Odbębnijmy, co trzeba odbębnić. Logo Neuroshimy jest tu dodane na siłę, nawet jeśli polski wydawca w swoim sklepie oferuje specjalne dodatkowe karty i broszurę do gry Neuroshima RPG nawiązującą do wydarzeń z gry planszowej. W niniejszym tekście patrzę na Resurgence jak na niepowiązaną z żadnym uniwersum grę euro osadzoną w postapokaliptycznym świecie, bo jako taka sama doskonale się broni i nie potrzebuje doklejonego logo.
Zwiedzamy Moskwę!
W Resurgence wcielamy się w garstkę ocalałych przemierzających zniszczoną Moskwę w poszukiwaniu surowców, rekrutujących załogę i tak dalej, i tak dalej. O ile sam fakt, iż jest to akurat Rosja, nie odgrywa żadnego znaczenia, tak kluczowy jest tu podział mapy na trzy obszary (Metro, Port i Kryjówka), które są podzielone na dzielnice, które z kolei są podzielone na strefy. Żeby jeszcze bardziej zamieszać, każda ze stref oznaczona jest symbolem konkretnego pracownika (Robotnik, Łowca, Naukowiec, Budowniczy). O ile na pole z symbolem Robotnika może pójść każdy, to pozostałe zarezerwowane są dla konkretnych specjalistów lub lidera, który działa jak dżoker. Może na pierwszy rzut oka wyglądać to skomplikowanie, ale w rzeczywistości podział jest czytelny i sensowny i wymusza na graczach planowanie całej rundy do przodu.
Komora maszyny losującej jest pusta, następuje zwolnienie blokady
Kluczowym, jeśli nawet nie najważniejszym etapem gry jest przydzielenie pracowników do poszczególnych obszarów. Zamiast standardowo od razu wysyłać ich na mapę, losujemy odpowiednią ich liczbę (zależną od poziomu rozbudowania naszej kryjówki) i w tajemnicy, za zasłonką, rozdzielamy ich do stref. Gdy wszyscy się z tym uporają, odsłaniamy nasze planszetki i porównujemy, kto ma większą siłę w danej strefie, co z kolei ma bezpośrednie przełożenie na wyścig po torach przypisanych do stref. Dopiero później w standardowy sposób wysyłamy pracowników bezpośrednio na mapę, musimy jednak pilnować się, by każdy trafił do dzielnicy znajdującej się we wcześniej przydzielonej mu strefie. Jak to zwykle w tego typu grach bywa, jeśli na wybranym przez nas polu znajduje się już inny pracownik, musimy opłacić jeden surowiec za każdego pracownika.
Taki niby niewielki twist wystarczy, by zmusić graczy do przyjemnego kombinowania. A że inni gracze również wysyłają swoich pracowników, nasz plan szybko może okazać się nie tak doskonały, jak chwilę wcześniej nam się wydawało.
Poproszę kupon na chybił trafił
Skoro mowa o przydzielaniu pracowników, nie można nie wspomnieć o losowaniu ich z woreczka. Motyw rodem z Szarlatanów z Pasikurowic może przyprawić euro graczy o białą gorączkę. Na szczęście w odróżnieniu do wspomnianego wyżej tytułu, tu losowość jest bardziej ograniczona poprzez strefę odpoczynku, do której trafiają wcześniej wysłani pracownicy, dzięki czemu nie zdarzy się sytuacja, że ciągle dociągamy tych samych pracowników (oczywiście tych, których nie chcemy), a nasz przeciwnik ma wyjątkowego farta i ciągle dobiera najbardziej wartościowego lidera. Dodatkowo mamy sporo możliwości „rekrutowania” nowych żetonów i pozbywania się tych najsłabszych, dzięki czemu losowość nie jest aż tak bolesna, przy okazji serwując graczom dreszczyk emocji i niewiadomej, która przy tym ciężarze rozgrywki jest jak najbardziej na plus.
Podarł mi się kupon, ale naprawdę wygrałem!
Świat postapokaliptyczny rządzi się swoimi prawami. W ruinach, w których można napotkać wrogie Mutanty, trudno o prowiant, benzynę czy części do naprawy sprzętu. Wydawca najwyraźniej wziął sobie to do serca i umożliwił graczom obcowanie z ubogim w surowce światem, oddając w ich ręce cieniutkie planszetki, po których znaczniki latają we wszystkie możliwe strony, oraz tekturowe żetony pracowników, które losujemy z woreczków, i do których można dokupić fanowskie protektory, co by się tektura nie rozwarstwiała. Porównując to chociażby do poprzedniej gry z serii, czyli Neuroshimy Last Aurora, gdzie planszetki były solidne, otrzymaliśmy całkiem funkcjonalny instert, a na plansze wysyłaliśmy drewniane mepelki, tu jest po prostu biednie. Biednie jest również z grafikami na kartach, gdzie na każdy rodzaj specjalisty przewidziano po dwie grafiki (męska i damska), przez co rybak wygląda tak samo jak górnik, kierowca ciężarówki, rolnik czy elektryk. Ja wiem, że tu chodzi tylko o symbole, ale jednak jakiś niesmak pozostał.
Grę otrzymałem od wydawnictwa Portal Games, co nie miało wpływu na treść recenzji i wystawioną ocenę.