Recenzja serialu Wednesday – rodzina zawsze poda ci pomocną dłoń

3 grudnia 2022,
23:20
Amira El Berrah

Myślicie, że nie poczuliśmy zapachu waszego ulubionego kremu do rąk gdy wystukiwały frazę GamesGuru w klawiaturę? Dobrze, że wiecie jak wyczulone są nasze zmysły. Tak jak my podbijamy wasze gamingowe dusze, tak Wednesday podbija ich najmroczniejsze zakamarki spragnione czarnego humoru.

Wednesday Addams z parasolką

Serial Wednesday to niezaprzeczalnie świetna rozrywka dla zwolenników neokonformizmu, odrobiny kontrowersji , specyficznego poczucia humoru i klasycznych, oldscholowych, nie technologicznych rozwiązań. Chwila odprężenia w chłodni na zwłoki, części ciał w słoikach i ołtarz ofiarny, to wszystko łączy się w całość podczas poszukiwania prawdy przez mroczną wersję Nancy Drew o czarnym sercu i umyślę mistrza tortur. Wszystko w odświeżonej, młodzieżowej historii członkini Rodziny Addamsów, pisanej równocześnie przez nią samą. Twórcy zmierzają w dobrym kierunku, oby nie spoczęli na laurach.

8 /10
Ocena redakcji
serwisu GamesGuru
  • Jenna Ortega w roli Wednesday.
  • Utrzymanie mrocznego klimatu w młodzieżowej opowieści.
  • Trzymający w napięciu rozwój akcji.
  • Nawiązanie do powieści Doktor Jekyll i pan Hyde.
  • Oświetlenie i praca kamery.
  • Postaci drugoplanowe niezbyt zapadają w pamięć w porównaniu do Rodziny Addamsów.
  • Brak głębszego skupienia się na każdej postaci z osobna.
  • Historia Rodziny Addamsów nie została tak naprawdę przedstawiona.

Wednesday, która zadebiutowała 23 listopada na platformie Netflix pobiła rekordy oglądalności w ciągu jednego tygodnia. Serial o córce Gomeza i Morticii Addamsów okazał się być bardziej popularny niż czwarty sezon Stranger Things. Co prawda, największy rekord oglądalności na platformie nadal należy do koreańskiego Squid Game, jednak jest oczywistym to, że Wednesday podbiła serca fanów swoim mrocznym urokiem. Aż 341,2 miliona, tyle godzin oglądania zgromadziła w przeciągu tygodnia od premiery historia Wednesday Addams. Widząc jak pozytywna była reakcja tych, którzy postanowili skonsumować tę produkcję, musieliśmy się dowiedzieć czy była ona uzasadniona.

Tajemnice, okaleczanie i morderstwa… myślę, że my też pokochamy Nevermore

Najnowszy serial w reżyserii Tima Burtona, Jamesa Marshalla i Gandja Monteiro, którego twórcami są Alfred Gough i Miles Millar, był wyczekiwany przez fanów Rodziny Addamsów. W tym przeze mnie, odkąd tylko ukazała się jego zapowiedź na stronie Netflixa. Oczekiwania jakie miałam względem tego serialu częściowo zostały spełnione: pomimo tego, że w wielu momentach czegoś mi brakowało, to rozrywka była przednia.

Fantastyczna czarna komedia kręci się wokoło Wednesday Addams granej przez Jennę Ortegę. Na pewno wielu z nas pamięta kultowe ekranizacje Rodziny Addamsów i tą specyficzną mroczną energię zawsze panującą dookoła członków jej obsady. W serialu poznajemy postacie trochę lepiej i od innej strony niż na początku moglibyśmy się tego spodziewać. Widzimy klasyczne zmagania się ze światem dorastającej nastolatki – jednak jest ona faktycznie INNA.

Jenna Ortega wręcz perfekcyjnie oddaje czarną duszę postaci. Co zawdzięczamy współpracy aktorki z Timem Burtonem podczas jej kreowania i poznawania Wednesday. Większość fanów zauważyła już, że aktorka praktycznie nie mruga w trakcie wszystkich swoich scen, a jej opuszczony podbródek, wzniesione w górę wielkie czarne oczy i ciemne warkoczyki idealnie oddają myśl, że za tym spojrzeniem można dostrzec wykluwające się niecne plany i chorobliwy wręcz zachwyt z każdego kolejnego, krwawego znaleziska.

Tylko Wednesday może torturować swojego brata

Serialowa Wednesday ze względu na swoją “małą” wendetę jakiej dokonała na członkach drużyny pływackiej za dręczenie jej brata Pugsleya, zostaje wydalona ze szkoły i umieszczona w Nevermore Academy. Do tej samej placówki niegdyś uczęszczali jej rodzice co nieszczególnie wprawia dziewczynę w “mroczny” nastrój, a fakt, że jednocześnie z nakazu sądu musi uczęszczać na spotkania z psycholożką nie poprawia jej samopoczucia. 

