Recenzja gry Far Cry 6 – rewolucyjna rewolucja?

18 października 2021,
23:17
Tomasz Wasiewicz

Nie wiem czemu, ale bardzo czekałem na tę grę. Chyba dlatego, że bawiłem się dobrze zarówno w części piątej, jak i w dość chłodno przyjętym samodzielnym dodatku – New Dawn. Po zwiastunach spodziewałem się połączenia obu tych tytułów. Szczególnie że na jednym z nich przedstawiono ręcznej roboty bronie i dodatki, zapowiadając crafting, a jako bonus przedpremierowy gracze mieli otrzymać kod na morderczą wyrzutnię płyt CD. Do tego wyspa Yara żywo przypomina Kubę, a sama akcja, choć dziejąca się dość współcześnie, przez swój klimat pachnie mocno latami siedemdziesiątymi. Czy jednak dołączenie do wielkiej rewolucji było warte tego czekania?

Recenzja Far Cry 6 - Diego i Antón Castillo

Niestety nie wszystko się udało. Sporo technicznych dolegliwości, które choć niewielkie, na dłuższą metę są uciążliwe. Dodatkowo mnogość zadań i to, że rozrzucone są po całej olbrzymiej wyspie, każąc po niej podróżować w tę i z powrotem, sprawia, że można się w tym wszystkim pogubić, zwłaszcza na początku. Gdyby nie fakt, że miałem do napisania ten tekst, nie wiem, czy nie porzuciłbym Far Cry 6. Muszę jednak przyznać, że cieszę się, iż tak się nie stało. To wciąż solidna gra i można się w niej dobrze bawić, o ile przebrnie się przez kilka pierwszych godzin. Trzeba mieć na uwadze, że nie jest to tytuł wybitny czy rewolucja w serii.

7.5 /10
Ocena redakcji
serwisu GamesGuru
  • Klimat Kuby i lat 70. ubiegłego wieku
  • Postać Antóna Castillo
  • Bardzo duży wybór broni i dodatków do niej
  • Szalone pojazdy, która są niezwykle funkcjonalne
  • Zadania poboczne niejednokrotnie ciekawsze od głównej fabuły
  • Bardzo ładnie odwzorowana przyroda
  • Dużo uciążliwych małych błędów technicznych – częściowo zostały one naprawione po premierze
  • Zbyt dużo rzuca się graczowi na głowę na początku, co może przytłoczyć i znudzić
  • Nie jest to żadna rewolucja w serii

¡Viva la revolución

Witajcie na Yarze; nie będziecie mieli tu lekko. Turyści mogą przybyć do tego miejsca wyłącznie pod eskortą lokalnej władzy, a i to nie gwarantuje, że wrócicie w jednym kawałku, jeśli nie będziecie zachowywać się odpowiednio. W przypadku, gdy przyszło się wam tu urodzić, cóż, nie zazdroszczę. Od najmłodszych lat będziecie przekonywani, że żyjecie tylko dla El Presidente. Przejdziecie wojskową szkołę, a potem szybko traficie do regularnego wojska. Posłuszeństwo to klucz. Alternatywą jest niewolnicza praca na polach trucizny, z której wytwarzany jest jedyny skuteczny lek na raka. Dzięki niemu cały świat, oprócz Ameryki (jako wrogowie narodu), w końcu odetchnął z ulgą. To w sumie może nie jest tak źle, myślicie? Coś jednak sprawia, że tubylcy żyją od rewolucji do rewolucji.

Wycinek rysowanej wersji mapy z gry

Wspomnień czar

Te dwa słowa pasują do wielu aspektów Far Cry 6. Po pierwsze, ludność Yary wciąż wspomina rewolucję z 67. roku, kiedy zabito ówczesnego prezydenta. Obecnie u władzy jest jego syn, który, cóż, nie daleko upadł od jabłoni. Jedyna różnica jest taka, że Antón Castillo nie jest byle jakim watażką. Nie jest psychopatą. Nie jest szaleńcem. To wyedukowany, bardzo inteligentny gość, który naprawdę stworzył coś, czego nie udało się osiągnąć wielu innym tęgim umysłom na świecie. A to czyni z niego jeszcze bardziej niebezpieczną osobę. Nie pomaga też fakt, że rządy innych krajów nie bardzo chcą coś z tym zrobić tak na serio. Podobnie jak ze szwalniami w Bangladeszu czy fabrykami elektroniki w Chinach.

