Recenzja filmu One Piece Film: Red – piosenka jest dobra na wszystko?

9 listopada 2022,
19:57
Danuta Repelowicz

One Piece, król shounenów i niekwestionowana legenda japońskiej popkultury po raz pierwszy na polskich ekranach! Miliony sprzedanych biletów, szaleństwo w weekendy otwarcia, billboardy na New York Times Square – w takiej właśnie oprawie wszedł do kin najnowszy film z uniwersum. Oto nieco spóźniona, ale nie mniej entuzjastyczna recenzja naszej redakcji. Panie i panowie, na naszych oczach pisze się historia!

Najnowszy film One Piece to zdecydowanie szalona jazda. Łączy w sobie wszystko to, co znamy z anime z ciekawymi eksperymentami wizualnymi. To dodaje formatowi dużo świeżości. W połowie koncert, w połowie film, spełnia swoje zadanie jako kolejna odsłona uniwersum. Studiu Toei życzymy więcej odwagi i mniej opieszałości w produkcji, bo kombinują w dobrą stronę.

7 /10
Ocena redakcji
serwisu GamesGuru

Wieść o polskiej premierze najnowszego filmu kinowego One Piece zastała mnie na wakacjach w Hiszpanii. Nie mogłam jednak nie myśleć o tym, co to oznacza – że po latach oczekiwania polski rynek filmowy w końcu zwrócił uwagę na potencjał drzemiący w społeczności fanów mangi i anime. Bo chociaż filmy te w dystrybucji się pojawiały, to jednak rzadko i na krótko, w dodatku ograniczały się do bardziej popularnych twórców – jak Hayao Miyazaki. Nawet, jeśli za granicą święciły ogromne tryumfy (np. Demon Slayer: Infinity Train), do Polski się nie przedostawały. Dystrybutorzy przez wiele lat pozostawali ślepi i głusi na głosy polskich fanów japońskiej popkultury. Ten rok jednak okazał się przełomowy. One Piece Film: Red to już czwarty film anime, który można zobaczyć w kinach komercyjnych w tym roku (pozostałe to Belle, Jujutsu Kaisen 0 i Dragon Ball Super: Super Hero)- a dla nas, polskiego fandomu One Piece, wydarzenie epokowe! Przekonajmy się jednak, jak wypada sam film.

Standardowa konwencja One Piece

Fabularnie, Red ma dość prostą, nieskomplikowaną konstrukcję i podąża ścieżką wyznaczoną przez poprzedników: załoga Słomkowego Kapelusza przybywa na wyspę muzyki, Elegię, która przez cały film będzie też służyła jako miejsce akcji. Po jakimś czasie pojawiają się pierwsze oznaki, że nie wszystko jest tam takie, jak się wydaje i bohaterowie zostają zamieszani w konflikt, w którym stawką jest życie bardzo dużej liczby ludzi. Uta, kumpela Luffy’ego z dzieciństwa zamierza ocalić za pomocą muzyki nieszczęśliwych, pokrzywdzonych przez los ludzi – ale sposób, w jaki zamierza tego dokonać, jest co najmniej pokręcony. Gdyby Uta była w Personie, to by miała pałac, pomyślałam w pewnym momencie. Zdarzenie budzi zainteresowanie na tyle duże, że interesują się nim kluczowi gracze świata One Piece – marynarka, światowy rząd, służące im organizacje wywiadowcze i oczywiście najbardziej notoryczne załogi pirackie. To wszystko zazwyczaj prowadzi do widowiskowego finału, w którym bohaterowie prezentują swoje najbardziej popisowe techniki, a studio ma okazję poszaleć od strony animacji.

Taka formuła fabuły obowiązuje w One Piece od zawsze i prawie każdy arc fabularny jest jej odbiciem, więc nie ma sensu oczekiwać od tego tytułu, że będzie łamał własną konwencję i oceniać np. oryginalność historii. Chociaż była ona przedmiotem krytyki ze strony wieloletnich fanów, wszyscy jednak z przyjemnością śledzimy losy Słomkowego Kapelusza czy to na kartach mangi, czy w odcinkach anime. Dużo lepszym podejściem jest zastanowienie się, jak Red realizuje konwencję One Piece i czy coś do niej wnosi.

