fbpx

Relacja z targów EGX 2023 w Londynie – nie takiej zmiany oczekiwałem

Jak każdej jesieni wasz dzielny Arrow wsiadł w samolot i poleciał do Lądka Zdrój, aby podczas czterodniowego święta graczy stać w długich kolejkach, ogrywać najnowsze produkcje, które jeszcze nie ujrzały światła dziennego i robić różne dziwne rzeczy, żeby zgarnąć plecak gadżetów. W zeszłym roku narzekałem, że impreza po covidzie straciła trochę blasku i liczyłem na to, że w 2023 go odzyska. Czy tak się stało? Zapraszam do tekstu.

2 listopada 2023

London baby!

Nie będę nawet ukrywał, że w dużej mierze lubię targi EGX, bo jest to okazja do wycieczki na Wyspy Brytyjskie. Nie umiem do końca określić, czemu akurat to miejsce upodobałem sobie tak bardzo. Nie zmienia to faktu, że Londyn, to fantastyczna lokacja, w której mam wiele „swoich” miejsc. Hale ExCeL dołączyły już do tego zacnego grona. Są położone nad samą rzeką, w klimatycznej portowej dzielnicy stolicy Anglii. Mam swoją ulubioną Costę, od której zaczynam każdy targowy dzień, czy ulubione jedzenia, jako przekąski pomiędzy jedną a drugą kolejką.

Poprzednie dwa razy byłem na targach sam i było fajnie, ale brakowało mi towarzystwa. Tym razem zgłosiliśmy się z Krystianem, z naszego podcastu Bezimienny, i dostaliśmy akredytację. Dołączyła też do nas moja żona. W trójkę to zupełnie inne doświadczenie. Ktoś może stać w kolejce, kiedy inni mogą pójść do toalety, czy przejść się po stoiskach z gadżetami. Ale też zwykłe rozmowy i możliwość dzielenia się wszystkimi emocjami na żywo jest wartością samą w sobie. Także po pięciu latach cudownie było móc być na EGX z fajnymi ludźmi.

Stanowisko Super Mario Bros. Wonder

Z żoną przylecieliśmy do Luton dwunastego października, dwa dni po wielkim pożarze parkingu. Mieliśmy dużo szczęścia, bo dzień wcześniej wszystkie loty były odwołane. Krystian mieszka na stałe w Anglii i przyjechał z północy kraju, by zgarnąć nas z lotniska i wspólnie wkroczyć na teren targów. Mimo że byliśmy po godzinie otwarcia, stanęliśmy w dość długiej kolejce po odbiór przepustek na całe wydarzenie. Pomyślałem, że super, że już w czwartek jest sporo osób. Obok nas ustawił się wręcz cały autokar wycieczkowy. Niestety, kiedy tylko przekroczyliśmy granicę hali dobre wrażenie prysło, a w mojej głowie pojawiło się – o kurczę, ale tu pusto.

Nie o taką zmianę nic nie zrobiłem

Możecie pamiętać moją zeszłoroczną wyprawę na EGX. Wtedy to pisałem, że po przerwie targi nie wróciły w pełnej glorii i chwale, że było fajnie, ale bez takiej rewelacji jak jeszcze w 2019 roku. Liczyłem jednak, że muszą się na nowo rozkręcić. Tymczasem, to co zastaliśmy w ExCeL było naprawdę biedne. Krystian zapytał: „Ale to nie wszystko? Jest jeszcze jedna hala?”. Nie było. Xbox zupełnie opuścił imprezę, kiedy na pierwszych targach EGX, na jakich byłem, można było ot tak, wylosować konsole Xbox. Także rozumiecie skalę różnicy.

