Znani-nieznani Strażnicy Galaktyki
Jeśli nie interesowaliście się tym tytułem i spojrzycie na zdjęcie u góry, możecie sobie pomyśleć: „Ale gdzie są moi ulubieni bohaterowie znani z filmu? Czemu Star-Lord tak wygląda? A Gamora? Co to w ogóle za makijaż? Nic się nie zgadza”. Nie macie przewidzenia, po prostu twórcy nie chcieli wydawać bajońskich sum na licencję wizerunku, więc zrobili to po swojemu, oczywiście inspirując się tak komiksami, jak i filmem. Zresztą pierwsze z kostiumów, które służą jako skórki, jakie zbieramy po drodze, są właśnie tymi z filmu z 2014 roku. Muszę jednak przyznać, że całej drużynie bliżej do ich komiksowych wersji.
Jako fan rysowanych zeszytów cieszę się, że to jednak do nich grze bliżej. Tak jak w wydawanej aktualnie serii w Polsce, głównym wrogiem Strażników będzie Powszechny Kościół Prawdy. Po drodze spotkamy wiele postaci, dla mnie znajomych, choć dla tych, którzy oglądali wyłącznie filmy, mogą się wydawać nowe. Mój ulubiony sowiecki pies astronauta – Cosmo o zdolnościach parapsychicznych – zadebiutował raptem w scenie po napisach drugiej części, a tutaj jest bardzo ważną personą i od tego, jak nam pójdzie, zależeć będą jego losy. Kojarzycie Adama Warlocka? Też był w scenie po napisach. Złoty chłopak. Na pewno znacie za to galaktycznych policjantów z Nova Corps. Czy jednak przed zagraniem potrzebujecie przeczytać kilkadziesiąt komiksów? Absolutnie nie!
Bardzo dobre wprowadzenie do franczyzy
Gra zachowuje się tak, jakby to było wasze pierwsze spotkanie z obrońcami galaktyki, i robi to dobrze. Nawet członkowie drużyny są wprowadzani poprzez wstrzymanie akcji i wyświetlanie planszy z ich krótkim opisem. Co zatem jest potrzebne? Brak uczulenia na muzykę lat 80., miłość do kosmosu i radość z wesołych kolorów. Im bardziej lubicie Wham!, gwiazdy i planety oraz wszystkie odcienie ciepłego różu, tym bardziej tytuł przypadnie wam do gustu. Kiedy pierwszy raz zwiedzając Milano odkryłem, że mogę ustawić utwór, który leci w tle z naprawdę pokaźnej listy, uśmiechnąłem się od ucha do ucha i trwało to dość długo.
Jak się gra w Strażników?
Musicie wiedzieć, że dużo lepiej niż w Avengers. Duuuuużo lepiej. Jeśli tak jak ja baliście się, że czeka was powtórka z rozrywki, to muszę donieść, że już nie musicie. Wszystko tu jest inne. Po pierwsze, nie możemy wybrać, kim będziemy sterować. Na dobre i na złe jesteśmy związani ze Star-Lordem. Gamora, Rocket, Drax i Groot są naszymi pomocnikami, którzy walczą samodzielnie. Możemy jednak wydawać im proste polecenia polegające na ich umiejętnościach specjalnych. Każdy ma trzy umiejętności zwykłe i jedną potężną z dwoma osobnymi paskami ładowania. Zwykłe umiejętności kupujemy z puli punktów rozwoju zdobywanych za punkty doświadczenia. Te potężne pojawiają się po bardzo ważnych fabularnych wydarzeniach. Warto na nie czekać, robią niesamowite wrażenie.
Problem polega na tym, że kiedy już je odblokujemy, to gra podczas walki robi się tak chaotyczna, że trudno się tym nacieszyć. Mimo różnorodności umiejętności podstawowych, przez wspólny pasek ładowania i tak najczęściej będziecie korzystać z tej jednej ulubionej, która zadaje najwięcej obrażeń. Chwalebnym wyjątkiem jest Groot, którego umiejętności są obszarowe oraz różnorodne i naprawdę potrafią zmienić wiele na polu bitwy. Przy nim faktycznie warto się chwilę zastanowić, co wybrać w zależności od sytuacji. Pomocne w takich przypadkach jest zwolnienie czasu rozgrywki. Miejsce uderzenia wybieramy środkiem ekranu, co jest dość intuicyjne. Oczywiście zdarza się, że obrażenia otrzyma ktoś w innym rzędzie niż planowaliśmy, ale są to sytuacje sporadyczne.
Co zrobić, jeśli walka nie idzie po naszej myśli?