Widok z wnętrza samochodu

Kolejnym wspomnieniem może być dla was sama rozgrywka, która nie zmieniła się znacząco od części trzeciej. Oczywiście tło fabularne jest odświeżane pomiędzy częściami, ale rozgrywka jest bardzo podobna. Dostajemy cały zestaw narzędzi do radzenia sobie z przeciwnikami: od broni palnej, przez łuki, granaty, noże, automatyczne wieżyczki, po samochody przerobione na małe czołgi czy helikoptery z podczepionymi wyrzutniami rakiet. Na naszej drodze staną posterunki, patrole i bazy wypełnione wrogimi żołnierzami. Dodatkowo mamy kilka aktywności pobocznych jak szukanie skarbów, które najczęściej wiąże się z rozwiązywaniem prostych zagadek środowiskowych, czy wyścigi. Te ostatnie dostarczają sporo frajdy i mają tak dobrany poziom trudności, żeby nie frustrować. Pozwalają też poznać lepiej mapę.

Taksówka na bazie rykszy pomalowana jak krokodyl

Zmiany w Far Cry 6

Zaraz na początku gry zadanie kieruje nas w stronę dobrze znanej z wyglądu wszystkim fanom serii wieży. Od razu zauważamy, że można na nią wejść przy użyciu linki z hakiem. Wspinamy się i czekamy, aż pojawi się możliwość odkrycia mapy. Jakim zdziwieniem okazuje się fakt, że w tej części nie uświadczymy takiej akcji. Nadal w podobnych miejscach poukrywane są cenne skrzynki z zasobami czy przedmiotami, ale odkrywamy mapę i aktywności, po prostu się po niej przemieszczając czy rozmawiając z rewolucjonistami. Część skrzynek do zbierania może być oznaczona na mapie na stałe. Część pojawi się nam tylko, gdy będziemy w ich pobliżu. Co ważne, zdecydowaną większość przedmiotów możemy kupić, a te, które są wyłącznie do odblokowania, nie dają nam dostępu do rzeczy, jakich nie damy rady odblokować w inny sposób. Dlatego jeśli ktoś chce, może sobie zbieractwo kompletnie odpuścić, co na pewno ucieszy wiele osób.

Wycelowana broń w kierunku wieży radiowej

To nie koniec zmian. Te trafiły także do pomocników. Tym razem ludzi wysyłamy na misje podobne do tych znanych z serii Assassin’s Creed. Nasi przyjaciele w rewolucji mają odrębne umiejętności i każdy lepiej odnajdzie się w innym typie misji. Te trwają określony czas rzeczywisty i tak, na niektóre trzeba poczekać nawet sześć godzin. Czy warto? Jak najbardziej! Im szybciej zdobędziemy wszystkich Los Bandidos, tym łatwiej odblokujemy nowe bronie czy zdobędziemy surowce. Z kolei przy boku możemy mieć jednego zwierzęcego kompana. Grę zaczynamy z krokodylem, więc jest wesoło. W przypadku wersji deluxe dostaniecie jeszcze cybernetycznego psa K-9000, a w ultimate ponad to białą panterę – Champagne. Resztę, tj. psa z piątki – Boom Booma, szczeniaka inwalidę – Chorizo, koguta punka – Chicharrón, czarną panterę – Oluso, możecie zdobyć, wykonując zadania poboczne. Z czego zdecydowanie najbardziej napocimy się przy tej ostatniej.

Punkowy kogut i lista zwierzęcych pomocników

Kontrowersyjne walki kogutów

Świat obiegła informacja, że PETA domaga się usunięcia jednej z pobocznej aktywności, którą są walki kogutów. Te możemy częściowo odblokować w aplikacji pomocniczej Ubi Connect, część dostaniemy w DLC, a resztę zbierzemy na mapie. Wystarczy mieć jednego koguta, by stanąć w szranki z innymi. Sama walka przypomina to, co znamy z bijatyk. Możemy poruszać się w trzech wymiarach i atakować na blisko, daleko i z wyskoku. Jeśli zbierzemy odpowiednio dużo ciosów, możemy odpalić atak ostateczny, który zabiera zdecydowanie mniej życia przeciwnikowi niż podobny atak w Mortal Kombat chociażby. Czy jest o co kruszyć kopie, możecie zobaczyć na moim filmiku poniżej. Wśród pozostałych aktywności jest granie w domino, o co nikt się nie burzył, oraz dość ciekawy tryb kooperacji (możliwy do rozegrania solo). W nim mamy zdobyć pojemnik, który nie może się zbytnio nagrzać, więc trzeba cały czas szukać źródeł wody, by go chłodzić. Oczywiście w tym samym czacie odpierając ataki hordy przeciwników. W nagrodę dostaniemy walutę premium na zakupy w specjalnym sklepie. Jest to miły dodatek i absolutnie nie daje przewagi w normalnej rozgrywce.

