Prace nad Skull & Bones miały pochłonąć setki milionów dolarów

31 stycznia 2024,
17:43
Jacek Kowal

Skull & Bones śmiało może być w czołówce najdroższych do stworzenia gier w historii. Ubisoft przeznaczył na nią setki milionów dolarów, a szansa na zwrot tej kwoty jest niewielka.

Piracki statek z gry Skull and Bones

Od pierwszych wzmianek o Skull & Bones minęło już siedem lat. Przez ten czas gra wielokrotnie była opóźniana, ale finalnie już w lutym wypłynie na szerokie wody. Przed tym otrzyma również otwarte testy beta, więc będziemy mogli przekonać się, czy warto było czekać. Terz jednak poznajemy szokującą kwotę, którą Ubisoft miał przeznaczyć na realizację projektu.

Skull & Bones raczej się nie zwróci

Tak przynajmniej ma podejrzewać sam Ubisoft. W końcu prace nad grą trwają od 2013 roku, kiedy to miała być zaledwie dodatkiem do trybu multiplayer w Assassin’s Creed: Black Flag. Przez cały ten czas produkcja pochłonęła setki milionów dolarów, więc szanse, że te nakłady się zwrócą są raczej minimalne. A ile pieniędzy pochłonęła ta piracka przygoda?

Dokładnych wyliczeń nie mamy, ale wystarczy prosta matematyka. Kilka lat temu różne źródła podawały, że prace pochłonęły ponad 120 milionów dolarów. Teraz szacuje się, że kwota ta przekroczyła 200 milionów, dlatego tak jak pisałem: Ubisoft nie spodziewa się, że Skull & Bones przyniesie zyski (w końcu najpierw musi odrobić ten niemały wydatek).

Dlaczego więc w ogóle Skull & Bones jeszcze nie poszło na dno? Cóż, chciałbym wierzyć, że Ubisoft chce dopiąć swego dla nas, czyli graczy, albo są zdeterminowani, by produkcja finalnie wyszła. Niestety najbardziej prawdopodobnym powodem jest trwająca umowa pomiędzy deweloperem a rządem Singapuru, gdzie mieści się główne studio tworzące grę.

Co prawda władze Singapuru wymagały, by Skull & Bones ukazało się już kilka lat temu, ale najwyraźniej nie zrezygnowali ze swoich roszczeń. Najważniejsze jest jednak to, że już 16 lutego produkcja oficjalnie trafi do sprzedaży, a my będziemy mogli wypłynąć na szerokie wody. Wtedy zobaczymy, czy warto było czekać te 10 lat.