fbpx

Recenzja RoboCop: Rogue City – największe zaskoczenie tego roku

31 października 2023,
14:05
Tomasz Wasiewicz

Krótka wiadomość od osoby zajmującej się dystrybucją gry: Cześć, chcesz może kod na RoboCopa? Pewnie, że chcę, odparłem. Dopiero co mogłem przeczytać jak moi koledzy po przejściu pierwszego poziomu byli więcej niż zadowoleni, a tu taka gratka, żeby mieć grę przed premierą! W taki sytuacjach się nie odmawia. Przyznaję, nie grałem jeszcze w Alana Wake’a, ale na razie Rogue City zdobywa u mnie tytuł pozytywnego zaskoczenia roku.

Strzelanina z eksplodującą głową

RoboCop wziął mnie kompletnie z zaskoczenia. Po przejściu potencjalnie hitowych tytułów jak AC: Mirage czy Marvel’s Spider-Man 2 nagle dostaję tytuł AA, który jest wykonany lepiej niż dobrze. Fajnie, że wytworzyła nam się nowa grupa produkcji, które nie są ani indykami, ani też z najwyższej półki. Coraz częściej to w tej grupie można znaleźć prawdziwe perły. Blaszany policjant nie mógł otrzymać lepszego hołdu niż Rogue City. Czuć tutaj olbrzymie serce do postaci, ale też ogrom pracy włożonej w przygotowanie odpowiedniej fabuły. Jeśli natomiast nie jesteście fanami RoboCopa, nie wspominacie ciepło filmów na kasetach VHS oraz nie jesteście w stanie przejść obojętnie wobec nierównej warstwy wizualnej, to odejmijcie po punkcie od finalnej oceny za każde z tych stwierdzeń, które dla was jest prawdziwe.

9 /10
Ocena redakcji
serwisu GamesGuru
  • Idealna gra o RoboCopie
  • Można poczuć się jak prawdziwy policjant i wystawiać mandaty za złe parkowanie
  • Duża liczba postaci pobocznych, z którymi można nawiązać relację
  • Satysfakcjonujące strzelanie z otoczeniem, które rozpada się na naszych oczach
  • Klimat filmów klasy B z lat dziewięćdziesiątych, na kasetach VHS
  • Momentami grafika powoduje efekt wow
  • Grafika jest nierówna, są też brzydsze momenty
  • Czasami dziwna mimika postaci
  • Tylko wybrane elementy otoczenia są nastawione na destrukcję
  • Spadki klatek w kilku momentach pod koniec rozgrywki
  • Minimalny, dla mnie nieprzeszkadzający, backtracking

Nikt się nie spodziewał hiszpańskiej inkwizycji

Przyznam się wam, że nie planowałem spędzić końcówki października w brudnym, szarym Detroit. Dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora tak się jednak stało, a ja na 16 godzin żyłem codziennością Alexa Murphy’ego. RoboCop to idealna postać późnych lat osiemdziesiątych i wczesnych dziewięćdziesiątych. To wtedy najczęściej wybierałem kryminały, sensacje i stawiałem pierwsze kroki w science-fiction. Kto wie, może to właśnie oglądając pierwszy film o blaszanym policjancie, zachłysnąłem się swoistego rodzaju cyberpunkiem, którego klimat doceniam po dziś dzień.

Nie zmienia to faktu, że choć nie jest to dla mnie postać tak ważna jak Batman, Spider-Man czy Żółwie Ninja, to mam do niej ogromny sentyment. Nie wiedziałem jak silny, dopóki nie uruchomiłem pierwszego poziomu. Te drętwe ruchy i teksty wypowiadane robotycznym głosem. Słynny pistolet automatyczny, wyciągany z wieszaka w nodze. Następnie wszedłem do lobby stacji telewizyjnej i zaczęła się rzeź przestępców przy akompaniamencie odpadającego tynku z kolumn, za którymi się schowali.

Alex Murphy

To było doskonałe. Nagle ożyły wspomnienia z F.E.A.R. czy Matrixa. Przeciwnikom można odstrzelić rękę albo głowę, przy okazji rozrzucając mózg wszędzie dookoła. Oczywiście nie jesteśmy nieśmiertelni, ale czuć tę przewagę, jaką mamy nad zwykłymi szeregowymi bandytami, którzy krzyczą w agonii. To uczucie wyższości pozostanie z nami aż do napisów końcowych. Co nie znaczy, że nie musimy uważać na siebie i postronnych ludzi. Później odkryjemy różne typy przeciwników i trzeba będzie dostosować taktykę do każdego z nich.

