Recenzja filmu Patrz jak kręcą – zgadnij, kto zabił

25 września 2022,
18:39
Dorota Żak

Od tygodnia w kinach możemy oglądać Patrz jak kręcą, debiut Toma George’a z gwiazdorską obsadą. Sprawdzamy więc czy ta komedia kryminalna w stylu powieści Agathy Christie jest warta polecenia!

Sam Rockwell i Saoirse Ronan w filmie Patrz jak kręcą

Patrz jak kręcą to lekka komedia kryminalna ze sprawnie poprowadzoną narracją. Jest w niej humor i dobra zabawa. Zdecydowanie warto obejrzeć w wolny wieczór.

7 /10
Ocena redakcji
serwisu GamesGuru

Lata 50., londyński West End i wielki bankiet. Jest co świętować, bo Pułapka na myszy Agathy Christie właśnie została wystawiona na teatralnych deskach po raz setny. Duży sukces spektaklu nie przechodzi bez echa, w planach jest adaptacja filmowa, trwają rozmowy na temat zmian w fabule i wybrzmiewają twórcze różnice. Pojawia się tylko jeden problem – kto nakręci film, kiedy reżyser niespodziewanie zostaje zamordowany?

Mimo to właśnie on, czyli Leo Köpernick (Adrien Brody) wprowadza nas w pierwszych scenach w świat Patrz jak kręcą i przedstawia galerię postaci, z których więcej niż jedna czy dwie miały motyw do popełnienia zbrodni. Jest więc manierystyczny scenarzysta-pozer, producent filmowy próbujący ukryć romans z asystentką czy właścicielka teatru zawierająca umowy korzystne przede wszystkim dla siebie. Każdy z nich musi być wystarczająco charakterystyczny, czasami nawet odrobinę przerysowany, aby się wyróżnić, zabieg ten nie może więc ominąć policjantów prowadzących śledztwo. Inspektor Stoppard (Sam Rockwell) i konstabl Stalker (Saoirse Ronan) nie mogliby bardziej się od siebie różnić. On – zamknięty w sobie, zmęczony życiem i nadużywający alkoholu; ona – przesadnie entuzjastyczna i czasami zbyt narwana. Z jednej strony muszą rozwiązać zagadkę, kto zabił, z drugiej nauczyć się ze sobą pracować. I to właśnie te dwa elementy są siłą napędową całego filmu.

Bohaterowie filmu Patrz jak kręcą
Źródło: Searchlight Pictures

Gatunkowy autotematyzm

Film Toma George’a to dobry przedstawiciel gatunku whodunit. Schemat takich historii jest pewnie każdemu znany: ktoś zostaje zabity, a detektyw zbiera w jednym miejscu wszystkich podejrzanych i po przesłuchaniu ich wyjawia widowni tożsamość mordercy. Z jednej strony można powiedzieć, że “jeśli widziało się jedno whodunit, to widziało się już wszystkie”, parafrazując monolog Köpernicka z początku filmu. Z drugiej jest tutaj rodzaj wyzwania dla twórców – jak bawić się z oczekiwaniami widzów i wywracać schemat na drugą stronę, żeby nadal pojawiło się w tym coś oryginalnego.

Jak oni kręcą radzi sobie z tym całkiem nieźle, choć nie idealnie. Przede wszystkim wrzuca do fabuły bohaterów, którzy wydają się wiedzieć o whodunit wszystko. Część z nich to aktorzy z Pułapki na myszy, a to ten sam gatunek opowieści, inni są twórcami filmowymi, pozostali to entuzjaści kina bądź teatru. Wiedzą więc, jak to wszystko powinno działać. Do tego wydarzenia z desek teatru mieszają się z tymi z rzeczywistości, postaci istniejące faktycznie (takie jak choćby Agatha Christie) pojawiają się u boku tych wymyślonych na potrzeby filmu. Życie imituje sztukę, albo sztuka życie, jak kto woli. Momentami pojawia się zgrzyt, kiedy film próbuje być zbyt samoświadomy, ale zupełnie nie przeszkadza to w odbiorze. Zwykle wywołuje uśmiech na twarzy, chociaż nie wszystkie żarty się udają.

Saoirse Ronan w filmie Patrz jak kręcą
Źródło: Searchlight Pictures

Ktoś musi być winny

Gatunek gatunkiem, ale bez odpowiedniego zbiorowiska podejrzanych nie byłoby zabawy ani zastanawiania nad rozwiązaniem zagadki. Prawie każdy z nich ma coś do ukrycia, nawet inspektor prowadzący śledztwo. Nie działałoby to tak dobrze bez świetnej obsady. Adrien Brody ma wyraźnie dużo zabawy z grania nieprzyjemnego typa, po którego śmierci nikt nie płacze, w oczach Saoirse Ronan znajdziemy cały idealizm granej przez nią postaci, nawet zmęczenie Sama Rockwella odpowiednio wybrzmiewa. Relacja postaci policjantów to z kolei miłe uzupełnienie wątku śledztwa – od nieufności i próby zaimponowania przechodzi płynnie przez współpracę, aż po zaufanie.

Show kradnie jednak, moim zdaniem, Shirley Henderson, która wciela się w samą Agathę Christie. Wystarczyło jej zaledwie kilka scen, żeby stworzyć jedną z najbardziej charakterystycznych postaci w filmie. I nawet myje naczynia, planując kolejną książkę, tak jak prawdziwa Christie podobno miała w zwyczaju.

Debiut wart uwagi

Patrz jak kręcą może i nie zrewolucjonizuje gatunku whodunit. Nie ma tutaj aż takiego powiewu świeżości jak w Na noże Riana Johnsona czy aż tak ciętych i błyskotliwych dialogów jak w Tropie Jonathana Lynna, ale nadal jest to porządnie zrealizowany film ze świetną obsadą i humorem. Niekoniecznie do wielokrotnych seansów, choć sprawdza się jako to, czym miał być, czyli lekka komedia kryminalna. Dzięki kostiumowi lat 50. przyjemnie się na niego patrzy, a gra aktorska pozwala stworzyć wiarygodne – choć momentami schematyczne – postaci. Co więcej, Patrz jak kręcą to dopiero pełnometrażowy debiut Toma George’a. Start jest dobry, zobaczymy, co będzie dalej.

Dorota Żak

Na liście jej ulubionych zajęć znajdzie się nałogowe oglądanie filmów, a później opowiadanie o nich każdemu, kto ma ochotę słuchać. W wolnym czasie siedzi gdzieś z kubkiem dobrej herbaty albo kawy. Gdyby do końca życia miała grać tylko w jedną grę, pewnie padłoby na Fallout: New Vegas.