Źródło: Toei Animation

Film Red a konwencja

A robi to, i to bardzo konsekwentnie. Mamy tu i materiał na nowy merchandise (który pewnie z powodzeniem będzie okupywał japońskie półki przez najbliższe pół roku, a zagranicznych fanów zachęci do polowań na unikaty, po czym przez kolejne pół roku będą czekali na przesyłki z Japonii) pod postacią bohaterów ubranych w ciuchy stylistycznie wpisane w estetykę głównej wyspy Elegii, w tym ulubieńców publiczności. Mamy gagi, komizm sytuacyjny i unoszącą się w powietrzu epickość wywołaną obecnością jednych z najpotężniejszych sił w uniwersum. Jest widowiskowe finałowe starcie, tym razem zsynchronizowane do muzyki, co dodaje mu mocy. Jest miejsce na kilka naprawdę fajnych interakcji między postaciami, na które w anime i mandze nie było miejsca, bo też wszystkie reflektory fabularne są przez większość czasu skierowane na Luffy’ego. W tych właśnie momentach błyska geniusz światotwórczy Eiichiro Ody, który przysporzył serii tak wielu wiernych fanów. Oprócz tego, wielkie brawa dla tłumaczy za poradzenie sobie z bardzo specyficznym słownikiem One Piece – wszystkie obelgi, ataki i inne rozmaitości właściwe temu uniwersum wypadły śmiesznie, zaskakująco i oryginalnie, czyli dokładnie tak, jak powinny (na Oscara zasługuje szczególnie słowo wykwintnobrwisty).

Oprócz tego, montaż i kadrowanie w filmie są na najwyższym poziomie. One Piece nie boi się czerpać z różnych form audiowizualnych, w tym teledysków czy nagrań z koncertów. To nadaje filmowi rytm i dynamizm, który przekaz tego filmu realizuje lepiej, niż jakikolwiek inny środek wyrazu. Oczywiście tempo jest niejednostajne, bo są momenty, gdzie trzeba zwolnić (flashbacki czy niepotrzebne sceny z jedną z bohaterek), a gdzie uwidaczniają się słabości filmu. Świetny montaż dźwięku eksponuje piosenki (autorstwa superpopularniej w Japonii artystki Ado), które dzięki niemu rzeczywiście nabierają znaczenia, a nie są tylko przerywnikami dla właściwej akcji. Nie, piosenki są równoprawnymi bohaterami – i jako takie robią pozytywne wrażenie, szczególnie w kinie.

Źródło: Toei Animation

One Piece to nie Makoto Shinkai, Hayao Miyazaki ani Mamoru Hosoda

Nie powinno się porównywać One Piece do wyżej wymienionych reżyserów, głównie dlatego, że zajmują się zupełnie innymi gatunkami kina. Obecnie w japońskim kinie animowanym są dwa główne nurty – kino autorskie, reprezentowane przez twórców takich jak Shinkai. Drugi to kinówki anime, które są przedłużeniem seriali i zazwyczaj spełniają zupełnie inne funkcje. Dlatego też nie można ich oceniać tym samym zestawem kryteriów.

Można jednak dostrzec pewną tendencję w produkcji filmów po obu stronach, a jest nią przede wszystkim przepych wizualny, zarówno od strony animacji, jak i technik produkcji. Miarą jakości w takich filmach zawsze jest spójność i dynamizm animacji, i tu akurat One Piece ma nas sumieniu kilka grzechów. Od nienaturalnie zniekształconych ciał aż po brak szczegółów na dalekim planie – ekran kinowy nie wybacza takich błędów. I choć w filmie Red było ich zdecydowanie mniej w porównaniu do innych filmów z serii, czy niektórych wyjątkowo nieudanych odcinków, to w dalszym ciągu są zauważalne i zwracają uwagę. To sprawa o tyle poważna, że znacząca większość filmów animowanych emitowanych po naszej stronie globu nie popełnia takich błędów. Jeśli więc anime ma z nimi konkurować i wzmocnić swoją pozycję na naszym rynku, to nie może sobie na nie pozwolić.