Gra fabularna

Choć RoboCop to zdecydowanie bardziej gra akcji, nie zabrakło elementów rozwoju postaci czy też wpływu wydanych punków na rozgrywkę. Mamy tutaj dość rozbudowany system, w którym możemy zainwestować w łatwiejszą walkę, rozmowę z podejrzanymi i współpracownikami, bądź zwiększymy nasze zdolności analizy miejsc zbrodni, a także łatwości z użytkowania różnej elektroniki w Detroit. Każda z ośmiu umiejętności ma na swojej ścieżce aż trzy specjalne perki, które zmodyfikują przebieg naszej służby policyjnej.

Drzewko umiejętności

Mamy tutaj możliwość łamania szyfrów w sejfach, oślepienie wrogów czy leczenie się za pomocą skrzynek elektrycznych rozmieszczonych w świecie gry. Jest fajna animacja, w której Alex podpina się swoim wysuwanym z ręki szpikulcem i się ładuje. Warto zainwestować w to drzewko minimum dwa punkty, aby to odblokować. Poziomy zdobywamy za doświadczenie, które wpada przy każdej okazji. Od znajdywania małych działek narkotyków, przez wykonywanie zadań pobocznych, aż po procesy ewaluacji kończące każdą dużą misję.

Dlaczego zatem gra fabularna? Przez cały czas miałem poczucie, że faktycznie wcielam się w policjanta. Mogę robić byle jaką pracę i również posuwać się do przodu z fabułą, a mogę przetrząsnąć cały obszar patrolowy w poszukiwaniu nielegalnych aktywności, zwrócić uwagę bezdomnemu, że w parku się nie pije, czy wystawić mandat za parkowanie przy hydrancie. Praktycznie zawsze czekają na nas ludzie potrzebujący pomocy, bo coś dzieje się akurat teraz i nie będzie na nas czekać. Za każdym razem, gdy dostrzeżemy radiowóz na sygnale, oznacza to, że możemy wspomóc kolegów i koleżanki z naszego posterunku. Przedmieścia Detroit żyją.

Mural wdzięczności za dobrą robotę

Jest wiele postaci pobocznych, z którymi możemy nawiązać więź. Od naszych wyborów zależy, jak będziemy odbierani przez społeczeństwo i w jaki sposób zwykli cywile będą na nas reagować. Możemy się upolitycznić, gdyż rozgrywka odbywa się podczas wyborów na burmistrza miasta. Możemy okazać empatię, a możemy być bezduszną maszyną. To niezwykłe, jak w wielu miejscach dokonujemy małych wyborów, które gra zapamiętuje i wykorzystuje później. Za to wszystko gratulacje dla zespołu z Teyon.

Strona techniczna Rogue City

Najnowsza odsłona RoboCopa zawitała do niedawnego panelu Xbox Partner Preview. Moi koledzy z podcastu Bezimienny stwierdzili, że gra jest niezwykle brzydka. Muszę przyznać, że zwiastun nie prezentuje tej produkcji najlepiej. Grafika jest zróżnicowana – są tutaj momenty absolutnego wow, jak odbicia w wodzie, oświetlenie, którego sporą ilość źródeł możemy zniszczyć, czy klimat brudnego przedmieścia Detroit. Wszystko to robi niesamowite wrażenie.

Odbicia budynków w wodzie

Nawet postacie są narysowane bardzo szczegółowo. Gorzej z mimiką, widać, że jeszcze trochę musi dostać ulepszeń, aby dorównać grom z obecnej czołówki. Jeśli spojrzeć na całokształt, to mało jest miejsc podczas rozgrywki, w których pomyślałem, że coś jest brzydkie albo odstające. To duża zasługa krakowskiego studia, które całkiem sprawnie opanowało podobno trudny w obsłudze Unreal Engine 5. Na uwagę zasługuje również ścieżka dźwiękowa napisana specjalnie do gry, ale bardzo mocno zainspirowana oryginalnymi utworami z filmu. Teyon, robicie to dobrze!

Warto nastawić uszy na odgłosy miasta, drobne szczegóły jak dźwięk samochodu ocierającego się o betonowy podjazd podczas wyjazdu z posterunku, odgłosy maszyny podczas różnych aktywności Robo czy dźwięki ciała, przez które przechodzą pociski. Produkcja nie miała jeszcze premiery, a właściwie już nie powoduje żadnych problemów. Raptem dwa razy miałem spadki klatek pod koniec gry w momentach, które na szczęście nie wymagały ode mnie szybkich reakcji. Walka nawet z kilkudziesięcioma przeciwnikami, wybuchami i latającymi tynkami nie zwolniła mi ani razu. Tak się powinno robić gry.

