Recenzja The Lord of the Rings: Gollum – taki straszny, jak go malują

27 czerwca 2023,
18:10
Tomasz Wasiewicz

Na nową grę z uniwersum Władcy Pierścieni musieliśmy chwilę poczekać. Obecnie mówi się, że w produkcji jest aż kilka tytułów, które w dalszej perspektywie trafią w nasze ręce. Pierwszym z nich jest właśnie Gollum. W założeniach produkcja doskonała. Osadzona głęboko w uwielbianej historii, mówiąca o losach Smeagola, gdy ten był więziony najpierw przez samego Saurona, a później przez elfy do spółki z Gandalfem. Słowa klucz – w założeniach.

Gollum i Smeagol

Gollum, to na ten moment najgorsza gra, w jaką grałem w XXI wieku. Myślałem, że Redfall upadł nisko, ale okazuje się, że można lecieć, i lecieć, i lecieć w dół, w same czeluści Morii. Dlaczego zatem dwa, a nie jeden? Gra ma momenty i opowiada ciekawą historię. Mówiąc szczerze, chciałem dać czwórkę, ale nie mogłem przeżyć, że gra psuje zapis w ostatnim rozdziale i uniemożliwia ukończenie produkcji. Takich rzeczy nie zamierzam tolerować.

2 /10
Ocena redakcji
serwisu GamesGuru
  • Walka osobowości pomiędzy Gollumem i Smeagolem
  • Postacie nazwane tak, jak widzi je nasz bohater
  • Gry nie da się ukończyć
  • Szkaradna grafika
  • Archaiczne mechaniki
  • Nieuczciwe skoki
  • Tysiące śmierci

Już na etapie zapowiedzi było wiadomo, że coś z grą może być nie tak. Golluma widzieliśmy dotąd w kinie, ale też w innych produkcjach z uniwersum. Między innymi sporą rolę zaliczył w serii Shadow of Mordor/War. Wszyscy przede wszystkim mamy przed oczami genialnego Andy’ego Serkisa w tej roli. Tymczasem zasłużone studio Daedalic Entertainment postanowiło pójść inną drogą i zaprezentowało nam kreaturę tak groteskową, że nawet najwięksi fani zakrzyknęli w obronie Smeagola przed jego twórcami.

Wspomniany deweloper to legenda gier, aczkolwiek w zupełnie innym gatunku. Wiedziałem więc, że mogę być spokojny o warstwę fabularną. Natomiast rozgrywka wyglądała podobnie do serii Styx. Tam kierowaliśmy skrytobójczym goblinem. Również za małym, by mierzyć się na równi z przeciwnikami, ale na tyle zwinnym, że łatwo było nim się przemieszczać w pionie i poziomie. Podobna wielkość postaci, podobne klimaty. Styx: Gollum? Wchodzę w to! No trudno, że Smeagol brzydki. Nie można mieć wszystkiego, prawda? Bałem się jednak na tyle, że poprosiłem o grę do recenzji polskiego dystrybutora i dostałem ją w wersji na Xbox Series X.

Siódmy zmysł Golluma

Przepraszam, czy ktoś posypał moje oczy solą?

Przy tej produkcji mamy również przypadek kontrowersyjnego, płatnego dodatku. Otóż gruchnęła wiadomość, że należy zakupić edycję deluxe, aby elfy mówiły do siebie po elficku, a Gollum nauczył się emotki pod tytułem my precious (z angielskiego, mój ssssskarbie). Rozpętała się burza w sieci i tutaj twórcy odpowiedzieli, że to wcale nie tak. Trzeba przyznać, że faktycznie mają rację. Tych elfickich dialogów po prostu z dodatkiem jest więcej, ale fabularne są wypowiadane w języku Valinoru i bez niego. Smeagol zaś mówi wspomina swój sssskarb, nie może jednak tego robić w dowolnej chwili. Można zatem odpuścić Daedalic tę aferę.

Grafika natomiast jest tak brzydka, jak można się było jej spodziewać po zwiastunach, jeśli nie brzydsza. Przyznaję, są ze dwa, trzy krótkie momenty, kiedy obserwujemy coś ładnego. Przez większość czasu mamy jednak do czynienia z tym, co widziałem w pierwszych tytułach na PS3 – jest pusto, biednie, płasko, brzydko. Myślę, że może i dałoby się to jakoś zrozumieć, gdyby model naszego bohatera był dopieszczony. W końcu w wielu grach tła są gorszej jakości niż postacie i całość się spina. Żeby daleko nie szukać – Final Fantasy VII Remake. Zresztą zobaczycie w tej recenzji sami. Tutaj jednak zabrakło nawet tego.

Widok na królestwo elfów

You died

Gollum to z jednej strony produkcja niesamowicie prosta, a z drugiej tak bardzo mechanicznie niedopracowana, że ginie się setki razy. Najczęściej nie ze swojej winy. Nie ma tutaj zadań pobocznych, jest tylko główny wątek, w którym idziemy jak po sznurku, który zaplątany jest w drut kolczasty. Skąd takie porównanie? Bo choć gra wskazuje nam punkt, do którego mamy dotrzeć, niejednokrotnie stałem jak słup, próbując znaleźć ten kawałek ściany, na który możemy wskoczyć. Im dłużej o tym myślę, tym zauważam pewien schemat. Tutaj wszystko powinno działać, ale nie działa.

Mamy odpowiednio oznaczone krawędzie do chwycenia się, powierzchnie, po których można się poruszać, będąc przyklejonym do ściany. Tyle tylko, że czasem ich nie widzimy, a jeszcze częściej znajdują się w miejscach, które wydają się nam kompletnie niedostępne. Widzicie, tutaj nie ma tak, że nasza postać skacze trzy metry do przodu i dwa w górę. Nie. Czasem na zwykłym skoku podskoczy na metrów pięć, czasem nie wskoczy na coś metr wysokiego. Czasem po prostu przeskoczy dziesięć metrów przepaści, a czasem dla kilku będziecie potrzebować rozpędu, żeby wydłużyć skok. Pełna loteria, a prawie każdej takiej nieudanej akcji towarzyszy śmierć i dość długi ekran ładowania.

Usta Saurona

Twórcy są do tego stopnia zabawni, że możemy otrzymać nie jedno, ale aż dwa trofea za pierwszy zgon oraz pierwszy w wyniku wpadnięcia do lawy. Ha ha, co nie? No ja się śmiałem. Jak ja się śmiałem. Byłem jednak bardzo zaniepokojony, że na przykład za tysięczny taki upadek nie dostałem trofeum, a na pewno co najmniej tyle razy mi się to przydarzyło. Niedziałających mechanik jest tu więcej. Otóż mamy tutaj osobny przycisk odpowiedzialny za skok, w stronę którą wskazują nasze plecy. Wiecie, takie przeskakiwanie pomiędzy dwoma pionowymi ścianami. Gra nawet podpowiada i pokazuje się komunikat, wciśnij B Panie Gollumie, wciśnij B!!!

I możne wciskać, wciskać, a potem jeszcze trochę wciskać. W żadnym z tych miejsc, a było ich trochę, B nie działało. W żadnym. Należało podskoczyć zwykłym skokiem w przód, używając A, a następnie mieć nadzieję, że doleci się do tyłu na odpowiednią krawędź. Za którymś razem się udawało… W każdym razie podstawowa czynność, którą wykonuje się w tej produkcji, czyli przemieszczanie się, nie działa dobrze. Jest to bardzo frustrujące, do tego, jak wspominałem, nie zawsze wiadomo, gdzie iść. Kilka razy solidnie się zgubiłem i błądziłem po lokacji w poszukiwaniu tego jednego miejsca, które przybliży mnie do punktu wskazanego przez zadanie.

Elfickie, magiczne drzewo

Gollum czy Smeagol?

To, co jakkolwiek wynagradzało trud i znój rozgrywki, to fabuła i sama postać naszego bohatera. Nie mylić z tym, jak wygląda. Dla mnie liczy się wyłącznie wnętrze. Poznajemy ciekawe postacie, tak ludzkie, jak i bardziej orkowe. Są gobliny, wargi, są też elfy, tak dobre jak i złe! Jest szaleństwo, jest Gandalf. Muszę przyznać, że jako książka, ta produkcja mogłaby być niesamowicie ciekawa. Wchodzimy głęboko w historię życia długouchych w Śródziemiu. Zawieramy przyjaźnie. Rodzi się w nas niechęć do pewnych osobników. Wszystko tu jest na miejscu.

To wszystko rozpatrywane jest z dwóch perspektyw. W bardzo wielu miejscach musimy się opowiedzieć po stronie Golluma lub Smeagola. Prowadzimy wewnętrzne dialogi, próbując przekonać jednego do zdania drugiego. Niestety nie wiem, czy to, że poza jednym miejscem, gdzie przegrałem kłótnię, fakt, że stałem po stronie tego poczciwego, ma jakieś znaczenie. O tym, czemu tak jest, napiszę później. Niemniej jednak taka mechanika się pojawiła i podobała mi się dużo bardziej od podobnego elementu w growych Strażnikach Galaktyki. Tutaj było to dużo mniej przewidywalne i niesamowicie pasujące do postaci naszego Hobbita.

Wewnętrzna kłótnia

Bardzo często w grach spotykamy piękną grafikę, ale marną historię. Tutaj jest dokładnie odwrotnie, z tym że oprócz grafiki, leży wszystko inne. A ja tak bardzo chciałbym dowiedzieć się więcej o tych wszystkich postaciach, które nazwane są, jak sądzę, przez Smeagola. Poza tym, że my wiemy, że Gandalf to Gandalf, to w grze występuje jako Czarodziej. Jest też król elfów, miła pani, zły ork, okrutna pani, słaby mężczyzna i wiele innych. Za takie rzeczy warto chwalić. Szkoda, że jest to absolutnie jedyna rzecz, którą ta produkcja robi dobrze.

Jeden pierścień to za mało

Gdzie by Gollum nie był, zawsze ma potrzebę stamtąd uciec. A będzie skąd dawać nogę. Czy jest to więzienie Saurona, czy elfów, czy jest to tunel Sheloby, nasz dzielny bohater zrobi wszystko, byle tylko na nowo połączyć się z jednym, jedynym pierścieniem. Niestety niedane mi było poznać zwieńczenia tej historii. W ostatnim rozdziale, po pierwszej śmierci, a jak wiemy, ginie się tu łatwo, gra wyrzuciła błąd i pokazała mi pulpit konsoli. Przy próbie załadowania zapisu, to samo. Pomyślałem, że zresetuję cały rozdział. Niestety to również spowodowało błąd.

Zwiedzanie Mordoru

Jak się okazało, nie jestem jedyny. Co więcej, miałem szczęście, bo niektórym graczom dzieje się to już w przedostatnim rozdziale. Niektórzy mieli na tyle dużo samozaparcia, że próbowali te rozdziały przejść bez jednej śmierci. Nikomu się nie udało. Dowolna śmierć powodowała błąd. Według trofeów Xboxa przedostatni rozdział ukończyło 3% graczy, z czego większość to pewnie recenzenci. Także miejcie to na uwadze. Ja poświęciłem produkcji ponad 20 godzin i trochę mi żal, że nie mogłem jej skończyć. Mam trochę poczucie straconego czasu.

I co ja mam z tobą zrobić, Smeagol?

Nie lubię dawać niskich ocen. Nie czuję się z tym dobrze. Jeszcze gorzej mi z faktem, że w ten sposób potraktowano świat stworzony przez mojego ulubionego pisarza. Muszę jednak patrzeć na prawdę i jak to wszystko wygląda. Gra jest kosmicznie brzydka, mechaniki są starożytne, a nawet w tym obrębie nie działają poprawnie. Produkcji nie da się ukończyć. Zalążek fabuły to za mało, by tutaj cokolwiek uratować. Nie pozostaje mi nic innego, jak poradzić wam, żebyście omijali ten tytuł szerokim łukiem. Najgorsze jest, że twórcy rzekomo pracują już nad nową produkcją w uniwersum. Nie wiem, czy się bać, czy płakać…

Sheloba

Tomasz Wasiewicz

Przede wszystkim jestem graczem. Uwielbiam fantastykę w każdej postaci. Od książek, przez filmy, muzykę, komiksy, po gry. Jestem niepoprawnym kolekcjonerem, zwłaszcza jak gry mają w zestawie steelbook. Zapraszam na mój Instagram po więcej szczegółów. Mimo kariery zawodowej związanej z innymi tematami najbardziej lubię rozmawiać o grach. To jak, pogadamy?