Spodziewaliście się kolejnego świra? Nie ten adres!

To, co podoba mi się najbardziej ze zmian, to główny antagonista. Od kiedy po raz pierwszy usłyszeliśmy słowa „Mówiłem ci już, na czym polega szaleństwo?”, twórcy stawali na głowie, żeby przebić Vaasa kolejnymi przeciwnikami. Bądźmy jednak szczerzy. Ani Pagan Min, ani Joseph Seed, a już na pewno nie Mickie i Lou – nikt nie był wystarczająco wyrazisty, by móc nazwać go inaczej niż wariacją Vaasa. Antóna poznajemy głównie z nieinteraktywnych przerywników, które pojawiają się przed lub po dużych misjach głównej fabuły. Za każdym razem, gdy się odzywa, są to słowa mądrości i trudno nie zgodzić się z jego logiką. Będziecie zaskoczeni i to w pozytywnym sensie. To wróg idealny na nasze czasy. Stawiający naszą moralność pod znakiem zapytania i mówię tu o moralności mojej i twojej, nie bohatera(-ki) gry. Tego nie spodziewałem się po tym tytule i za to duży plus. Jeśli jeszcze wam mało, to do tego dochodzi ciekawa relacja z synem, brak jego matki oraz pytanie, czy atrakcyjna prezenterka telewizyjna jedynej słusznej stacji nią jest. Vaas, Pagan i Joseph mają powrócić w nadchodzących DLC jako osobne historie.

Zapowiedź trzech dodatków do gry

To jak, idealny ten Far Cry 6?

Chciałbym powiedzieć, że wszystko jest takie udane. Niestety jest mnóstwo małych rzeczy, które psują rozgrywkę. Część z nich została już wyeliminowana przez łatki. Między innymi ta, która na początku bardzo mnie irytowała, czyli zielone ręce. Z jakiegoś powodu część tekstur na mieszkańcach Yary się nie ładowała i zamiast tego było widać radioaktywnie świecące na zielono kończyny. Po zbliżeniu się do nich ładowały się. Coś, co nie zostało naprawione, to używanie przycisku akcji, którego najczęściej używa się do podnoszenia znajdziek i otwierania skrzyni, czyli suuuuuperczęsto. Ten zwykle nie reaguje i trzeba się dosłownie nagimnastykować, żeby coś z tego było. Gra nie posiada manualnej opcji zapisu, a autozapis nieraz nie jest robiony, kiedy trzeba, i okazuje się, że umieramy pod koniec zadania pobocznego, a cofa nas na drugi koniec wyspy 15 min wcześniej. Wiecie, co jest najgorsze? Że nie można sobie zrobić zdjęcia na koniu w trybie fotograficznym…

Swobodny lot przy użyciu wingsuita

No dobra, żartowałem. Znaczy, faktycznie nie zrobicie takiej fotki, ale nie jest to najgorsze. Wiele rzeczy w grze jest bardzo źle wytłumaczona, a samouczki po zniknięciu z ekranu są niedostępne. To, co osobiście mnie wkurzało, to nagrzewanie się tłumika. Choć konstrukcja wygląda na wojskową i dobrej jakości, także w ramach skali stosowanej w grze, to rozpala się do czerwoności po paru strzałach i przestaje pełnić funkcję tłumienia dźwięku. Przyzwyczaiłem się już, że w grach tłumiki działają inaczej niż w rzeczywistości. Niemniej jednak to podejście jest czymś zupełnie niezrozumiałym i dziwnym. Szybko odpuściłem sobie tłumiki i przerzuciłem się na łuk. Broń to w ogóle ciekawy temat. To, co mamy na początku, ledwo jest w stanie zranić przeciwników. Dopiero gdy odblokujemy do niej dodatki i kolejne egzemplarze, przechodzimy od „wystrzelaj magazynek do przeciwnika, a ten dalej stoi” do „jeden strzał – jeden zgon”. Jest też trochę nieścisłości, jak to, że gumowy strój rozpylacza trucizny jest odporny na kule…

Zdjęcie postaci z karabinem z tłumikiem

NPC-ów nie dotknęła rewolucja

Tutaj jest także nie za wesoło. Pomijam dziwną historię z mediów internetowych, które donosiły o konieczności zabijania kierowcy, który podstawia zamówiony przez gracza samochód, gdyż ten nie chce odsunąć się od drzwi. W tym newsie prezentowany był zapis z rozgrywki, gdzie gracz znęca się nad zwłokami rewolucjonisty, którego już zastrzelił. Absolutnie wyssana z palca afera i promowanie jakieś chorej agresji. Coś takiego nie zdarzyło mi się ani razu. To, o co mi chodzi, to fakt, że stoimy jakieś 10 m od przeciwnika, któremu wpakowaliśmy właśnie strzałę w klatkę, więc przeżył, ale że kucamy, to jeszcze z 5 sekund się po zastanawia, czy nas widzi. Jeśli w tym czasie wystrzelimy drugą strzałę, która zamiast w niego trafi obok, obróci się w kierunku hałasu, zapominając o nas kompletnie.

