Recenzja Gran Turismo 7 pędząca pod prąd negatywnych komentarzy

5 kwietnia 2022,
15:01
Tomasz Wasiewicz

Ten tekst powstaje dość późno od premiery samej gry. W tym czasie wydarzyło się sporo rzeczy, za które produkcja ze stajni Sony zebrała, zupełnie słusznie, lamentujące głosy. Żeby daleko nie szukać. Mikrotransakcje ujawnione w dniu premiery, niedostępne w wersjach rozesłanych do recenzji. Zawyżone ceny samochód wymagające wielu godzin grania by zdobyć te najcenniejsze. Wgrywanie poprawek na serwery, które uniemożliwiło granie w tytuł wymagający stałego dostępu do tych serwerów na około dobę. No dobrze, ale mało tu jest informacji o samej grze, prawda? Zostańcie ze mną, by dowiedzieć się o niej więcej.

Wyścig starych Mercedesów

Chociaż wszystkie zarzuty, które pojawiły się we wstępie są jak najbardziej karygodne i nie powinny się pojawić w tytule tak ważnym dla konsoli PS5, nie zmieniają one faktu, że Gran Turismo 7 to wciąż niesamowicie dobra gra. To gra, której producenci wsłuchali się w rynek i zaoferowali tytuł dobry dla tych sprawdzających zużycie opon, ilość paliwa w baku, czy mających potrzebę, by zajechać swoim autem na myjnię. Nie zapomniano jednak o takich graczach jak ja, szukających odpowiednika Forzy Horizon, bez potrzeby kupowania osobnej konsoli. Jeśli musicie mieć wszystkie najdroższe samochody koncepcyjne i wkurza was potrzeba żmudnego grania, by je zdobyć bez dodatkowego płacenia, śmiało odejmijcie punkt od noty końcowej. Ja nie będę grał w tę grę na tyle dużo, żeby aż tak mnie to uwierało.

9.0 /10
Ocena redakcji
serwisu GamesGuru
  • Przystępna dla laików i niedzielnych kierowców
  • Grafika pojazdów
  • Możliwości dostosowania gry pod swoje preferencje i umiejętności
  • Mnogość aktywności, które sprawiają, że nigdy Ci się nie nudzi
  • Dużo samochodów do wyboru…
  • … które niejednokrotnie kosztują krocie
  • grafika innych elementów niż samochody
  • konieczność bycia podpiętym do serwerów gry, by móc się nią cieszyć

Gran Turismo vs Forza Horizon

Od lat szukam gry, która da mi te same wrażenia jakie mam jeżdżąc w ścigałce Zielonych. Ani jednak seria Need For Speed, ani GRID nie były droidami, których szukam. Nie będę ukrywał, że seria Forza Horizon to dla mnie ideał, jeśli chodzi o wrażenia z gry, którą chcę odpalić na dwadzieścia-trzydzieści minut, przejechać dwa-trzy wyścigi różnymi samochodami, w zależności od nastroju. Raz będzie to Ford Mustang, kiedy indziej Lamborghini, a jeszcze, kiedy indziej Jeep Wrangler. Pierwszym wybiorę proste trasy, gdzie liczy się bardziej moc silnika od finezji skręcania. Lambo będę trzymał się zakrętów i korzystał z niesamowitego przyspieszenia od 0 do 100. Jeepem zaś przemierzę dżunglę wzdłuż, rozchlapując wodę i podziwiając promienie słoneczne przebijające się przez roślinność.

Widok zza kierownicy

No dobrze, a teraz, po mojej reklamie, kiedy już wróciliście z zakupów nowego Xboxa w pakiecie z Forzą, jak sprawa się ma z GT7? Muszę przyznać, że początkowo przestraszyłem się próby dość nieudolnego kopiowania dzieła Microsoftu. Szybko jednak zmieniłem zdanie. Po prostu Gran Turismo wyciągnęło rękę do niedzielnych graczy i dało nam (tak, zaliczam się właśnie do tej grupy) możliwość obcowania z tym tytułem po swojemu. Ułatwienia takie jak automatyczna skrzynia biegów, brak zużycia się samochodu w czasie wyścigu, czy nawet opcja, że gra sama za nas hamuje są dostępne w większości wyzwań. Są jednak też takie, gdzie musimy się posiłkować wyłącznie naszymi umiejętnościami, ale o tym w osobnym akapicie. Tak jak kupiłem Gran Turismo Sport na PS4, zagrałem godzinę i natychmiast sprzedałem, tak tutaj tytuł bardzo mocno konkurował z Elden Ring, które na 99% zostanie moją grą roku 2022.

