Ósma generacja konsol będzie w najbliższym czasie odchodzić powoli do lamusa, nie można jedna zaprzeczyć, że była bardzo bogata i obfitowała w wiele wspaniałych tytułów. Oto nasz wybór najlepszych gier minionej generacji.
Spod pióra Pawła Trawińskiego
Wydawana od roku 2005 seria Forza Motorsport zjednywała sobie fanów realistycznych wyścigów samochodowych na zamkniętych trasach już za czasów oryginalnego Xboxa. Jednak u schyłku ósmej generacji konsol ktoś stwierdził, że pora „otworzyć” ten świat i w 2012 na Xboxa 360 została wydana pierwsza Forza Horizon, bardziej przystępna dla niedzielnych graczy, jednocześnie pozwalająca fanom realizmu ścigać się na swoich warunkach. A to wszystko na naprawdę sporej, otwartej mapie gdzieś w Stanach Zjednoczonych. Wszystkie kolejne części ukazywały się już na Xboxie One, a obecnym klejnotem koronny jest część czwarta.
Forza Horizon 4 to moim zdaniem najlepsza zręcznościowa gra wyścigowa wszech czasów. Gdy po raz pierwszy dane mi było wyjechać na brytyjskie drogi byłem w szoku. Wydawało mi się, że znam tą serię od podszewki, bo spędziłem mnóstwo godzin we wszystkie poprzednich częściach. A mimo to twórcy raz jeszcze przesunęli poprzeczkę i dostarczyli mi tego cudownego zastrzyku adrenaliny, gdy nie możesz się doczekać, co jeszcze czeka za rogiem.
Rdzeń gry pozostał bez zmian, a więc wszystko kręci się wokół festiwalu Horizon oraz mnóstwa, naprawdę mnóstwa, wyścigów, w tym rewelacyjnych zawodów pokazowych, wśród których tym razem znalazła się rywalizacja z między innymi grupą motocyklistów, pociągiem czy gigantycznym poduszkowcem. Do tego multum aktywności pobocznych, jak bicie rekordów prędkości czy skoki w dal autem oraz różnego rodzaju znajdźki, w tym zabytkowe samochody. A to tylko początek.
Najważniejszą zmianą w Forza Horizon 4 jest dodanie pór roku, które mają realny wpływ na zachowanie aut i zmieniają się co tydzień dla wszystkich grających, z wyłączeniem prologu, w którym jesteśmy przeprowadzeni przez wszystkie z nich. A zmiany te nie wpływają tylko na sposób prowadzenia pojazdu, ale również świat, który raz, że nabiera zupełnie świeżych barwa, a dwa, daje zupełnie nowe możliwości. W końcu kto powiedział, że nie można wjechać na jezioro zimą, skoro zamarzło? Oprócz tego pojawiły się jeszcze możliwość dostosowania ubioru swojego awatara, kupowanie posiadłości służących za garaże czy lista zadań kaskaderskich do filmu. A to zaledwie część, ale wypisanie wszystkich zmian jest wręcz niemożliwe.
Jestem pewny, że przede mną jeszcze wiele godzin na brytyjskich drogach, nawet krążąc bez celu, bo tak jak powiedziałem, Forza Horizon 4 to najlepsza zręcznościowa gra wyścigowa wszech czasów. I jeśli mam powiedzieć, co chciałbym zmienić przy okazji to kolejne części, to ruch uliczny. Chętnie wróciłbym do ruchu prawostronnego, a od dwóch części ciągle jeżdżę po lewej.
Możemy napisać miliony poematów pochwalnych na temat produkcji warszawskiego studia, a i tak będę one brzmiały nieobiektywnie. Cykl ten jednak jest z natury subiektywny, a mimo narodowej dumy i poczucia patriotyzmu, Wiedźmin 3: Dziki Gon pozostaje obiektywnie jedną z najlepszych gier RPG w historii branży. Orzekły to zarówno media krajowe, jak i zagraniczne, ale widać to przede wszystkim we wpływie, jaki tytuł Polaków miał na sposób tworzenia akcyjnych roleplayów.