Widok na dżunglę o wschodzie słońca z łukiem w ręku

Kiedy indziej dostajemy polecenie od kogoś z bojówki, aby podejść do oficera wojskowego, by kupić informacje. Koniecznie każą nam schować broń, a następnie podchodzą z nami z kałaszem w ręku. Widziałem też jak samochód przejechał konia z jeźdźcem na skrzyżowaniu, jakby kompletnie go nie widział. Koń podniósł się i zaszarżował w stronę posterunku obok, kompletnie go niszcząc. Doliczcie do tego niezniszczalne owoce leżące w hurtowych liczbach, elektronikę działającą w środku dżungli bez jednego kabla zasilającego, fakt, że jeden model bojownika podróżuje za nami od punktu do punktu po całej wyspie czy graczy domina, którzy kładąc kostkę, za każdym razem chcą ręką złamać stół w pół.

Skonfigurowany samochód gracza

Bez rewolucji w tej recenzji

Chociaż ostatecznie bawiłem się bardzo dobrze i gra ma wiele plusów, to nie jest to tytuł, w który musicie zagrać już teraz, zaraz. Już w ogóle możecie go odpuścić, jeśli graliście w którąkolwiek z części trzy do pięciu i pół. Strzelanie jest przyjemne, krajobrazy piękne, klimat zatrzymanej w czasie Kuby wylewa się z ekranu, a wiele elementów zostało ulepszone względem poprzedniczek, to jednak jest to mocny średniak. Nie wiem, czy twórcy przesadzili z ilością rzeczy, które chcieli tu wprowadzić, że zapomnieli o imersji? A może przesadzam? W końcu, to gra, w której biegacie z pojemnikiem wypełnionym rakietami samonaprowadzanymi albo miniplecakiem odrzutowym podpalającym wszystko, co za wami. Może więc to rozdwojenie jaźni tytułu? Deweloperzy nie wiedzą, czy chcą być bliżej rzeczywistości ze swoimi detalami dotyczącymi konwencjonalnej broni, czy może jednak wolą być bardziej odjechani z wyrzutnią płyt CD i punkowym kogutem. Dlatego jest to dla mnie nie dość dobra gra, by swobodnie ją polecać.

Telefon ze zdjęciem postaci pijącej z krową

Z innej perspektywy: Michał Chyła

Nie mogłem się doczekać, kiedy moją PS5 nawiedzi nowa edycja Far Cry. Mam tak od czasów części trzeciej na PlayStation 3 i do dziś nie opuszcza mnie hype na tę serię. Wreszcie wpadła płyta do czytnika i…. dostałem dokładnie to, czego oczekiwałem! Nie czekam na zmiany w FC, nie spodziewam się rewolucji i zmian na miarę przeskoku, jaki wykonała seria Assassin’s Creed, bo już taki przeskok otrzymałem w części trzeciej (no i w drugiej, ale ta mnie jakoś nie porwała) i od tamtej pory oczekuję wyłącznie tego samego. Nowego settingu w otwartym świecie z na maksa relaksującymi zadaniami polegającymi na odkrywaniu mapy, rewelacyjnym systemem strzelania (headshoty i czyszczenie bazy przy pomocy snajperki z tłumikiem ze znacznej odległości nigdy mi się nie znudzą) i progresem postaci, która wraz z czasem poświęconym na aktywności poboczne i eksplorację staje się koksem.

Sam gameplay jak zwykle miodzio, ale Far Cry nie byłby Far Cryem , gdyby nie kocur antagonista. Castillo jako yarańska wersja Fidela Castro sprawdza się według mnie wyśmienicie. Mimo iż poprzeczka była wysoko postawiona przez bandę Seedów z piątki, to dyktator z Yary daje radę, zwłaszcza jeśli jesteście wyuczeni, aby zwracać uwagę na szczegóły i nie puszczacie tego, co antagoniści serii mówią, kątem ucha. Castillo jest równie wielowymiarowy jak wcześniejsi „złole” i mimo brutalności i rzezi, jaką zgotował swoim obywatelom, da się wychwycić, że jego motywacje nie są spowodowane wyłącznie umysłem psychopaty. Tak samo zresztą z pozostałymi NPC, którzy stoją po naszej stronie. Zgraja rebeliantów jest wyjątkowo sympatyczna, przyznaję, że najlepsza od części czwartej. 

Na pierwszy plan wysuwa się El Tigre, sympatyczny podstarzały, legendarny rebeliant, ale i pozostali mają swój charakter i kiedy poznamy ich bliżej, również zdradzają powoli, że mają drugie dno i nie są tak święci, jak by się mogło wydawać. Zwłaszcza cieszy mnie to, że Dani, czyli nasz bohater, nie jest niemym pionkiem i posiada własną tożsamość, z która można się utożsamiać, a jego przygody mają polot. Misja pijacka, w której bohater na rauszu snuje przemyślenia na temat ruchu oporu i całej sprawy, nawet mimo braku akcji, zapadła mi w pamięć jako jedno z najlepszych i najzabawniejszych zadań fabularnych w grach. Tak, łykam w pełni poczucie humoru Ubi w tej odsłonie FC!

Latający na spadochronie buggy

Czy coś w takim razie dla mnie nie zagrało? Brak drzewka umiejętności i rozwój postaci poprzez nowe elementy wyposażenia. Zagrało to w Breakpoint, ale nie sprawdza się w Far Cry. Zdecydowanie lepiej wykupywało mi się perki w poprzednich odsłonach, niż dobierało szmatki w szóstce. Może to wina wersji Ultimate i tego, że bonusowa zawartość dostępna od początku dawała zbyt dużego kopa początkującemu rebeliantowi i to, co oferowali sprzedawcy w sklepach, wydawało się zawsze słabsze niż to, co miałem na sobie. Jeśli więc gracie na standardowej wersji, to pewnie lepiej poczujecie progres sprzętu i postaci niż ja, kiedy lepszy gear założyłem na siebie dopiero pod koniec. Poza tym mniejsze lub większe błędy są, były i będą w serii obecne – jedne przeszkadzają mniej, drugie bardziej, inne po prostu śmieszą. Na szczęście nie spotkałem buga, który miałby realnie krytyczny wpływ na rozgrywkę.

Zdecydowanie najbardziej drażniło to, że wraz ze wzrostem poziomu trudności (przejmowanie baz na wyspie i pchanie fabuły do przodu zwiększa poziom naszych wrogów) przeciwnicy stają się gąbkami na pociski. Często powoduje to absurdalne sytuacje, kiedy sadząc headshoty, wysadzając wóz, w którym jadą przeciwnicy, lub wpakowując cały magazynek z RKM-u w klatę wojaka, wydaje się on być niewzruszony i nawet stojąc w ogniu, po tym jak przyjął kilka mołotowów na klatę, wali do mnie morderczo celną serią z karabinu. Niby nic wielkiego, bo mimo to da się wyjść z opresji i dzięki wybieraniu odpowiedniego sprzętu do odpowiedniej roboty (o czym gra nam będzie komunikowała aż do porzygu na początku rozgrywki) damy sobie radę, ale wspomniane sytuacje to zonk taki, że ząb trzonowy może zaboleć.

Podsumowując, jestem z nowej odsłony więcej niż zadowolony. Dostałem to samo, co zwykle, ale dokładnie to, czego oczekiwałem. Jestem przekonany, że potencjalny Far Cry 7 przyniesie mi podobne odczucia, ale tworzony z większym naciskiem na konsole nowej generacji będzie jeszcze lepszy pod kątem technicznym. Dlatego ocena ostateczna jest lekko stonowana, bo wiem, że będzie lepiej, ale patrząc na ilość zabawy, jaką zaoferowała mi szóstka, i liczbę godzin, jaką z nią spędziłem, nieuczciwe byłoby dawać jej niższą notę. Fanom serii zdecydowanie polecam, nie zawiedziecie się na pewno.

Michał Chyła: 9/10

Tomasz Wasiewicz

Przede wszystkim jestem graczem. Uwielbiam fantastykę w każdej postaci. Od książek, przez filmy, muzykę, komiksy, po gry. Jestem niepoprawnym kolekcjonerem, zwłaszcza jak gry mają w zestawie steelbook. Zapraszam na mój Instagram po więcej szczegółów. Mimo kariery zawodowej związanej z innymi tematami najbardziej lubię rozmawiać o grach. To jak, pogadamy?