Resident Evil Village oskarżone o plagiat przez holenderskiego reżysera

11 maja 2021,
14:43
Paweł Trawiński

Mówi się, że naśladownictwo jest najwyższą formą uznania, a jak kopiować, to od najlepszych. Jak podaje serwis Eurogamer, za takiego uważa się holenderski reżyser Richard Raaphorst, który twierdzi, że Capcom dopuścił się plagiatu, projektując jednego z przeciwników w najnowszej części sagi Resident Evil.

Miniboss Sturm z gry Resident Evil Village
Na skróty
  • Holenderski reżyser Richard Raaphorst oskarża Capcom o plagiat jednego z przeciwników w Resident Evil Village.
  • Twórca nie domaga się zadośćuczynienia finansowego, jednak chciałby w jakiś sposób zostać uwzględniony w procesie twórczym.
  • Na chwilę obecną Capcom nie skomentował zarzutów.

Wspomniany we wstępie przeciwnik to jeden z minibossów, których spotkamy w najnowsze grze Capcomu, noszący wdzięczne miano Sturm. Zdaniem Holendra postać została w pełni przeniesiona z jego filmu Frankenstein’s Army, który ukazał się w roku 2013 i był zrealizowany techniką found footage, czyli stylizowaniem nagrania na materiał amatorski.

Resident Evil czy Plagiarist Evil?

Sam poszkodowany dowiedział się o rzekomym plagiacie dzięki fanom, którzy napisali mu o bossie z najnowszego horroru Capcomu. Jak mówi Raaphorst, z początku był wściekły, a następnie poczuł dumę, która jednak znów przerodziła się we wściekłość. Jego zdaniem Sturm jest przeniesieniem jeden do jednego jego potwora, wliczając w to nie tylko wygląd, ale również kolorystykę otoczenia, w którym się pojawia, oraz sposób, w jaki przeciwnik ginie (z jednym małym wyjątkiem). Poniżej może ocenić sami, czy Holender ma rację.

Moim zdaniem Richard Raaphorst wyolbrzymił trochę problem, choć w założeniach wizerunek obu postaci jest bardzo zbliżony. Pytanie, czy jest on na tyle unikalny, by ktoś inny nie mógł wpaść sam na podobny pomysł? Należy zgodzić się z reżyserem w sprawie podobnej kolorystyki, jednak trudno uznać to za plagiat, gdyż przeciwnik tego rodzaju automatycznie kojarzy się z brudnymi, industrialnymi pomieszczeniami, w których dominują kolory upadku i rozkładu. Podobnie w kwestii zgonu antagonisty – wybuch wydaje się dość logicznym epilogiem dla hybrydy człowieka i maszyny.

Uważam jednak, że pod względem wizualnym postacie różnią się w znaczący sposób. Monstrum stworzone przez Holendra wygląda jak człowiek z nałożonym na głowę silnikiem śmigłowym, na dodatek porusza się w sposób co najmniej pokraczny, przez co trudno odczuć strach, oglądając go na ekranie. Sturm z Resident Evil natomiast robi upiorne wrażenie już przy pierwszym spotkaniu, przypominając raczej ogromną maszynę obdarzoną kończynami niż coś, co kiedyś było człowiekiem. W przeciwieństwie do swojego rzekomego oryginału potrafi też rozpędzić się do słusznych prędkości, dzięki czemu jest w stanie rozbić ścianę.

Plagiat plagiatem, ale o co chodzi?

Najbardziej zastanawiające w całej sprawie jest to, dlaczego ją nagłośniono. Raaphorst nie domaga się od Capcomu rekompensaty, gdyż nie posiada praw do postaci. Te należą do firmy MPI Media Group, która pomogła Holendrowi stworzyć film. Twórca sam mówi, że rozważa różne opcje, ale chciałby zostać w jakiś sposób wspomniany w najnowszym Resident Evil. Czy chodzi zatem jedynie o zyskanie rozgłosu i rozpoznawalności? Być może, gdyż sam o Holendrze wcześniej nie słyszałem. Póki co Capcom nie zdecydował się skomentować sytuacji.