Najnowsza gra od Ryu Ga Gotoku jest projektem o wiele bardziej ambitnym, niż początkowo się wydawało. Po tym, jak w szóstej części serii Yakuza (wydanej w 2016 roku) twórcy zdecydowali się przynajmniej chwilowo zakończyć wątek niezapomnianego Kiryu, dla wszystkich jasne stało się, że bohater jest po prostu nie do podrobienia. Choć od tamtej chwili w ich panteonie postaci pojawiło się wielu interesujących i dobrze napisanych bohaterów, to właśnie Kazuma pozostał w sercach fanów i deweloperów, czemu daje wyraz Gaiden. I słusznie. Wystarczyło kilka godzin gry, bym przypomniała sobie, za co pokochałam Ryu Ga Gotoku i jak bardzo brakowało mi Kiryu z jego uporem, stylem i niekwestionowanym urokiem osobistym.
Wypełnić fabularną próżnię
Gaiden jest osadzony w punkcie przecięcia fabuł kilku gier. Równolegle toczą się wydarzenia z Like a Dragon (pierwszej gry z Kasugą Ichibanem) oraz pojawiają się elementy crossoverowe z niezależną serią Judgment. W owym czasie zastajemy Kiryu w klasztorze buddyjskim, gdzie tylko na pierwszy rzut oka wydaje się, że odnalazł spokój ducha. Szybko dowiadujemy się, że ów klasztor to tylko fasada dla potężnej agencji do zadań specjalnych, frakcji Daidoji, z którą Kiryu zawarł niewygodny, ale konieczny układ. Wielokrotnie przyjdzie mu jeszcze tej decyzji pożałować – bohater fabularnie stoi znowu między młotem a kowadłem, w samym środku tarć między tajnymi organizacjami. Na drugim biegunie znajduje się yakuza, dogorywająca na skutek zmian w japońskiej polityce wewnętrznej.
To właśnie punkt wyjścia dla tej krótkiej, ale porywającej historii o tym, że nie można tak po prostu odejść z yakuzy. Sytuacji oczywiście nie upraszcza heroizm i honor Kiryu. Oto przepis na kolejną wciągającą opowieść ze świata wykreowanego przez Ryu Ga Gotoku. I choć pierwotnie byłam sceptyczna wobec szaleńczego tempa opowieści (na samym początku gry mają miejsce wydarzenia, które w przeciętnej grze tego studia przypadłyby na mniej więcej dziesiąty lub jedenasty rozdział) dalsza część gry i mistrzowskie już na tym etapie splecenie rozgrywki z fabułą przekonało mnie do Gaiden i sprawiło, że im dłużej grałam, tym lepiej się bawiłam. Uroniłam nawet kilka łez (co mnie zaszokowało!) – zmusił mnie do tego poruszający, nieoczekiwany finał, który okazał się świetnym podsumowaniem dotychczasowej drogi Kiryu, a który niesamowita gra głosem aktora Takayi Kurody uczyniła bezsprzecznie jednym z najmocniejszych momentów uniwersum.
Powrót do Osaki
Większość akcji w Gaiden toczy się w Sotenbori, dzielnicy Osaki znanej między innymi z Yakuzy 0 i Kiwami 2. Oprócz tego, odwiedzimy także Jokohamę i unoszący się na wodach zatoki statek o nazwie „Zamek”, do którego można się dostać jedynie helikopterem. Naszą szoferką i łączniczką będzie przedsiębiorcza czerwonowłosa dziewczyna o pseudonimie Akame. To ona jest kluczem do całkiem sporej części RPG-owej gry – dla niej będziemy wykonywać zlecenia, które ostatecznie doprowadzą nas na „Zamek”.
To miejsce to wyjątkowo udane odświeżenie motywu z poprzednich części gry – raj, którego prawo nie dosięga. Oprócz tego, że ma prawdopodobnie najlepszą sekwencję wprowadzającą ze wszystkich gier wyprodukowanych przez studio, jest też świetnym tłem dla fabuły i przestrzenią do wielu fantastycznych sekwencji akcji. „Zamek” to także miejsce, w którym spędzimy najwięcej czasu, bo postęp fabularny wymaga od nas, byśmy udowodnili naszą wartość w Koloseum, jego centralnym punkcie. A poza tym jest bardzo szczegółowy i po prostu olśniewający. Prezentuje świetny poziom wizualno-graficzny studia.