Driftujący samochód

Wstydliwe wyznanie recenzenta

Kocham jeździć samochodem, a właściwie to każdym pojazdem, który ma cztery koła, silnik i kierownicę. Jeździłem wieloma osobówkami, półciężarówkami, mobilną lodziarnią i to po lewej stronie! Uwielbiam to uczucie, kiedy wsiadam do nowego samochodu i mogę się zacząć go uczyć. Jak przyspiesza, na którym biegu jest najbardziej dynamiczny, jak się nim parkuje, jaki ma skręt kół, jak trzyma się zakrętów przy większych prędkościach. Jeśli zaś chodzi o gry, cóż, najczęściej ląduję na bandzie, innym samochodzie lub wyrzuca mnie z zakrętu, tak, że z walki o pierwsze trzy miejsca spadam na ostatnie. Kompletnie nie czuję elektronicznych pojazdów. Do tej pory uwielbiana przez większość kamera z wnętrza auta była dla mnie niedostępna. Ścigałem się w widoku z trzeciej osoby, najlepiej oddalonym. Było w tym trochę radości, ale to nie mogło być to.

Samochody szykujące się do startu w wyścigu

Dla kogo jest ta recenzja?

Zatem tak, jeśli przybyliście tutaj w poszukiwaniu tekstu kogoś, kto zna serię od podszewki czy zna różnicę pomiędzy parametrami technicznymi Porsche w GT4 i dlaczego zmienili je w siódemce, to nie to miejsce. Mimo wszystko uważam, że dzięki mnie możecie spojrzeć na tytuł oczami, kogoś, kogo macie w swoim otoczeniu. Wasza partnerka, partner, brat, siostra, mama czy tata też może chcą z wami pograć a nie mają waszych umiejętności graniczących z oblaniem testu Turinga. Natomiast, jeśli lubicie sobie od czasu do czasu pojeździć ulubionym samochodem, na którego może nie być was stać lub stać, ale nie możecie sobie pozwolić na wyścigi na prawdziwym torze, a chcecie pojeździć po Nürburgring, to śmiało czytajcie dalej. To także tekst kogoś, kto długo szukał luki zrobionej przez brak Forzy na konsoli Sony, ale to już akurat mogliście się domyślić wcześniej.

Tryb podzielonego ekranu

3… 2… 1… Start!

Gran Turismo 7 powoli wprowadza nas w kolejne atrakcje, jakie ma do zaoferowania. To znaczy, że nawet nie możemy odpalić trybu dla wielu graczy, jeśli nie ukończymy wcześniej paru wyścigów, a najlepiej i kilku zadań kampanii fabularyzowanej. Ciężko tu mówić o fabule, stąd inne słowo w poprzednim zdaniu, ale jednak, ktoś coś od nas chce i coś do nas mówi. Całość wątku głównego ma miejsce w kawiarni, a kolejne zadania są przedstawiane nam jako nowe menu. Nie wiem skąd pomysł na takie rozwiązanie, ale dość szybko zapomina się o logice „zamówienia” trzech różnych Camaro zamiast waniliowego latte na mleku owsianym. Kawiarnia to miejsce nie tylko spotkania ze zlecającym nam zadania baristą, ale też innymi jej bywalcami, którzy chętnie opowiedzą nam pełną historię danego modelu samochodu, czy uraczą nas ciekawostką o naszej Toyocie AE86. Wszystkie te materiały są przygotowane bardzo porządnie i z przyjemnością się je ogląda słuchając tych informacji jakich pewnie sami byśmy nie wyszukali.

Ciekawostki o Chevroletach

A co po kawie?

