fbpx

Najlepsze gry 2021 roku. Lista hitów, w które po prostu musisz zagrać

Czas na ostateczne podsumowanie 2021 – najlepsze gry ubiegłego roku. Zobaczcie, jakie produkcje nasza redakcja uważa za niedoścignione w minionym roku.

2 lutego 2022

Spod pióra Michała Chyły

Bardzo łatwo jest mi wskazać najlepszą grę zeszłego roku, mimo iż grałem w naprawdę wiele produkcji na wszystkich systemach obecnej generacji. Pomogło mi w tym coroczne podsumowanie statystyk PlayStation, które wskazało, że zupełnie jak rok wcześniej najwięcej godzin spędziłem z Nioh 2 (tym razem z edycją zrastrowaną na PS5). Ponad dwieście godzin spędzone w tytule Team Ninja w zeszłym roku może nie jest jakimś ogromnym wynikiem, ale druga pozycja na liście, Far Cry 6, dobiła ledwo do sześćdziesięciu godzin. Doskonały system walki, bogaty wachlarz uzbrojenia i technik, w których nowy gracz może łatwo się pogubić, oraz rozkosz płynąca z gry nie tylko solo, ale i online z innymi, a zwłaszcza ciągle wspierająca się w boju międzynarodowa społeczność graczy Nioh to czynniki niepozwalające się oderwać od ekranu niezależnie od zmian pory dnia czy roku. Tak więc to drugi z rzędu rok, w którym ta produkcja króluje na mojej liście i myślę, że strąci ja dopiero Elden Ring (premiera w lutym). Pytanie tylko, czy najnowszej produkcji From Software uda się strącić Nioh z pozycji lidera w mojej liście top wszech czasów w gatunku soulslike. Na szczęście niedługo się przekonam.

Rozgrywka w Nioh 2

Spod pióra Bartłomieja Gawryszuka

Jako redakcyjny miłośnik zombi oczywiście opowiem o Days Gone. Czekałem na tę grę, o, jak bardzo czekałem. Ale jak bardzo kocham dobre gry z umarlakami, tak bardzo nie mogłem sobie pozwolić na konsolę tylko dla tej gry. I tak, może umieszczanie tutaj portu gry sprzed dwóch lat może nie powinno się liczyć. Ale jaki to jest port, proszę państwa! Przygody Deacona zostały z takim kunsztem przerzucone na komputery, że podczas całej rozgrywki prawie zapomniałem, że nie jest to nowiutka gra, ekskluzywna na Steamie. Piękna grafika, porywająca fabuła, poziom wolności wręcz niespotykany w innych grach AAA. Ta gra postawiła poprzeczkę gatunku zombie tak wysoko, że gdy przyszła pora na Back 4 Blood, zastanawiałem się, kiedy dostanę motor do rozjeżdżania zombi…

Spod pióra Michała Kaźmirczaka

Jak już można wnioskować z moich wypowiedzi w poprzednich wpisach podsumowujących, 2021 nie jawił się dla mnie jako dobry rok pod względem gier. Było mało produkcji, na które czekałem, a jeszcze mniej, które uważam za bardzo dobre, dlatego więcej czasu spędziłem na nadrabianiu gier z ubiegłych lat niż na graniu w nowości. To nie jest jednak tak, że nie podobało mi się nic, bo był dwie bardzo dobre gry, na które warto zwrócić uwagę.

Pierwsza z tych gier to kontynuacja bardzo dobrego tytułu z 2018, Pathfinder: Kingmaker, czyli Pathfinder: Wrath of the Righteous. Jest to klasyczne izometryczne RPG, które daje nam pokierować bohaterem, który będzie mógł stać się istotą niemal boską – zarówno dobrą, jak i złą. Cała gra daje graczowi duże możliwości dopasowywania rozgrywki pod swój styl, a także mocno zmienia się w zależności od decyzji, które podejmujemy. RPG nieidealne – posiada pewną liczbę niedoróbek oraz nietrafionych decyzji – jednak wciąż jest to naprawdę dobra produkcja.

Keyart z gry Pathfinder: Wrath of the Righteous
Źródło: Owlcat Games

Druga gra, o której warto wspomnieć, również jest tytułem RPG, ale mocno różnym od poprzedniego wskazanej przeze mnie pozycji. Tales of the Arise to jRPG ze zręcznościową walką. Bardzo sprawnie łączy elementy sci-fi i fantasy, a chociaż historia opiera się na dość znanych kliszach, to jest bardzo przyjemnie napisana i posiada interesujące zwroty akcji. Produkcja nie dla wszystkich, ale zdecydowanie udane RPG.

Spod pióra Bartka Sobolewskiego

Moim ulubionym tytułem było GTA Definitive Edition.

