Disney Sorcerer’s Arena to jedna tegorocznych premier, za którą odpowiada wydawnictwo Rebel. Gra pojawiła się na naszym rynku w towarzystwie dwóch rozszerzeń: Straszny ubaw oraz Nowa Fala. Legendarne Sojusze w wersji podstawowej zaoferują graczom kilku bohaterów. Nie będę ukrywał rozczarowania – brakło mojego ulubionego Davy’ego Jonesa, nie mniej jednak karta płatnicza prędzej czy później pójdzie w ruch, a ja zaopatrzę się w jeden z dwóch dodatków. Podstawowy wariant w swej ofercie ma między innymi Myszkę Miki, Diabolinę czy Doktora Faciliera. Jest w czym wybierać, bo wszystkich bohaterów łącznie mamy aż osiem!
Sprawdzamy, co znajdziemy w pudle Disney Sorcerer’s Arena
Już na samym początku odnieść można wrażenie, że Disney Sorcerer’s Arena: Legendarne Sojusze to produkt marki premium. Akrylowe Standees są kolorowe od czubka głowy, aż po samą podstawkę. Każda z nich jest bowiem dedykowana konkretnej postaci. Nie da się ukryć, twórcy na łatwiznę nie poszli.
Nietypowy kształt pudełka skrywa tak naprawdę niewiele. Plansza jest mała, jednak gruba i dobrze zabezpieczona. Odnoszę wrażenie, że tutaj zadbano o to, by gra wytrwała odpowiednio długo. I dobrze, bo jest to tytuł, który potrafi w sobie rozkochać niemal od pierwszej partii. Na naszym stole ta produkcja ląduje co najmniej raz w tygodniu. Krótki czas rozgrywki, szybki setup, a przede wszystkim – lubiany w rodzinie Disney. Ta marka zaskarbiła sobie liczną grupę fanów wśród moich bliskich. Układanie puzzli przy rodzinnych zlotach, oglądanie bajek na Disney+ oraz gry planszowe to już niemal tradycja, która towarzyszy nam od lat. Disney Villainous z czystym sumieniem odchodzi do lamusa.
Wewnątrz za wiele nie znajdziemy. Jest kilka żetonów punktów, są znaczniki stanu, a przede wszystkim kafelki bohaterów. Poza tym mamy też dwa rozmiary kart – mniejsze to talie bohaterów, zaś większe to karty reprezentujące postaci oraz karty pomocy.
Zarys rozgrywki w Disney Sorcerer’s Arena
Gdy już przejdziemy samouczek, powinniśmy być na tyle obeznani z tym brawlerem, by grać według właściwych zasad. Na początku gry przeprowadzamy draft i wybieramy nasze drużyny bohaterów. Gdy uda się skompletować dwa zespoły, kafelki postaci, a ściślej rzecz ujmując, inicjatywa wyznaczy kolejność tur. Kafelki te mają na bokach wcięcia. Służą one do umieszczania kafelków stanu, bowiem każdy bohater podczas rozgrywki będzie mógł zostać zarówno ogłuszony, jak i przeklęty. Nie zabrakło tu także zaczarowanej miotły. Jest zatem sporo nawiązań do animacji, które już dobrze znamy.
Każdy z bohaterów ma swoją dedykowaną talię. Gdy stworzymy już naszą drużynę, dobieramy talie odpowiadające naszym postaciom i tworzymy jeden wspólny deck drużyny, uprzednio go tasując. Gdy już jesteśmy gotowi do naszej rozgrywki.
Niech rozgorzeje bitwa!
Cała rozgrywka składać się będzie z tur. Tura podzielona jest zaś na pomniejsze elementy. Najsampierw sprawdzamy, czy aktywny bohater nie ma dołączonego we wcięciu stanu. Jeżeli dany bohater ma przypisany stan, ściągamy z niego jeden żeton. Stan nie może zostać usunięty do momentu, dopóki znajduje się na nim przynajmniej jeden krążek. Gdy rozpatrzyliśmy już wszelkie stany, następuje weryfikacja planszy. Gdy aktywny bohater stoi na złotym polu na planszy, zapewnia swojemu przywoływaczowi jeden punkt zwycięstwa. Jeżeli podczas gry zdarzy się, że aktywny bohater został wcześniej pokonany, podczas jego aktywacji możemy przywrócić go z powrotem na arenę. Na sam koniec, klasycznie dobieramy kartę na rękę. Talie są zaprojektowane wcześniej, zatem nie ma niestety mowy o deck-buildingu.
Ruch, Akcja, umiejętności
Podczas swojej aktywnej tury bohater może wykonać ruch, akcję oraz skorzystać ze swojej zdolności specjalnej. To właśnie w tym momencie Przywoływacze mogą również zagrać kartę, pod warunkiem, że jest to karta konkretnego bohatera. Nie możecie zagrać karty Arielki, by dopalić Diabolinę. I na tym polega cała zabawa. Sekwencję tę powtarzamy do momentu, aż jeden z graczy nie zdobędzie przynajmniej 20 punktów lub nie wyczerpie swojego stosu kart. Punkty zdobywa się oczywiście za eliminowanie postaci, które stale przemieszczają się po heksagonalnej, ciasnej planszy.