Realizując kolejne zadania od baristy zdobywamy nowe samochody. Około dziesięciu godzin zajęło mi zebranie pierwszych pięćdziesiąt pojazdów. Moim zdaniem to super tempo. Zaczynamy od różnych starszych konstrukcji, jak wspomniany AE86, ale też mamy możliwość sprawdzić, jak zmieniły się Corvette, Mustang czy Camaro. Za kierownicą tych ostatnich usiądziemy już w modelach z XXI wieku. Oczywiście, jeśli jesteście fanami mniej popularnego modelu, to może chwilę wam zająć jego pozyskanie. Okazji jest ku temu sporo. Wraz z kolejnymi poziomami kierowcy odblokowywane są nowe atrakcje na mapie miasteczka, które służy w Gran Turismo 7 za hub. Początkowo będziemy mogli kupić tylko używane, losowo dodawane samochody. Później zyskamy dostęp do wszystkich dealerów na świecie (z jakimi twórcy podpisali umowy licencyjne), a jeszcze za trochę do luksusowego salonu unikalnych konstrukcji, w tym takich, których dosłownie wyszło kilka sztuk na całym świecie. Ja nie mogłem się oprzeć pokusie i uzbierałem na Mustanga G.T. 350 z 1965 roku, przebudowanego przez samego Shelbiego. Dostępny był też XNR, o którym więcej mogliście dowiedzieć się oglądając program Mistrzowie renowacji samochodów na Netflix (gorąco polecam!).

Widok na miasto z atrakcjami w grze

Wiemy na co wydawać pieniądze, a gdzie je zdobywać?

Oczywiście możemy po prostu iść zgodnie z główną linią fabularną i rozgrywać wyłącznie wyścigi, które gra nam podsuwa. Kolejne tory odblokowane są także wraz z postępami. Łącznie trzydzieści lokacji, w każdej po kilka różnych torów. Nic nie stoi na przeszkodzie by pościgać się poza zadaniami dla zabawy bądź zdobycia ekstra waluty. To co mi sprawiło najwięcej frajdy, a jednocześnie mam poczucie, że uczyniło mnie lepszym wirtualnym kierowcą, to dwa typy wyzwań – kursy na różne prawo jazdy oraz zestawy wyzwań. W obu zdobywamy szybko całkiem pokaźne sumy, a za wykonanie każdej serii zdobywamy nawet dwa samochody do kolekcji. Pierwszy za posiadanie minimum brązowego medalu lub piątego miejsca tam, gdzie jedziemy cały wyścig, drugi za złote medale i oczywiście bycie najszybszym.

Zestaw wyzwań w ramach kursu na prawo jazdy

Nie wiem jak to się stało, ale autentycznie kursy na prawo jazdy sprawiły, że zacząłem lepiej jeździć. Cała seria składa się z krótkich, najczęściej kilkudziesięciu sekundowych wyzwań. Na przykład, przejedź łuk o dużym kącie skrętu, czy kilka zakrętów jeden po drugim. Do każdego zadania dostajemy film instruktarzowy, co i jak należy zrobić. Później wystarczy zrobić dokładnie to samo. Brzmi prosto, ale limity czasowe są tak wyśrubowane, że aby zdobyć złoto trzeba się porządnie przyłożyć. Punktuje to jednak później na torze. Podoba mi się też, że każdy kurs prowadzony jest przez prawdziwych kierowców, którzy zjedli zęby na danym torze w rzeczywistości, na trasie którego się szkolimy. Czuję, że ktoś dostrzegł potencjał w mniej hardkorowych graczach i wyciągnął do nas dłoń, jednocześnie robiąc to bardzo mądrze. Druga kategoria wyzwań stawia na więcej zabawy, chociaż i nauki tu nie zabraknie. Będziemy musieli dojechać jak najdalej z określoną ilością paliwa w baku prowadząc pickup – Forda Raptora lub driftować Mitsubishi Lancerem. Będzie też okazja przejechać się autami, na które jeszcze trochę nie będzie nas w grze stać. Daje to fajną odskocznię dla kolejnych wyścigów Nissanem Fairlady czy Mazdą Eunos.