Krew, pieniądze i sława – Koloseum
Koloseum to kolejny motyw, który Gaiden z powodzeniem odświeża i udaje mu się w niego tchnąć nowe życie. Strzeżone przez dwie ogromne figury buddyjskich bóstw strażniczych lustrujących otoczenie laserowym wzrokiem, to w rzeczywistości arena dla wojowników i rozrywka dla poszukujących dreszczyka emocji Japończyków ze zbyt wypchanym portfelem. Leje się alkohol, krew i sypią pieniądze. My zaś jesteśmy wrzuceni w sam środek tej imprezy i musimy skompletować nasz zespół w wyścigu po kasę i sławę, inaczej nie ukończymy gry.
Wokół tego aspektu koncentruje się akcja w „Zamku”. Do naszej dyspozycji są różne rodzaje meczów i aren – niektóre możemy stoczyć w pojedynkę, niektóre natomiast wymagają od nas zespołu wojowników, których możemy rekrutować w „Zamku” przez pośredników albo realizując zlecenia w Sotenbori. Na liście dostępnych wojowników znajdują się różne postacie – są tam zarówno najbardziej charakterystyczni bohaterowie drugoplanowi z poprzednich gier, jak i na przykład Kaito z serii Judgment (wyjątkowo miła niespodzianka). Każdy z nich ma inne zdolności i styl walki, co możemy wykorzystać zarówno do planowania strategii w walkach zespołowych, jak i solowych. Dodatkowo, wszyscy zrekrutowani przez nas wojownicy są grywalni – można nimi rozegrać mecz solowy, jak i uczynić liderami formacji do ataku. To istotne urozmaicenie, które sprawia dużo frajdy.
Oczywiście Koloseum nie koncentruje się tylko na walce. Wokół niego zaprojektowanych jest wiele zadań pobocznych, z których najważniejsze są starcia z czterema królami (kolejny motyw zaczerpnięty z buddyzmu, często wykorzystywany w tej serii). To chyba najciekawsze i najbardziej satysfakcjonujące z potyczek, jakie stoczymy w grze. Na uwagę zasługują też przeciwnicy, którzy noszą maski nawiązujące do legendy o Oni – krwiożerczych demonach z japońskiego folkloru.
Za każdą wygraną otrzymujemy pieniądze i zdobywamy fanów. To z kolei otwiera nam drogę do bardziej popularnych, silniejszych wojowników, a każda ranga zdobyta w Koloseum daje nam dostęp do następnych, niedostępnych sektorów „Zamku” i nowe przywileje. Fajnym rozwiązaniem jest loża wojowników: tam możemy pogłębiać nasze więzi z członkami drużyny, stawiać im ultradrogiego szampana, trenować, a czasem nawet obserwować ich wybryki. Poza tym, Koloseum to nasze główne źródło gotówki w grze. Poza nim jest na „Zamku” kilka bardzo drogich kasyn, gdzie zagramy o najwyższe stawki, jeśli ten konkretny aspekt gry nas oczywiście interesuje. To naprawdę świetna lokacja zaprojektowana z rozmachem, ale pozostawia niedosyt – można było wycisnąć z niej jeszcze więcej i aż szkoda, że prawdopodobnie już nie pojawi się w serii.
Kiryu jako agent specjalny
Kiryu jako członek frakcji Daidoji ma do dyspozycji rozmaite gadżety, które są podstawą jednego z jego dwóch styli walki dostępnych w grze: Yakuza i Agent. Ten pierwszy to oczywiście zmodyfikowany styl znany wcześniej jako Dragon, służący do starć z silniejszymi przeciwnikami, ale bardziej powolny i trochę zbyt potężny – dodajcie do tego zapożyczony z serii Judgment tryb Extreme Heat i styl robi się niezwyciężony. Na tym jednak podobieństwa do równoległej serii się nie kończą.