Gracze pokochali tytuł za rewelacyjną fabułę wieńczącą komputerową trylogię przygód Geralta, która pełna była zaskakujących zwrotów akcji, ale przede wszystkim wiarygodnych postaci z krwi i kości, z jakimi realnie mogliśmy się zżyć. Dowody widać między innymi w debacie „Triss czy Yen” (wiadomo, że jedyny słuszny wybór to Yennefer). Jednak w grę z założenia należy grać, a i na tym polu tytuł nie zawodził. Dynamiczna i wymagająca walka, rozbudowany system rozwoju, multum zadań pobocznych i rozpraszaczy w ogromnym żywym świecie, który zachęca nas do zwiedzania.
A było co zwiedzać, Wiedźmin 3 był bowiem tytułem naprawdę pięknym. Zdaniem wielu to pierwsza i jedna z niewielu gier, w której przedstawiono tak wiarygodnie coś tak zwyczajnego, jak las. Zresztą, cały świat zachwycał swoim pięknem oraz zróżnicowaniem, jednocześnie zachowując spójność. Z jednej strony mroźne wyspy Skellige, a z drugiej zatłoczona Wyzima czy malownicze Toussaint. No właśnie, Toussaint.
Deweloperzy z CD Projektu zrobili coś, co innym gigantom branży się nie śniło. Wypuścili dwa ogromne rozszerzenia, które spokojnie mogłyby być oddzielnymi tytułami sprzedawanymi w pełnej cenie, a warto pamiętać o wielu mniejszych całkowicie darmowych aktualizacjach treści. W 2015 roku warszawscy deweloperzy wyznaczyli nowy trend relacji z graczami, udowodnili, że można tworzyć gry z myślą o nich i dla nich. Stali się przykładem do naśladowania. Dlatego tym bardziej szkoda mi z powodu zamieszania wokół Cyberpunka 2077. I choć jestem pewny, że gra nie spełni kosmicznych oczekiwań, to Polacy pokazali, że wiedzą, jak robić świetne gry.
Spod pióra Michała Kaźmirczaka
Premiera Red Dead Redemption 2 była ostatecznym argumentem, który przekonał mnie do zakupu PlayStation 4. Okazało się to świetną decyzją, bo do dziś uważam produkcję Rockstara za jedną z najlepszych gier, w jakie miałem okazję grać. RDR 2 jest świetnym połączeniem niezwykle dobrze napisanej historii, świetnej filmowej narracji oraz bardzo dobrej i satysfakcjonującej rozgrywki. Jest to produkcja, którą moim zdaniem warto spróbować niezależnie od swoich preferencji co do gier wideo.
W ramach opowieści poznajemy historię Artura Morgana, członka gangu i prawą rękę Dutcha van der Linda. Naszym głównym celem jest opieka nad ludźmi należącymi do wspomnianego ugrupowania (w szczególności nad tymi bezbronnymi) i obrona ich przed łowcami nagród oraz stróżami prawa. Będziemy kraść, zabijać, zastraszać i łamać prawo na różne sposoby. W trakcie gry będziemy jednocześnie starali się za wszelką cenę, by w tym wszystkim pozostać przyzwoitym człowiekiem trzymającym się swoich ideałów.
Poza główną historią, standardowo dla Rockstara, możemy wziąć udział w całej masie aktywności pobocznych. Dane nam jest polować na zwierzynę, napadać na banki i sklepy czy brać udział w dodatkowych zadaniach. Potrafią nas one wciągnąć na równie długo, albo i nawet więcej czasu niż główna fabuła. Obok tego jest jeszcze ogromny moduł multiplayer Red Dead Online. Jest on gigantyczny, w skrócie jednak, jest to odpowiednik GTA Online. Gracze łączą się na serwerach i wykonują szereg aktywności w grupach (m.in. krótkie misje kooperacyjne, walki czy rywalizacyjne zawody).
