nowa gra na półce, to już jesteście mistrzami.
Spicy ma taki flow rozgrywki, jakby ktoś wziął grę, którą pamiętasz z podwórka i zrobił z niej grę.
Spicy to nie jest kolejna giereczka imprezowa. Ta gra jest imprezą.

Gramy w pikantne

Teraz słuchajcie, bo nie muszę powtarzać. Rozdaje się po sześć kart. Taki sprytny myk na karcie niby że końca świata pokazuje, gdzie ją należy skitrać w stosie dobierania, żeby gra wiedziała, kiedy ma się skończyć. Trzeba pozbyć się wszystkich kart z ręki, żeby pozyskać kartę trofeum. Jak zdobędziesz takie dwie, to wygrałeś bez żadnych ceregieli. W każdym innym przypadku liczy się punkty za zdobyte karty i trofea. Jeżeli nikomu nie udało się wygrać przez nokaut, Spicy kończy się, kiedy wyjdą wszystkie trzy trofea po jednym na łebka, albo zostanie odgrzebana karta końca świata. Liczy się po punkcie za zgarniętą kartę plus ewentualnie dycha z trofeum. Odejmuje się po punkciaku za każdą kartę pozostałą na ręku. Kto uciułał najwięcej, ten wygrywa.

Skądś znam ten smak

Kto grał w Oszusta, lub słyszał o inszym Cyganie, temu rozgrywka będzie pachnieć swojską ściemą. Rozpoczynający wykłada zakrytą kartę deklarując jej kolor i wartość. Reszta graczy podąża za przyprawą przebijając domniemaną liczbę. Można spasować i dobrać kartę. Cała zabawa w tym, że każdy może, a nawet powinien łgać jak pies już od samego początku. Stale rosnący stosik nieprawdopodobieństwa trzeba spróbować zgarnąć dla siebie sprawdzając, jak bardzo nakłamał poprzedni gracz. Zakwestionować można kolor lub liczbę, nigdy obie kategorie na raz. Przyłapany na gorącym uczynku musi dociągnąć dwie karty, a przenikliwy weryfikator zdobywa wyłożone karty do zapunktowania. Jeżeli poddana w wątpliwość cecha karty okaże się prawdziwa, wtedy domorosły inkwizytor łyka karne karty, a dwulicowy ściemniacz zgarnia nagrodę za prawdomówność. Cała zabawa polega właśnie na tej zgaduj zgaduli.

Spicy to gra blefu. Nie liczy się, co masz na ręku, tylko jak dobrze potrafisz bujać. Tutaj trzeba nawet blefować, że się blefuje. Z pomocą przychodzi znajomość podstaw kompozycji talii. W kartach są po trzy numerki od jeden do dziesięciu w każdym z trzech kolorów. Jak gracie na pięciu i masz rozdane dwie czerwone ósemki, to raczej będziesz mógł obstawiać w ciemno, że ktoś mija się z prawdą, kiedy nadejdzie właściwy czas. Żeby nikt nie czuł się zbyt pewnie, w grze jest też pięć kart uniwersalnej przyprawy co do koloru i uniwersalnych liczb w temacie cyferek. Z tymi półdżokerami trzeba się liczyć, bo lubią wyskakiwać akurat wtedy, kiedy strzelasz na pewniaka. Karta kończąca grę eliminuje część kart z rozgrywki, zatem zawsze jest takie ziarenko niepewności gotowe wykiełkować nagłą beką w najmniej spodziewanym momencie.

Sczypta pikanterii

Te karty w Spicy to niby chili, wasabi i pieprz jakiś taki niebieski, lecz z kim bym nie grał, operowało się kolorem, jak nakazuje przyzwoitość. W grze na ściemy prawie niczego nie można być pewnym. Nie wiem kim jesteś, jak się nazywasz, ani co robisz przy moim stole o pierwszej nocy, ale nie miałeś prawa wyłożyć tej zielonej szóstki, co zaraz udowodnię.
Są tacy, co będą blefować, że blefowali w potrójnym blefie. Inni bezczelnie wyłożą całą prawdę na stół. Jeden będzie liczył, co już zeszło, drugi pójdzie na czuja. Ktoś będzie jechał nawet na cudzym farcie, żeby uzbierał się większy stosik do zabrania. Można punktować kogoś karta po karcie, żeby zgarniał dwie karne i za szybko się nie wystrzelał. Każdy cygani, jak mu w duszy gra.

Doprawione do smaku

W Spicy prostą imprezówkę zawsze można „dogejmerzyć” za pomocą kart doprawienia. Istnieją one po to, żeby wprowadzić do rozgrywki specjalne zasady. Jak ekipa czuje się mocna pamięciowo, to można używać więcej niż jednej. W grze, która najlepiej sprawdza się w stanach zbliżonych do ograniczonej poczytalności, dodatkowe komplikatory tylko wybijają z rytmu. Karta, która robi, że sześć równa się dziewięć, jeszcze jakoś ujdzie, bo łatwo ją spamiętać i może się nomen omen pieprznie skojarzyć w kulturalnym towarzystwie. Większej potrzeby doprawiania Spicy nie widzę. To nie jest gra na palenie zwojów, tylko na lajtowe odmóżdżenie.

Posyp jeszcze

Gra skaluje się przyzwoicie w zależności od wielkości imprezy. We dwoje Spicy to takie wzajemne wywoływanie się do tablicy.  Kłamstwo zawsze ma krótkie nogi, daleko od stołu nie ucieknie. Częściej sprawdza się kartę, zanim stosik przypraw zdąży urosnąć. Większa ekipa gwarantuje odpowiednio solidniejszą dawkę zdrowej paranoi ale też większe łupy. Z drugiej strony, aż się prosi o jakiś jajcarski tryb solo. Może coś w ten deseń: „Wcale nie potrzebuję kolejnej planszówki, ale dwie to już inna para kaloszy.”

Spajs jest najs

W temacie Spicy nie będę ściemniać, tu chodzi o zabawę. To jest Oszust dla posiadaczy kallaxów. Kładziesz pudełeczko na stole. Ludzie pytają: „Ale o co ci chodzi?” A ty mówisz, o co biega. I sobie gracie. Jedenastu na dziesięciu dentystów będzie się przy Spicy dobrze bawić. Stomatolodzy polecą znajomym. Protetyk zaprosi cię na grilla. Chociaż tutaj obstawiałbym, że to jednak na fifty fifty ściema.

Mogłem powiedzieć „Sprawdzam!” Spicy dzięki zagraniu bez blefu ze strony Portal Games w ramach współpracy barterowej.

Daniel Brzost

Na codzień dzielny mąż i dumny ojciec dwóch giermków. Z planszówkami za pan brat od nie-pamięta-kiedy-ale-prawdopodobnie-tuż-przed-wyginięciem-dinozaurów. Gdy nie gra w planszówki, spędza czas przy ulubionej książce. Oczywiście nie jego, bo ktoś musi czytać dzieciom. Planszówki są dla niego jak fasolki z Harry’ego Pottera. Grunt, aby nie otrzymać do ręki tej, której jeść nie chce nikt.

Komentarze

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze