Zacznijmy od pierwszego wrażenia, jakie wywołuje niewielkie, ale bardzo estetyczne opakowanie konsoli. Neonowe kolory i konsola z automatami arcade w tle, z wyróżniającym się na pierwszym planie MegaManem i Striderem. Front krzyczy do potencjalnego użytkownika o zainstalowanych aż dziewięćdziesięciu tytułach. Jego rozkładana część prezentuje nam dostępne tytuły i informuje, że wszystkie są na pełnej i oficjalnej licencji takich developerów, jak Capcom, Data East, Irem czy Technos. Powinniście już spojrzeć na listę dostępnych na konsoli tytułów, więc zapewne wiecie, że są to praktycznie same sztosy, i nie wierzę, żeby taki dobór gier nie spodobał się komukolwiek, kto spędził długie godziny w młodości w salonie gier lub z ośmiobitowymi maszynami.
Unboxing i pierwsze wrażenie
Sama konsolka po wyciągnięciu też prezentuje się całkiem zgrabnie. Biało-czerwona obudowa zarówno konsoli, jak i przycisków sprawia wrażenie estetycznej, a konsolka jest niewielka i nie ma problemu, aby znaleźć dla niej miejsce na półce. W zestawie znajdziemy dwa kontrolery, co jest wielką zaletą, ponieważ lwia część gier zawartych na konsoli obsługuje opcję multiplayer, więc od razu możemy zacząć się bawić ze znajomymi lub drugą połówką. Zabawę ułatwi też absurdalna długość przewodów od kontrolerów, która ma aż trzy metry! Można zatem spokojnie rozsiąść się w kanapie, nie martwiąc się, że szarpnięcie padem zwali konsolkę z półki.
Niestety wadą kontrolerów jest plastik, z jakiego zostały wykonane. Sama proporcja i wygoda użytkowania pada jest ok, sześć przycisków, w tym triggery i wygodny krzyżak, są przyzwoite, ale sam materiał reprezentuje marną jakość. Plastik jest w miarę gruby, więc nie trzeszczy w rękach i nie złamie się jak padzik od taniego famiklona z Ali Express, ale delikatnie trąci taniochą, co jest dość oczywiste przy licencjach, jakie oferuje konsola – na czymś Retro-bit musiał znaleźć oszczędności. Na szczęście sprzęt jest kompatybilny z innymi kontrolerami na USB.
Podłączamy i zaczynamy grę
Retro-Cade ma możliwość podłączenia przez kabel HDMI i oferuje w tym trybie rozdzielczość do 720p, ale dzięki złączu AV nic nie stoi na przeszkodzie, aby podłączyć konsolę w bardziej tradycyjny sposób i cieszyć się nią na ekranie starszego odbiornika. Co ciekawe w prezentacji tyłu konsoli na opakowaniu złącze AV jest nieobecne, prezentowane jest wyłącznie HDMI. Podłączenie przeszło bezproblemowo, dość długi kabel HDMI pomaga w ustawieniu konsolki na wybranej powierzchni; o padach już pisałem, jest jeszcze kabel od zasilania mini usb, ale nie ma ładowarki, więc trzeba się posiłkować wtyczką od telefonu z wejściem na USB. Nie problem, wala się tego po mieszkaniu masa, ale jeśli ktoś nie ma, musi się zaopatrzyć osobno. Po uruchomieniu wita mnie ładny ekran startowy z logo konsoli; jakoś lubię, jeśli konsolka wyświetla coś więcej niż od razu menu z wyborem gier. Zaraz po logówce wskakują kafelki z tytułami. Ich wybór zachwyca. Mamy trzy części Mega Mana z Nes, cztery części Final Fight, wliczając w to część Mighty, czyli wersję super deformed z NES, do tego takie perełki, jak Deamon Crest 1 i 2, kolekcje Joe&Mac czy mało znany Trojan, który zadziałał na mnie wyjątkowo, ponieważ to moja pierwsza gra, jaką kupiłem na Pegasusa i grałem poza dołączonym 168 in 1.
Wybór gier jest bardzo zadowalający i od razu pozwala wbić się w trudno dostępne w oryginale perełki z NES, SNES i ARCADE bez dogrywania romów ściąganych z Internetu. Od razu rzuciłem się na Demons Crest, na którego zakup w oryginale finansowo pozwolić sobie ani specjalnie nie mogę, ani nie chcę. Włączam i wita mnie ekran z opisem gry, oznaczeniem, czy gra ma tryb multi, czy tylko single, oraz wyborem startu gry lub wczytania wcześniej zapisanej rozgrywki. Mogę też dodać tytuł do ulubionych, co pomaga potem w menu uszeregować gry w opcjach z podziałem na wspominane platformy lub po ulubionych właśnie. Włączam grę i od razu wita mnie świetna jakość emulacji tytułu przez konsolę. Pogrywałem chwilę w różne tytuły na SNES, NES i Arcade i żaden nie sprawił mi problemu niezależnie, czy grałem solo, czy z żoną w multi. Retro-Cade nie zaliczał zawieszek ani zwolnień animacji niezależnie od tytułu. Bardzo duże zaskoczenie jak na konsolę w tak niskiej cenie. Na rynku polskim w okolicach 300 zł!
Miły dodatek dla fanów emulacji
Nie wiem, dlaczego wybrano czytnik kart SD jako nośnik zapisu stanu gry zamiast pendrive’a na USB. Taki czytnik mam w domu tylko w najstarszym modelu laptopa, a mam sześć sztuk łącznie ze służbowymi. Mimo to zapisywanie na karcie jest całkiem wygodne i responsywne, a dodatkowo, jeśli tylko znajduje się na niej folder o nazwie retrobit games, to umieszczone w nim romy są obsługiwane przez konsolę bezproblemowo. Karta wypełniona biblioteką NES i SNES siedzi już w mojej konsolce na stałe i rozkoszuję się Chrono Trigger na 65″ bez czkawek systemu z pełnym wsparciem dla zapisu gry i bez obawy o przeterminowaną baterię.
W podsumowaniu nie mogę zrobić nic więcej, jak polecić konsolę Retro-Cade każdemu fanowi licencjonowanych zabawek z gatunku neo-retro. Niezależnie, czy interesują cię wyłącznie gry na licencji, czy chcesz dograć swoją bibliotekę romów, to mimo małych wad w postaci niskiej jakości kontrolerów system od Retro-bit powinien spełnić twoje oczekiwania. Zwłaszcza w porównaniu serwowanej jakości do ceny. Nie tylko do użytku własnego, ale tez idealna jako prezent.