Puste hale ExCeL

Kolejną wielką stratą dla odwiedzających było stoisko Nintendo. Do tej pory pełne różnych gier wydanych na platformę Switch, z turniejami w Splatoona i Just Dance. Własne panele dyskusyjne, zaproszeni znani YouTuberzy. Tym razem było wyłącznie Super Mario Bros. Wonder. Z jednej strony super, bo do tej pory na premierowe tytuły stało się w długich kolejkach. A z drugiej, kurczę, fajnie było popróbować różnych rzeczy, a nie tylko jedną grę. Niemniej jednak pograliśmy z Krystianem i bardzo nam się podobało. Na tyle, że Krystian kupił nie tylko samą grę, ale jeszcze tematycznego pada!

Nie było żadnej firmy rozdającej napoje, praktycznie nie było gadżetów. Raptem dostaliśmy po przypince z nowego Sonica i studia odpowiedzialnego za serię Like a Dragon. Załapaliśmy się też na naklejki z grą o Muminkach i tyle. Dwoma największymi atrakcjami były brytyjskie budki telefoniczne z quizami dotyczącymi konkretnych dekad oraz polowanie na kody QR rozrzucone po całej przestrzeni. Znalezienie choćby jednego dawało punkt wylosowanej na początku drużynie, a dodatkowo jeśli zgromadziło się je wszystkie, to można było wygrać bilet na przyszłoroczne targi. Moja żona była zachwycona.

Sekcja gier z dziwnymi kontrolerami

Zabrakło też corocznego konkursu na gry studenckie, gdzie wygrana produkcja dostawała finansowanie dla swojego projektu. Znaczy, różne ciekawe rzeczy można było zobaczyć, ale nie było dla nich zaplanowanej nagrody. VR był praktycznie nieobecny w stosunku do ubiegłego roku. Strefa planszówkowa była okej, ale też wydawała się biedniejsza. Królowały proste gry logiczne z dużymi drewnianymi elementami oraz duże gry RPG, których stoły były puste, bo zasady były zbyt skomplikowane, żeby ktoś je zdążył dobrze poznać i jeszcze rozegrać partię. Natomiast ciekawym stanowiskiem było takie z figurkami do malowania. Można było wziąć tam farby, pędzle i pomalować sobie coś, a potem zabrać do domu.

W co można było zagrać na targach EGX?

Po tym, jak w zeszłym roku nasze rodzime House Flipper 2 zawładnęło całą przestrzenią hali wystawienniczej, byłem ciekawy, jaka gra w tym roku będzie wyskakiwać z przysłowiowej lodówki. Otóż w 2023 roku, fanfary, żadna. No dobrze, dobrze, już nie marudzę. Coś tam jednak przetestowaliśmy. Największą frajdę sprawiło nam… A to wam napiszę za chwilę. Jeśli chcecie posłuchać o wrażeniach na świeżo, to zapraszam do wyjątkowego odcinka Bezimiennego. Wersję pisaną znajdziecie w akapitach poniżej.

Quiz dekady w budce telefonicznej

Super Mario Bros. Wonder

Od tej gry chciałem zacząć, tym bardziej że kolejki praktycznie nie było, gdyż tak jak pisałem wyżej, była to jedyna produkcja, z jaką wielkie N przyjechało do Londynu. Niby było ograniczenie do dziesięciu minut rozgrywki, ale nikt tego nie pilnował i nie zdziwiłbym się, gdyby komuś udało się tytuł na targach przejść, nie odchodząc od konsoli. O tyle by mnie to nie zaskoczyło, gdyż gra jest obłędnie dobra. Jeśli podobało się wam zremasterowane New Super Mario Bros. U Deluxe, to tutaj poczujecie się jak w domu.

Można między innymi zamienić się w Mario-słonia, ale co ważniejsze, całość można przejść do czterech osób na jednej kanapie! Fantastyczna sprawa. Poziomy są kolorowe, fajnie zaprojektowane. Czasem zamiast iść tylko w prawo, musimy uciekać w dół przed znanym fanom złym azteckim głazem – Thwompem. Przeszliśmy z Krystianem kilka poziomów i tak jak wspomniałem, on, gość, który nie kupuje gier z Marianem, wkręcił się tak, że wziął i kupił. Na moją pełną recenzję będziecie musieli poczekać, bo na razie mam ręce pełne roboty. Pierwsze najpewniej ogram też Mario RPG, którego na targach niestety zabrakło.

Gramy w Super Mario Bros. Wonder

Like a Dragon: Infinite Wealth

Stoisko Segi było zdecydowanie największe ze wszystkich. Fajnie, że marka odżyła i wydaje na raz aż kilka gier. Są to jednak tytuły głównie nastawione na mniejszą, choć oddaną grupę odbiorców. Dokładnie tak jest z serią Like a Dragon, wcześniej znaną pod hasłem Yakuza. W Inifite Wealth opuszczamy Japonię i wraz z głównym bohaterem oraz jego ekipą lecimy na Hawaje, do słonecznego Honolulu. Tam czeka na nas wiele atrakcji. Oprócz głównych zadań, jak to w tej serii, będzie mnóstwo pomniejszych wyzwań. Wiele z nich o charakterze gry rytmicznej. Na targach mogliśmy pograć przez 15 minut w specjalnie stworzonej na tę potrzeby mapie.

Aby szybciej dostać się od celu do celu mogliśmy skorzystać z taksówek lub zza pazuchy wyciągnąć Segwaya i na dwóch kółkach pomknąć ulicami Honolulu. Mnie udało się pobić z kilkoma pakerami na plaży, pokonać bossa dema w klasycznym, amerykańskim barze oraz zostać kelnerem w restauracji. Z kolei na Krystiana napadło kilku bezdomnych ubranych w śpiwory, które można całe zamknąć. Prawie każda akcja okraszona jest krótką rozmową z kimś z drużyny, co owocuje zacieśnianiem więzi. Klimat oraz lekkość rozgrywki może przekonać do siebie nowych graczy i słusznie. Seria wydaje się być tego warta.

Stanowisko SEGA

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

To spin-off serii Like a Dragon. Tutaj również mogliśmy pograć przez 15 minut w demo. To była odpowiednia zachęta do zagrania w pełną wersję, gdyż ta debiutuje już za kilka dni, ósmego listopada. Co więcej, dostępna będzie od dnia premiery w usłudze GamePass. Wersja targowa pozwoliła nam udać się na olbrzymi kontenerowiec, który skrywał w sobie miasto hazardu i rozpusty, a w jego centrum znajdowała się replika zamku z Osaki, który miałem okazję osobiście odwiedzić na żywo. Podobieństwo robi wrażenie. Jak możecie się domyślić, całość tego kwadransa można było spędzić na różnego rodzaju grach i zabawach.

Było rzucanie krukami do tarczy, jest też wersja bardziej humanitarna z lotkami. Były karty, ruletka, podziemna arena z nielegalnymi walkami i coś, co zrobiło na nas z Krystianem największe wrażenie. Nie wiem, czy pamiętacie te czasy, kiedy zamiast komputerowo wygenerowanych przerywników w grach można było oglądać krótkie filmiki z prawdziwymi aktorami. Tutaj rozmowa z panią do towarzystwa wprowadzała właśnie nagranie z aktorką reagującą odpowiednio do naszych decyzji. Graficznie prezentowało się to zjawiskowo i okazało się ciekawym przerywnikiem od walki z dziwnymi supermocami, jak magiczne sznurki do przyciągania przeciwników czy buty odrzutowe. Krystian, fan serii, był zachwycony.

Sonic Superstars

Prince of Persia: The Lost Crown

Dawno nie widzieliśmy nowej odsłony tej legendarnej serii Ubisoftu. Swoją drogą, zaskoczył nas brak Assassin’s Creed: Mirage. Wydawałoby się, że targi EGX byłyby idealnym miejscem na promocje ciepłego jeszcze tytułu. Moja recenzja wkrótce! Wróćmy jednak do Księcia Persji. Najnowsza produkcja nie ma za wiele wspólnego z trylogią wydawaną w latach 2003–2005, a bardziej czerpie z pierwowzoru z 1989. To, co dane nam było zobaczyć w kilkunastominutowym demie, wpisuje się najbardziej w gatunek metroidvanii. Co ciekawe, nie było tu ograniczenia czasowego, a jedynie barierami energetycznymi, których nie dało się znieść i każdy z graczy sam decydował kiedy od tytułu odejdzie.

Nie wiem czemu, ale mi najbardziej skojarzyło się to wszystko z grą Hades, chociaż Krystian kompletnie się z tym nie zgadzał. Ustaliliśmy wspólną wersję, że produkcja może czerpać z dwuwymiarowych Assassin’s Creed Chronicles. Jest tutaj jednak znacznie, znacznie trudniej. Przeciwnicy są bardzo silni, zagadki przestrzenne wymagające. Od początku trzeba nieźle się nakombinować, aby znaleźć drogę we wszystkich dostępnych kierunkach. Demo wprowadziło też kilka postaci, które będą wspierać głównego bohatera podczas jego drogi po tytułową koronę. Gdyby nie tytuł i wydawca powiedziałbym, że produkcja jest indykiem.

Prince of Persia

Sonic Superstars

Sonic wraca do łask. W niedalekiej przeszłości mieliśmy okazję zobaczyć dwa filmy kinowe, a prawie rok temu premierę miała bardzo udana gra Sonic Frontiers. Nowy rok, nowa produkcja, w którą właściwie od dwóch tygodni możecie już grać, jeśli tylko postanowiliście ją zakupić. Jeśli zaś się zastanawiacie czy warto, mamy tutaj, jak powyżej, powrót do korzeni serii. Sonic i spółka zasuwają z prędkością światła po szalonej mapie pełnej pętel, spadków, wyskoków oraz oczywiście złotych pierścieni. Uważajcie tylko, żeby w tym pędzie nie wpaść na przeciwnika, bo całość cieżko zarobionej waluty wypadnie z was i nie uda się wszystkiego pozbierać.

W dostępnym demie mieliśmy po jednym poziomie z dwóch różnych światów oraz możliwość stoczenia walki z bossem. Chyba już mam za sobą fascynację niebieskim jeżem, bo kompletnie nie umiałem znaleźć w tym frajdy. Walka z wielką osą była bardziej frustrująca niż ciekawa i żadnemu z nas nie udało się jej zwyciężyć. Dla mnie ta formuła jest przestarzała. Jeśli miałbym wybrać jakąś grę, to sięgnąłbym po Frontiers. Poczytacie o niej w zeszłorocznej relacji z targów.

Sonic Superstars

Strefa gier retro

To jedno z moich ulubionych miejsc na EGX. Zgodnie z przewidywaniami strefa mniejsza niż w latach ubiegłych. Nie znaczy to, że nie można było niczego ciekawego w niej znaleźć. Graliśmy we trójkę na jednym automacie (trzy to maksymalna liczba graczy) w Michael Jackson’s Moonwalker, gdzie tańcem i zamianą w wielkiego terminatora strzelającego laserami z oczu przebijaliśmy się przez zastępy wrogów. Z Krystianem graliśmy również w tryb wieloosobowy na 16 osób w LANie złożonym z pierwszych Xboxów na starych ekranach LCD. Tak, wszystkich 16 graczy siedziało dookoła, można było chwycić pada i strzelać!

W strefie znajdowało się więcej automatów i starych konsol. Nic więcej jednak nie było na tyle atrakcyjne, by zatrzymać się na dłużej. Może gdybyśmy zostali dłużej niż jeden dzień, ale byliśmy tak zdegustowani całością, że już po pierwszym dniu pojechaliśmy na północ Anglii. Na pewno nie pomogło też to, że raptem w sierpniu byliśmy w olbrzymim centrum Arcade w miejscowości Bury, gdzie przez wiele godzin ogrywaliśmy najwspanialsze automaty z pamiętnych dziecięcych lat.

Halo 1 po LANie na 16 osób

Inni obecni

Powyżej opisałem produkcje, w które zagraliśmy. Nie było to jednak wszystko, co spragnieni wrażeń gracze mogli sprawdzić. Dostępne było Call of Duty: Modern Warfare 3, ale były to poziomy z bety, którą ogrywałem cały poprzedni weekend, więc bez sensu było stać w kolejce. W innym miejscu firma produkująca fotele do kierownic z pedałami pozwalała pograć w najnowszą Forzę Motorsport, ale tę także zdążyłem ograć już u siebie, a fotele na stelażu nie przebiją zeszłorocznego bolidu F1, więc także nie miałem ciśnienia czekać.

Wspominałem o wielu tytułach od Segi. Przyznam się jednak, że nie jestem fanem serii Persona i choć grałem w kilka odsłon, to żadnej nie skończyłem. Na targach można było wypróbować remaster Persony 3 oraz spin-off serii – Persona 5 Tactica. Wraz z Like a Dragon oba stanowiska były najjaśniejszym punktem targów. Nie zagraliśmy też w Total War: Pharaoh. Były wystawione raptem cztery komputery i ludzie przesiadywali tam całymi godzinami. Miło było jednak chociaż popatrzeć, jak grają. Ja jednak uwielbienie dla RTS-ów mam już dawno za sobą.

Total War: Pharaoh

Zaskakujące było zobaczyć dodatek do hitu jakim jest Power Wash. W nim to będzie nam dane wyczyścić z brudu samego DeLoreana, a DLC nazywa się, jakżeby inaczej, Back to the Future. Akurat załapaliśmy się również na kawałek ciepłej pizzy promującej kinową gradaptację Five Night’s at Freddy’s. Oprócz tego była wystawiona też ciemna komnata z animatronikami, ale jak się nie ustawiałem nie umiałem zrobić w nich dobrego zdjęcia.

Czy wrócę za rok do Londynu?

Ponarzekałem jak nigdy, ale cóż począć, kiedy wasza ulubiona impreza szybuje w dół? Nie zmienia to faktu, że to wciąż wyprawa do Londynu, a teraz dodatkowo okazja spotkania się z Krystianem, więc jeśli ponownie dostaniemy akredytację za rok lub wygramy bilety za kody QR, to spotkamy się znów na jesieni 2024 roku. Nie mogę jednak z czystym sumieniem wam polecić przyszłorocznej edycji. Trzymam kciuki, żeby coś się zmieniło i impreza wróciła do łask.

Na ten moment bawiłem się znacznie lepiej na minigolfie w Sheffield. Jeśli będziecie w okolicy, bez dzieci, bo wejście jest tylko dla dorosłych, to polecam Golf Fang. Pozwolę sobie dodać tutaj cztery zdjęcia z torów przypominających gry. Właściwie, jak już was tutaj mam, to może też potrzymacie kciuki za przyszły rok? Będzie to z korzyścią i dla nas i dla was. To co? Mamy umowę?

… oraz wspomniane zdjęcia z Golf Fang.

Tomasz Wasiewicz

Przede wszystkim jestem graczem. Uwielbiam fantastykę w każdej postaci. Od książek, przez filmy, muzykę, komiksy, po gry. Jestem niepoprawnym kolekcjonerem, zwłaszcza jak gry mają w zestawie steelbook. Zapraszam na mój Instagram po więcej szczegółów. Mimo kariery zawodowej związanej z innymi tematami najbardziej lubię rozmawiać o grach. To jak, pogadamy?
UWaga! Gorące informacje!