Ciężki karabin maszynowy w akcji

Malkontenci mogą narzekać na minimalny backtracking. Wielokrotnie odwiedzimy nasz posterunek, który służy za bazę wypadową przed większymi misjami. Kilka razy trafimy także do części przedmieść znajdujących się nad rzeką, o różnych porach dnia. Są też unikalne lokacje. Nie miałem jednak poczucia znudzenia. Za każdym razem działo się coś, co zmieniało wygląd poszczególnych miejsc. A to plan filmowy, a to napad na bank, a kiedy indziej wiec wyborczy. Bardzo fajnie ktoś to przemyślał, w prosty sposób eliminując znudzenie. W większości odwiedzamy wnętrza innych budynków, co też obniża uczucie déjà vu. Mamy tutaj ekrany ładowania, ale na PS5 są błyskawiczne.

RoboCopie, czy czujesz się człowiekiem, czy maszyną?

Fabuła produkcji zabierze nas w alternatywne początki funkcjonowania Alexa jako RoboCopa. Sporo inspiracji zaczerpniętych jest z pierwszego filmu, wydanego w 1987 roku. Jest też sporo różnic, które uatrakcyjniają historię. Co ciekawe, od pierwszych chwil sterujemy cyborgiem, a rodzina Murphy’ego występuje wyłącznie w dialogach. Muszę przyznać, że jest to ciekawe podejście, które w jakimś stopniu uatrakcyjniło mi całość, dodając pewną świeżość. Mogłem skupić się na rozważaniach moralnych o tym, czy Alex wciąż jest człowiekiem, czy nie.

Ładowanie się ze skrzynek elektrycznych

Tak naprawdę to gracz o tym decyduje. Oczywiście, dookoła jest mnóstwo osób, które dzielą się z nami swoim zdaniem, część wręcz nas do niego zmusza. Nie zmienia to faktu, że podczas sesji terapeutycznych z psycholożką, to my powiemy, jak się czujemy. Możemy być szczerzy, możemy unikać odpowiedzi, możemy kłamać i świat się do tego dostosuje. Niesamowite, jak wiele tu jest takich drobnych szczegółów, o których twórcy pomyśleli i zaimplementowali w swojej grze. A ja? Ja przez trzy dni nie myślałem o niczym innym, jak o tym kiedy poznam dalsze losy RoboCopa.

To jakie jest to Rogue City?

Tytułowe Detroit to faktycznie miejsce nie za ciekawe. Gdzie indziej policję mogłaby przejąć pod swoją opiekę megakorporacja? I to taka wskrzeszająca ludzi, żeby zrobić z nich cyborgi? Jednocześnie ta sama firma chce zburzyć całe przedmieścia, by postawić tam nową, drogą dzielnicę. Do tego ma swojego człowieka kandydującego na burmistrza. Przyznacie, że to wszystko wydaje się mocno szemrane, a łapówką pachnie na kilometr. Gra to wszystko oddaje. Dodatkowo raczeni jesteśmy uczuciem, że nie wiadomo komu ufać i musimy lawirować, aby sami się tego dowiedzieć.

Detroit płonie

No dobra, dobra, nie czaruj, powiedz nam, jak się ma produkcja o tym tytule. Ma się rewelacyjnie. Jak wspomniałem na samym początku, dużymi literami, jest to moje pozytywne zaskoczenie 2023 roku. Gra wciąga, w niezwykły sposób przeniosła mnie do czasów wypożyczania kaset wideo i jest produkcją doskonałą dla fanów tamtych filmów klasy B. Do tego kupicie ją już od 200 zł w popularnych elektromarketach. Ja ją zdecydowanie polecam i zabieram się za ogrywanie poprzednich produkcji studia. Chciałbym też w tym miejscu przeprosić kolegę Tomka, że nie uwierzyłem, że Terminator to dobra gra. Bawcie się dobrze w Detroit!

Tomasz Wasiewicz

Przede wszystkim jestem graczem. Uwielbiam fantastykę w każdej postaci. Od książek, przez filmy, muzykę, komiksy, po gry. Jestem niepoprawnym kolekcjonerem, zwłaszcza jak gry mają w zestawie steelbook. Zapraszam na mój Instagram po więcej szczegółów. Mimo kariery zawodowej związanej z innymi tematami najbardziej lubię rozmawiać o grach. To jak, pogadamy?