Recenzja komiksu Liga Niezwykłych Dżentelmenów Tom 1. Dżentelmeni tylko z nazwy.

15 listopada 2022,
13:01
Strid

Brzydkie ilustracje i drużyna złożona z gwałciciela, mordercy, niedołężnego starca opiumisty oraz nauczycielki muzyki. Czy ta historia może porwać czytelnika na długie godziny spędzone przy lekturze? A i owszem.

Liga w pełnej krasie

Ocena ostateczna nie mogła być inna. Mimo iż nie podoba mi się warstwa wizualna, to nie mogę nadal napatrzeć się na ten album. Liga Niezwykłych Dżentelmenów przypomina mi Strażników, oba komiksy w sumie od tego samego autora i tak samo jak w przypadku ekipy Nocnego Puchacza i Ozymandiasza historia Ligi przyciąga mnie tak samo. W przypadku LND dodatki w postaci opowiadania powodują, że mogę polecić album każdemu fanowi niezwykłych opowieści.

10 /10
Ocena redakcji
serwisu GamesGuru

Anglia, rok 1989, schyłek wieku. Niejaki Campion Bond zatrudnia panią Minę Murray, która na jego zlecenie ma stworzyć zespół niezwykłych osobowości zdolnych powstrzymać zagrożenie dla stolicy kraju. Nieznani bandyci ukradli kaworyt, substancję zdolną do stworzenia np. pojazdu do podróży w kosmos. Do czego mogą wykorzystać go złoczyńcy? To zbada Liga Niezwykłych Dżentelmenów złożona z niewidzialnego człowieka, a przy okazji zboczeńca wykorzystującego młode pensjonariuszki szkoły dla dziewcząt, dr. Jekyll, który w postaci Edwarda Hyde’a, mimo iż zachowuje przytomność umysłu to niczym Hulk miażdży wszystko, a raczej wszystkich na swojej drodze, a zwłaszcza zwabione do swojej nory prostytutki, spędzający pod wodą praktycznie całe swoje życie kapitan Nautilusa, Nemo oraz wspominana wcześniej Mina Murray i zniedołężniały narkoman, Alan Quatermaine.

Taka brygada wydaje się być przepisem na katastrofę. I takowa się wydarzy niejednokrotnie. Mimo iż w nazwie Ligi posiada ona wyrażenie dżentelmen to pasuje ono chyba wyłącznie do kapitana Nemo. Reszta, mimo iż żyje w epoce cnotliwego porządku żadną cnotą wydaje się nie grzeszyć. Do celu prowadzi ich najprostsza droga, ofiary zostaną poniesione po stronie każdego kto stanie im na drodze aby go osiągnąć. Opowieść nie jest więc taka prosta jak by się mogło wydawać. Ekipa bohaterów jest całkowicie niepoprawna politycznie i absolutnie niejednolita moralnie. Ich zdolności od zawsze wykorzystywali wyłącznie do swoich celów, teraz mają wspólny, ale czy do końca słuszny?

Liga Niezwykłych (bynajmniej) Dżentelmenów w służbie imperium

Mimo tego, że kreska albumu Liga Niezwykłych Dżentelmenów zupełnie mi się nie podoba nie potrafię ocenić tego wydania inaczej niż przyznając maksymalną notę. Alan Moore ma niesamowity talent w tworzeniu zaskakujących drużyn i podobnie jak w Strażnikach tak i tutaj mamy do czynienia ze zgrają, która fascynuje czytelnika w każdej chwili swoich niezwykłych przygód. Komiks jest mroczny, niepoprawny politycznie do granic, duszny, a część bohaterów po dobrej stronie wydaje się być większymi zbrodniarzami niż ich przeciwnicy. Dodatki, którymi wypełniony po brzegi jest album, naprzykład opowiadanie o Alanie Quotermainie w formie znanych z Londyńskich ulic zeszytów Penny Dredfull czy krótkie humorystyczne wstawki jak historia łajnowozu, powodują że jest to samo w sobie dzieło kompletne i chyba jedno z nielicznych do, do którego czuję pociąg, aby sięgnąć ponownie. Doprawdy niezwykła to lektura.

Materiał do recenzji dostarczył Egmont. Do zakupu zapraszamy TUTAJ.

Strid

Recenzuje komiksy i gry Indie. Fanatyk gatunku soulslike.