Źródło: Toei Animation

3D – yay or nay?

Inną sprawą jest z kolei wykorzystanie techniki 3D. Współcześnie korzystanie z elementów 3D jest już normą, głównie ze względu na mniejszy koszt. To także często bezpieczne rozwiązanie w przypadku animacji trudnych sekwencji, jak np. w serialu Tekken: Bloodline. W filmie Red w 3D wykonano głównie sekwencje występów piosenkarki Uty i wszystkie efekty wizualne z nimi związane. Decyzja stojąca za tym rozwiązaniem jest całkiem zrozumiała, ale jak słusznie zauważyła koleżanka, z którą oglądałam film, wokalistka przypomina tzw. Vocaloidy jak Hatsune Miku. Czy jest to korzystne, czy niekorzystne porównanie? Zależy od gustu. Jedno jest pewne – to bardzo japoński wynalazek i jako taki wydaje się (przynajmniej w mojej opinii) nieźle działać w filmie, zwłaszcza że jednym z jego głównych tematów jest kultura idoli, tak mocno zakorzeniona w duszy Japonii. Zachodni fani nieprzyzwyczajeni do tego typu rozrywki pewnie to oprotestują.

Muzyka na ratunek światu

Jest jeszcze jedna rzecz, na którą zwróciłam uwagę po seansie – a jest to motyw ratującej świat wokalistki. Rock and Rule, Macross. Do you remember love, Interstella 5555 czy anime Vivy: Fluorite Eye’s Song – wszystko to są historie, w których muzycy i wokaliści spełniali kluczową rolę, a swoimi głosami i muzyką nawracali świat na właściwe tory. Podział na dobro i zło był jednak dość oczywisty. Red władzę nad muzyką składa w ręce jednej osoby ze wszystkimi tego konsekwencjami. Pogrążona w żalu Uta najpierw nadużywa swojej mocy, potem jednak rezygnuje ze swojego celu. Decyduje o tym przede wszystkim podłoże psychologiczne. Oprócz tego, że Uta w tym świetle rośnie na postać tragiczną, film ciekawie ogrywa ten motyw i dzięki temu całe uniwersum zyskuje.

Źródło: Toei Animation

Jest miejsce na komentarz na temat świata przedstawionego. One Piece to bardzo oryginalny i z pozoru kolorowy świat, który poznajemy oczami postrzelonej, ale i bardzo pozytywnej załogi Słomkowych Kapeluszy, przez co można ulec złudzeniu, że taki właśnie jest. W rzeczywistości jednak to miejsce mroczne, okrutne i pozbawione skrupułów, gdzie cywile często padają ofiarami wojny między marynarką a piratami. W filmie wybrzmiewa to jak nigdy wcześniej. Dystopijna wizja Uty i jej wiara we własne przekonania to coś, co mogło się zrodzić tylko w tak pełnym sprzeczności świecie, jak uniwersum One Piece. Właśnie ta autorefleksja, zręczne poruszanie się między przeciwieństwami i brak strachu przed kiczem jest czymś, co wyróżnia One Piece spośród innych, znanych historii. Oprócz tego, to subtelny komentarz na temat kultury idoli w Japonii i roli, jaką spełniają w życiu zwykłych ludzi oraz form, które ten kult przybiera.

Danuta Repelowicz

Niepokorna dusza kochająca wulkany, naukowców, rocka i magiczne moce. Filmoznawczyni ze słabością do azjatyckich filmów, seriali, wiedzy tajemnej, gier i science fiction w każdym wydaniu. Poza tym wielbicielka kotów i wojowniczka Shorinji Kempo stopnia 4 Kyu. Stale poszukuje nowych inspiracji i żaden temat jej niestraszny. Spotkacie ją na walkach rankingowych w Tekkenie 8, gdzie stylowo rozkłada przeciwników na łopatki z pomocą swego ukochanego Lee Chaolana.