Mustang GT350 Shelby

Tytułowe negatywne komentarze

Są jak najbardziej uzasadnione. Gra zdecydowanie zbyt nachalnie zachęca do zakupu wirtualnej waluty, za tę zdobytą ciężką pracą w prawdziwym świecie. W pełnopłatnym tytule takie zachowanie nie przystoi, a fakt, że mikrotransakcje pojawiły się dopiero po premierze nie pomaga w obronie deweloperów. Jest też system, który moim zdaniem nie do końca działa. Za różne akcje w Gran Turismo 7 zdobywamy kupony na loterię. W tych można wygrać tak walutę, nowe samochody jak i części do tuningu do nich. Znając trochę zasady jakimi rządzi się statystyka ciężko uwierzyć, że na jakieś pięćdziesiąt kuponów tylko trzy razy nie dostałem minimalnej nagrody. Co do części, to choć tak jak pisałem dostajemy nowe auta, to często trzeba je podrasować, żeby móc się mierzyć z konkurencją na torze. Tuning każdego to grube dziesiątki tysięcy, a gdzie tu jeszcze kupno nowych samochodów? Za wyścig dostajemy zazwyczaj kilka tysięcy, pojazdy z górnej półki to wydatek co najmniej miliona. Także nie dziwne, że ludzie zaczęli narzekać. Tym bardziej, że drogich modeli jest naprawdę sporo.

Karta menu z zadaniem fabularyzowanym

Inną kwestią są problemy techniczne. Boleśnie przekonałem się o tym, kiedy wykonywałem dzienny trening (kolejne dziwne nazewnictwo, zwłaszcza że ikona za nią odpowiadająca, to biegnący człowiek) i za serię bez przerwy otrzymywałem losy z bogatszą pulą nagród. Nagle, gdy twórcy wyłączyli serwery, gra była niedostępna przez około dobę, kasując moje postępy dziennych treningów. Tytuł był niegrywalny, bo wymaga stałego połączenia z serwerami. Jako zadośćuczynienie dostaliśmy za to milion wirtualnej waluty, więc w sumie jestem na plus. Kolejną poruszaną kwestią są brzydkie twarze widowni w powtórkach. Nie przyszło mi do głowy jednak, żeby się tym tematem zajmować samemu, bo dla mnie w tej grze najważniejsze są samochody, a te wykonane są z dbałością o najmniejsze detale.

Ekskluzywny salon z używanymi samochodami

W kontrze do innych

Nieważne czy gram sam, czy patrzę jak moja partnerka jeździ swoim ulubionym Fordem F-150 SVT Rapotrem (posiada też jego model z Lego), czy ścigałem się w wydarzeniu online zorganizowanym przez kumpla (ach te gokarty!), czy robiąc sobie przerwę w pracy pokonywałem kolegę na podzielonym ekranie, bawię się świetnie. Tym bardziej widząc, że twórcy pomyśleli o różnej wielkości monitorach w naszych domach i na dużym TV widok zza kierownicy wygląda inaczej niż na 24” ekranie monitora, a na podzielonym ekranie jeszcze inaczej. Zawsze tak, by jak najwygodniej graczom prowadziło się ich samochody. Dodatkowo GT7 sprawiło, że po dwudziestu ośmiu latach od premiery pierwszego Need For Speed pokochałem widok zza kierownicy. Zrobiło też ze mnie lepszego wirtualnego kierowcę, za co będę mu na długo wdzięczny. Nie potrzebuję wydawać tony prawdziwych pieniędzy na wszystkie auta. Wciąż nie kupiłem nic za swój milion od deweloperów. Po prostu miło spędzam czas z grą i chyba to jest najlepsza recenzja tego tytułu.

Widok zza pleców na gokart

Tomasz Wasiewicz

Przede wszystkim jestem graczem. Uwielbiam fantastykę w każdej postaci. Od książek, przez filmy, muzykę, komiksy, po gry. Jestem niepoprawnym kolekcjonerem, zwłaszcza jak gry mają w zestawie steelbook. Zapraszam na mój Instagram po więcej szczegółów. Mimo kariery zawodowej związanej z innymi tematami najbardziej lubię rozmawiać o grach. To jak, pogadamy?