Dopóki wszystko idzie dobrze, zdobywamy punkty w walce, które przekładają się na poziomy zadowolenia z tytułu. Im bardziej wykręcone połączenia ataków różnych członków drużyny, ich współpraca, korzystanie ze słabości przeciwników, tym więcej punktów. Te przekładają się na punkty doświadczenia. Jeśli nasi podopieczni sobie nie radzą, otrzymują obrażenia, to ich wartość spada. W przypadku, gdy ten proces będzie trwał odpowiednio długo, załaduje się jeszcze jeden pasek odpowiadający za Zbiórkę Avenge Strażników Galaktyki. Star-Lord wyjmuje wtedy walkmana, czas się zatrzymuje, a grupa zbiera się na motywującą pogadankę, my zaś mamy możliwość wybrania jednej z dwóch opcji. Jeśli trafimy w nastroje drużyny, wszyscy odzyskają zdrowie, zresetują im się umiejętności i otrzymają tymczasową tarczę ochronną. Gdy się nie uda, tylko Star-Lord otrzyma bonusy. Nie jest to szczególnie potrzebna opcja, ale zawsze odpalałem ją, kiedy było to możliwe, żeby posłuchać dialogów, a te są niezmiennie doskonałe.
Cześć rozgrywki odbywa się za sterami Milano
Chociaż nikt się tego nie spodziewał, to w grze zasiądziemy za sterami Milano i to więcej niż raz. Wszystkie te etapy są miłą przerwą i dają oddech od innych aktywności. Są niesamowicie widowiskowe, a samo latanie zaskakująco przyjemne. Poza finałowym starciem nie miałem poczucia, że coś grozi mojemu statkowi, a każda ewolucja przychodziła z łatwością, którą znamy z filmów. Bardzo się cieszę, że te fragmenty się pojawiły, i myślę, iż wam też przypadną do gustu. Nie ma tu niczego zbędnego, żadnych ulepszeń czy bajerów. Czysta rozrywka. Tak się powinno robić interaktywne przerywniki w rozgrywce!
Czego nie uratowały kolorowe lata 80.?
Największą bolączką tytułu jest dla mnie brak odczytywania klawiszy wyświetlanych na ekranie po wciśnięciu ich na padzie. Zdarza się, że pojawi się specjalna akcja, którą można wykonać przy użyciu kwadratu, bądź kółka i trójkąta wciśniętych na raz (wersja na PS4/5). Co jednak z tego, skoro gra tego nie rejestruje i bam, okazja na zbicie paska silniejszego przeciwnika przepadła. Niestety w grze odwiedzamy też po kilka razy te same lokacje. Choć twórcy starali się nam to urozmaicić, nie da się nie zauważyć, że chodzimy po tych samych miejscówkach. I tak, chodzimy, bo rzadko mamy okazję pobiegać, przez co, jeśli chcemy szukać wszystkich ukrytych rzeczy, trwa to nieskończenie długo.
Mniejsze i większe grzechy Strażników
Nie mam na myśli kradzieży, oszustw i brudnych zagrywek, z których grupa jest znana. Chodzi mi o fakt, że jeśli strzelamy we wroga, to choć wszystkie laserowe pociski lecą w niego, to on ledwo to zauważa. Co innego, jak go oznaczymy. Wtedy nagle okazuje się, że te same pociski są niezwykle śmiertelne. Na szczęście walka wręcz jest dużo korzystniejsza. Im później w kampanii, tym nasi przyjaciele głupieją i dużo częściej przyłapywałem ich na tym, jak stali i patrzyli przed siebie. Ku mej radości, po grzecznym poproszeniu ich o atak ruszali się z miejsca, po czym znów zamarzali. Ostatnią rzeczą wartą wspomnienia są ataki w parach. Co z tego, że są możliwe, jeśli ciągle oglądamy jedną jedyną animację? Zrobiona setkę razy zaczyna nudzić. Nikt nie liczy się też z wielkością przeciwnika, każdy oberwie dokładnie tak samo.
Podsumujmy Strażników Galaktyki
Pewne rzeczy są absolutnie genialne, jak to, że początkowo musimy prosić drużynę o zrobienie czegoś dla nas. Groot tworzy drewniane mosty, Rocket otwiera drzwi, a Gamora pozwala się nam wyżej wspiąć. Im więcej z nimi rozmawiamy, tym zaczynają robić te rzeczy sami z siebie, co naprawdę robi wrażenie. Dość często podejmujemy decyzje podczas rozmów z drużyną, a to przekłada się na relacje między nimi i choć wydaje się, że nie ma to większego znaczenia, okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Brawa za to. W ogóle cała warstwa dialogowa to wysoka zawartość Strażników w Strażnikach. Kolejną rzeczą wartą wspomnienia jest tryb fotograficzny, który jest fantastyczny, a to, że możemy zarządzać w nim każdym członkiem drużyny osobno, jest po prostu strzałem w dziesiątkę.
Czytając sam siebie, mam poczucie, że jestem bardziej optymistyczny niż siódemka, którą wystawiłem. Muszę wam jednak powiedzieć, że ta końcówka naprawdę mnie wymęczyła i walczyłem z nudą, żeby po prostu skończyć grę. Jest ona pełna świetnych pomysłów, ekstra rozwiązań, ale ktoś na siłę chciał ją wydłużyć i zrobił to absolutnie źle. Dlatego nie mogę polecić Strażników Galaktyki z czystym sumieniem. To dobra gra, o wiele lepsza niż Avengers, ale jednocześnie niezasługująca na pełne uwielbienie. Warto wiedzieć, że w ciągu miesiąca jej cena spadła bardzo mocno. Śmiało więc możecie sobie zrobić prezent na Święta i ją kupić. Polecam wersję ze steelbookiem, jest przepiękny!