Red Dead Redemption 2 to moim zdaniem genialna gra: filmowa narracja, świetna muzyka, opowieść niczym z najlepszego westernu i strona wizualna, które wydawały się nie do osiągnięcia na konsolach kończącej się właśnie generacji. Całość tworzy genialne doświadczenie, które nawet dziś powinien spróbować każdy.
Spod pióra Michała Chyły
Bardzo trudno wskazać na grę generacji, skoro Dark Souls 1 i 2 pojawiły się na niej w roli remasterów i mimo że zajmują zaszczytne miejsca w moim prywatnym top 3 gier na PS4, to miejsce pierwsze powinno przypaść grze, która była tej generacji dedykowana. Wybór więc wydaje się łatwy – Bloodborne! Idealny soulslike, do tego w lovecraftowskim klimacie, ale jednak po przemyśleniu, trochę za mało w tej grze sprzętu i kombinacji z buildami, co dawało największą frajdę w serii souls, a lochy kielicha nie dawały takiej satysfakcji, żeby spędzić z grą więcej czasu niż do wbicia platyny. Stąd więc na grę generacji niespodziewanie wyskakuje niedoceniony Nioh 2!
Pod każdym względem gra lepsza od pierwszej części, mimo iż założenia i mechaniki pozostały takie same i gra była też nazywana złośliwie Nioh 1.5. Jednak jest tu świetna fabuła, masa sprzętu do zbierania i kosmiczna ilość buildów i kombinacji sprzętu, który nie tylko zdobywamy od przeciwników w formie lootu sypiącego się jak w Diablo, ale i z bogatego systemu craftingowego gry. Do tego okresowo udostępnianie płatne DLC, które w Nioh nie są tylko pakietem nowej przygody fabularnej, ale wprowadzają również nowe wyposażenie i poziom trudności, na którym można ponownie ukończyć grę, zdobywając coraz to lepszy loot. Wszystko to powoduje, że w grze cały czas od jej premiery jest co robić, a społeczność jest żywa i łatwo znaleźć osoby do ustawki, np. do pomocy z trudnym bossem, o każdej porze dnia i nocy.
Jest to gra, z którą spędziłem najwięcej czasu na PS4 i spędzę jeszcze więcej na PS5, dzięki zapowiedzianej na luty wersji kompletnej – remastera obu części. Nic, tylko żyć, umierać i stawać z ostrą jak brzytwa kataną do boju przeciwko demonom Jokai!
Spod pióra Ewy Chyły
NieR: Automata to dla mnie przede wszystkim najpiękniejsza gra generacji. Oczarowuje w niej wszystko: projekty postaci, lokacje, muzyka. To gra, na którą mogłabym po prostu patrzeć godzinami. Co zresztą swego czasu zrobiłam – na YouTube znaleźć można ponad pięciogodzinny film, w którym pokazano wszystkie cutscenki z gry oraz wszystkie dostępne zakończenia. A tych NieR: Automata oferuje aż 26.
Oprócz niewątpliwych walorów estetycznych gra oferuje nam świetną fabułę. Akcja gry dzieje się w dalekiej przyszłości, kiedy czas ludzkości na Ziemi już się skończył. Teraz na naszej planecie rządzą obcy, a w celu ich pokonania tajemnicza organizacja YoRHa wysyła z baz księżycowych androidy bojowe. Główni bohaterowie tej historii to YoRHa No. 2 Type B (dla przyjaciół 2B) oraz YoRHa No. 9 Model S, czyli 9S. Nie chcę dalej zdradzać wam, w jakim kierunku podąży fabuła, ponieważ kiedy ja pierwszy raz dochodziłam do jej rozwiązania, byłam o tyle zachwycona, co zaskoczona.
NieR: Automata na zawsze pozostanie w moim sercu jako najwspanialsza gra minionej generacji konsol. I z niecierpliwością czekam na remake pierwszej części serii, o którym słuchy chodzą już od dawna.
Wielu autorów