Dobrze, pośmialiśmy się, a teraz na poważnie. Duże wrażenie zrobił na mnie dodatek do Ghost of Tsushima. Podróżujemy w nim na nową, mniejszą wyspę, z którą mamy wiele wspomnień. Pojawił tam się tajemniczy „odłam” Mongołów. Są pod przywództwem szamanki mieszającej ludziom w głowach. Tak w skrócie wygląda fabuła. Co do mechaniki to nie zmienili nic i dalej jest to ta sama przyjemność. Grafika (oczywiście jak na PS4) jest piękna i dość dobrze dopracowana, a w Trybie Kurosawy możemy poczuć się jak przy klasycznych filmach tego mistrza kina.

ekran tytułowy w trybie kurosawy
Ekran tytułowy w Nowej Grze +

Spod pióra Tomasza Siwca

Sobota wieczór. Słone przekąski na stole, a w lodówce chłodzą się… napoje. Duży telewizor, włączona konsola, świeże baterie w padach. Przychodzi mój przyjaciel na wieczorne kooperacyjne granie. Mamy dokończyć Unravel 2, bo w końcu ostatnim razem bawiliśmy się tak świetnie. Zagaduję, że dodali nową grę kooperacyjną i moglibyśmy spróbować, a jeśli będzie słabo, to dokończymy poprzednią. To była bardzo dobra decyzja, bo w It Takes Two wsiąkliśmy bez reszty. Śliczna grafika, łatwe intuicyjne sterowanie, a czasem nawet dość niepokojące sceny budujące napięcie. Mimo prostej i przewidywalnej fabuły bawimy się świetnie i z niecierpliwością czekamy na kolejne spotkanie. Miniony rok był jednym z tych zwariowanych, gdzie czasu brakowało, a ja byłem na etapie nadrabiania tytułów z PlayStation 4. It Takes Two okazało się dla mnie najlepszą grą 2021 roku, a w międzyczasie ogrywałem God of War i The Last of Us, więc konkurencja była spora.

Główne postacie gry It Takes Two
Źródło: ea.com

Spod pióra Tomasza Wasiewicza

Jak już pisałem niedawno, rok 2021 był dla mnie jednym ze słabszych w XXI wieku. Nie zabrakło w nim jednak tytułów dobrych, a nawet wyśmienitych. Moim absolutnym zwycięzcą jest Deathloop. Gra dokładnie taka, jak ją sobie wymarzyłem. Idealny spadkobierca serii Dishonored. Mechanika jest dopracowana do granic. Moce częściowo znane z powyższej serii, są jeszcze bardziej podkręcone, a zamiast broni białej skupiamy się na odjechanych pistoletach i karabinach. Połączenie wczesnego dwudziestego wieku, z samoróbkami prosto z własnego garażu, była strzałem w dziesiątkę. To, co jednak odróżnia na plus Deathloop od drugiej gry na D, to humor i niesamowita chemia między głównym bohaterem a zabójczynią polującą na tegoż. Do tego fajnie zrealizowany został motyw dnia świstaka. Rozwiązywanie kolejnych zadań, żeby w jednym przejściu, czterech porach dnia, uśmiercić 8 osób, początkowo wydaje się niemożliwe. Już jednak chwilę później brakuje wam jednego czy dwóch do szczęścia. Jeśli nie graliście, to koniecznie nadróbcie.

Colt i Julianna w zwarciu

Było też kilka dobrych tytułów. Bawiłem się dobrze przy Far Cry 6, niby nic nowego, ale wciąż czas przy niej szybko mija. Marvel’s: Guardians of the Galaxy to tytuł, który przywraca nadzieję na dobrą grę w tym uniwersum komiksowym. Dobra muzyka, ciekawa rozgrywka i świetne dialogi. Kena: The Bridge of Spirits to bardzo udany indyk ze stajni Sony. Nie był może bezbłędny, ale zapewnił wiele godzin godziwej rozgrywki. Ciężko nie wspomnieć o It Takes Two. Chociaż nie ukończyłem jeszcze tego tytułu, to zamierzam to zrobić i uważam, że jako gra platformowa jest bardzo dobra. Superbonusem jest też fakt, że uczy dobrych praktyk w związku, polecam go więc ogrywać w romantycznych parach. Kończy mi się miejsce, więc wspomnę o solidnej, choć nie wstrząsającej posadami, kontynuacji serii Ratchet & Clank czy o świetnym soulslike’u – Returnal. Jak widzicie, jestem dość mocno związany z niebieskimi, ale już na sam koniec dorzucę Pokémony: Shinning Pearl & Brilliant Diamond. Choć to przebudowane wersje gier z Nintendo DS, to nadal przyciągnęły mnie do siebie bardziej niż wszystkie tytułu z drugiego akapitu.

Wielu autorów

Dziennikarski dream team. Najzabawniejsza redakcja w galaktyce. Najlepszy zespół, na jaki możesz trafić w swojej ulubionej grze multiplayer. Namaszczeni przez Guru Gier. Mówią na nas różnie. Zawsze jednak sprowadza się to do tego samego: niezależnej zgrai szaleńców-pasjonatów, którzy postanowili wspólnymi siłami odbetonować polską skostniałą branżę dziennikarstwa gamingowego.
UWaga! Gorące informacje!