Widać również, do których odcinków swoją rękę przyłożył Tim Burton. Wkład jego reżyserskiego kunsztu niezaprzeczalnie sprawił, że ten serial odnosi taki sukces. Jego osoba utrzymuje rozwój fabuły w mrocznych addamsowych klimatach. Idealnym dopełnieniem w odwzorowaniu odpowiedniego nastroju ma również świetne oświetlenie i obsługa kamery przez operatorów. Możemy to dostrzec między innymi w słynnej już scenie tańca głównej bohaterki podczas balu, która obiegła z prędkością światła co najmniej połowę najpopularniejszych mediów społecznościowych.

Jesteście zwolennikami kodeksu ula czy sekretnego pstryknięcia palcami?

Jeśli chodzi o fabułę, rozwija się ona naprawdę intrygująco. Na plus możemy zaznaczyć tutaj nawiązanie do najsłynniejszej powieści Roberta Louisa Stevensona, a mianowicie Doktora Jekylla i pan Hyde’a. To był jeden z aspektów, który mnie zaskoczył i bardzo przypadł do gustu. Skąd taka opinia? No cóż, przez chwilę myślałam z zawodem, że potworem odpowiedzialnym za morderstwa będzie coś oczywistego, typu niezwykle silny wilkołak, oszalały zmiennokształtny, nieudany eksperyment, który uciekł z laboratorium szaleńca znajdującego się w piwnicy… i tak właściwie wszystko to w jakimś stopniu znajdziemy w tym serialu (czyli wszystko, co uwielbiam). Potwór jednak to bardziej złożona postać i skłamałabym mówiąc, że nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i także skłamałabym gdybym powiedziała, że się tego spodziewałam. To był świetny przebieg sytuacji czekam z nadzieją na dalszy jej rozwój po ostatnim odcinku.

Rodzina Addamsów w serialu Wednesday

Rodzina Addamsów w świecie Wednesday

Zacznijmy może od Morticii i Gomeza. Te postaci zawsze pamiętałam jako bardzo charyzmatyczne, pełne kontrowersyjnego poczucia humoru i oczywiście wręcz chorobliwie w sobie zakochane. Serialowi aktorzy jak dla mnie byli trochę za mało mroczni i nie mieli w sobie tej iskry jaką było widać, gdy te postaci były odgrywane przez Anjelicę Huston i Raúla Juliá w wersji filmowej z 1991 roku. Ta dwójka miała w sobie tę mroczną chemię, której brakowało mi pomiędzy Luisem Guzmánem i Catherine Zeta-Jones.

Kolejnymi postaciami, które uwielbiałam (i nadal uwielbiam) są wujek Chester i kuzyn Coś. Co do tego pierwszego zawsze rozbrajał mnie jego śmiech, po którym następował jakiś nieoczekiwany wybuch. W Wednesday został również przedstawiony jako nieprzewidywalna osoba może znowu trochę za mało ekscentryczna w porównaniu do wersji filmowej, jednak ma on potencjał (oby nie został zmarnowany). Jeśli chodzi zaś o kuzyna Coś, to nie było go w serialu, jednak zauważyłam (spoiler alert!) w siódmym odcinku portret pewnej osobistości co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Obraz był podpisany imieniem Ignatius Itt, Supreme Shade – 1825 – 1850. Trudno go przeoczyć, w końcu za nim znajduję się to czego Wednesday, wujek Chester i Rączka szukali.

No właśnie, nie zapominajmy o Rączce, która była grana przez prawdziwego aktora Victora Dorobantu. Jest on także magikiem i iluzjonistą. Ta rola musiała być nie lada wyczynem i wyszła cudownie! Tę postać darzę miłością całym sercem.

Wednesday wie, że to napięcie nas dobija

Na zakończenie dostajemy od twórców sugestię kolejnego sezonu i kolejnych intryg. Czy tym razem nasza miłująca mrok i patrząca na świat w czarno-białych barwach bohaterka dorobiła się swojego własnego stalkera? Co się dokładnie wydarzyło w opancerzonym pojeździe? Jak rozwiną się przyjaźnie i kto tym razem okaże się antagonistą? Przydało by się również rozwinięcie postaci Xaviera, niezwykłego artysty darzącego Wednesday uczuciem i jej przyjaciół wilkołaczki Enid, Eugene z ula, Bianci czy Ajaxa.

Wednesday może i nie oddaje tak charyzmy wszystkich bohaterów i nie wyjaśnia wielu aspektów i praw jakimi rządzi się świat Rodziny Addamsów, ale wciąż jest to jedna z ciekawszych produkcji dostępnych obecnie na Netflixie.