Drugi styl, Agent, to nieco podobny do stylu Brawler mieszaniec. Przydaje się w walce z wieloma przeciwnikami jednocześnie i do tego daje dostęp do kilku całkiem ciekawych gadżetów, które najlepiej sprawdzają się w Koloseum. I tak, mamy do dyspozycji takie z nich jak Spider (nici, które pętają przeciwników i możemy ich np. do siebie przyciągnąć, żeby spuścić im lanie), Hornet (chmara dronów bojowych, którym możemy wydawać komendy), Serpent (umożliwia szybkie przemieszczanie się) i Firefly (eksplodujące papierosy). Poza polem walki nieźle sprawdza się Spider – wiele przedmiotów i znalezisk jest teraz na dachach i w niedostępnych miejscach, skąd można je ściągnąć tylko tym gadżetem. To ciekawe urozmaicenie rozgrywki, dobrze zintegrowane z systemem walki, ale ma potencjał na więcej.
Po drugiej stronie barykady: ulice Sotenbori
Bieda i bogactwo od początku idą w serii łeb w łeb. I tak, Sotenbori jest przeciwwagą dla królestwa blichtru, który panuje na „Zamku”. Tutaj standardowo spotkamy bezdomnych, uliczne gangi (które trzeba będzie spacyfikować), oryginalnych Japończyków i ich równie oryginalne pomysły, kilka bardzo sympatycznych kotków i wielu prawie całkiem normalnych obywateli. Trochę pobiegamy, a trochę pojeździmy taksówką. W tym aspekcie nic się nie zmieniło – zadania poboczne dalej są zaprojektowane na zasadzie przynieś, wynieś i tak dalej. Na szczególną uwagę zasługuje jednak świetny quest crossoverowy z serią Judgment – w pewnym momencie spotkamy Kaito i Higashiego, którzy dołączą do naszego zespołu, jeśli odpowiednio poprowadzimy to zadanie. Poza tym interakcje tych dwóch z Kiryu to czyste złoto – miejmy nadzieję, że twórcy pójdą dalej i zdecydują się na częstsze łączenie serii, z których pochodzą bohaterowie, bo jak do tej pory sprawdza się to rewelacyjnie.
Inne świetne zadanie to parodia ChatGPT, gdzie Kiryu próbuje sprowadzić na ziemię chłopca, który postanowił poderwać dziewczynę z pomocą Sztucznej Inteligencji. Sprawdźcie sami. Oczywiście nie obyło się bez pewnej ekscentrycznej babci, która prześladuje naszego bohatera od czasów Kiwami 2, a spotkania z nią nigdy mi się nie znudzą.
Nie mogło się też obyć bez hostess, kolejnego kultowego elementu serii. Tym razem dziewczyny są wyjątkowo realistyczne – minigra bazuje na odtwarzanych kolejno klipach wideo z prawdziwymi aktorkami, nie generuje natomiast ich modeli. Dostępnych hostess jest w sumie pięć i można je spotkać w dwóch klubach – jednym w Sotenbori i drugim na „Zamku”. Prawdę mówiąc, nie wyróżniają się jednak niczym szczególnym. Najfajniejszą postacią żeńską w grze jest Akame – nasza łączniczka i zleceniodawczyni w grze, która ma też własną historię poboczną (swoją drogą naprawdę niezłą).
Poza tym w Sotenbori zagramy w mahjonga i pozostałe minigry znane z innych części. Na karaoke pojawiają się kultowe klasyki (na czele z Baka Mitai) i remiks kawałka z Ishin!. Szkoda tylko, że kilka naprawdę przebojowych utworów pojawiających się na „Zamku” nie zostało dodanych do soundtracku i póki co nie są nigdzie dostępne. Mam szczerą nadzieję, że to się zmieni, bo to petardy!
Wrażenia z demo Like a Dragon: Infinite Wealth
Po ukończeniu gry mamy jeszcze możliwość rozegrania wersji demo z nadchodzącej gry Ryu Ga Gotoku, Like A Dragon: Infinite Wealth. Demo zabiera nas do Honolulu na Hawaje i oczywiście do Jokohamy, gdzie rozgrywała się akcja pierwszej części serii z Kasugą Ichibanem. W ramach tej wersji można stoczyć kilka walk ulicznych oraz zobaczyć główne miejsca akcji. Niektóre minigry (jak karaoke) także są dostępne. Produkcja zapowiada się bardzo obiecująco i szczerze nie mogę się doczekać premiery. Polecam ją również waszej uwadze.