Recenzja Disney Sorcerer’s Arena
Przyznam szczerze, że z początku myślałem o tej grze jako idealnej planszówce dla mojej rodziny. Nie przypuszczałem, że sam ostro wkręcę się w tą planszówkę. Prezentując tę planszówkę znajomym często spotykałem się z przeświadczeniem, że Disney to chyba nie ich target. Finalnie kończyło się na kilku rozegranych pod rząd partiach. Ta gra dosłownie magnetyzuje człowieka. I to do tego stopnia, że chce się w to grać. Disney Sorcerer’s Arena ma u mnie ogromnego plusa zarówno za wykonanie, jak i lekkość zasad. Wprowadzenie nowego gracza to błahostka.
Potencjał na nowe rozszerzenia jest niesamowicie duży. Tak naprawdę możemy sami kompletować set bohaterów, który chcemy. Oczywiście ten standardowy jest jaki jest, nie mamy na to absolutnie żadnego wpływu. Rzekłbym nawet, że jest to raczej zestawienie, które totalnie nie trafia w mój gust. Wolałbym nieco inny set bohaterów, dlatego by być w pełni usatysfakcjonowanym, do swojej kolekcji dołączę pewnie zestaw zawierający Davy’ego Jonesa.
Mechanicznie ta gra się broni! Jest naprawdę dobrze. Frustrujące potrafią być znaczniki akrylowe, bowiem gdy raz je złożycie, możecie nie chcieć ich potem rozkładać. Oczywiście jeżeli uda wam się je złożyć, bowiem pod palcami czuć, że Standees dołączone do pudełka to raczej newralgiczny element gry. Choć wykonanie jest solidne, to odnoszę wrażenie, że podstawki mogłyby być przychylniejsze dla użytkowników. Zaleca się zatem ostrożność przy składaniu. Powiem więcej – radziłbym pozwolić grze się nieco ocieplić, ponieważ schłodzone Standees mogą być podatne na złamania. Umawiamy się zatem, że mimo ogromnej pokusy – grę odkładamy na boczek, w łapę instrukcja – oględziny potem. Zgoda?
Regrywalność jest duża, rozgrywka jest bardzo angażująca
Plansza to arena, walczyć zawsze będziemy na tym samym obszarze. Mimo to jednak gra ma w swej ofercie asymetryczne postaci. Podoba mi się to, że tytuł pozwala opracowywać strategie i rywalizować z innymi graczami. Draft drużyny już na starcie niweluje niekorzystny dobór sił. Notabene to, jak skonstruujemy nasz skład zależy od nas!
Niemal od początku bawimy się tu świetnie. Gra jest dynamiczna i angażująca, a negatywnej interakcji jest tu absolutne mnóstwo. Momentami podczas gry odnosicie wrażenie, że wbijacie sobie szpilę za szpilę. Jest to typowy brawler – naparzamy się do upadłego, nie ma sentymentów. Jeżeli jednak nie przepadacie za rywalizacją jeden na jeden, producent umożliwia grę w wariancie drużynowym. My postanowiliśmy sobie zorganizować nieoficjalny turniej z drabinką i finałem BO3. Ta gra ma zdecydowanie duży potencjał.
Premium produkt w niekoniecznie premium cenie
Disney Sorcerer’s Arena to produkt premium. Wszystko wykonane jest schludnie, estetycznie, całość zawiera porządną kombinację elementów. Karty musimy zakoszulkować, w wielu planszówkach z mieleniem decku ten aspekt jest nieco lepiej przemyślany. Jednak wiecie co? Zwykle karty i tak pakuję do folii, ponieważ pozwala ona ochronić komponenty przed zniszczeniem i zabrudzeniem. W tym brawlerze karty nie są jakieś ultra cienkie, ale nie są w stanie zaskarbić sobie mojego zaufania.
Mamy tu produkcję na podstawie bajek Disneya, zatem licencja do najtańszych się nie zalicza. W końcu gdy mowa o puzzlach z myszką Miki czy królewną Śnieżką, te potrafią kosztować lekko 50 złotych, gdy zwykły krajobraz 1000 elementów jesteśmy w stanie dorwać w cenie dwóch dużych czekolad Milka lub piątkowego starter-packa imprezowiczów.
Gdy mowa o grze za 200 złotych, spodziewam się czegoś, co na stole wyląduje częściej niż raz do roku. Na chwilę obecną Legendarne Sojusze poszły w ruch zdecydowanie więcej razy niż niezbyt udane Ekspedycyje. A pragnę zauważyć, że rozbieżność pomiędzy premierą obydwóch tytułów jest niewielka, z korzyścią dla produkcji Phalanxów. Nie można mi nawet zarzucić stronnictwa. Mimo szczerej sympatii do wydawnictwa Rebel, Disney to tak naprawdę nie moja bajka, a bardziej mojej rodziny, zatem ta gra z marszu miała pod górkę. Tymczasem świat przedstawiony przez Jakuba Różalskiego rozkochał mnie już przy okazji legendarnej Kosy. Można zatem śmiało rzec, że szanse nie były wyrównane. W szczególności, że na tytuł z Mechami w tle byłem nahype-owany zdecydowanie bardziej, niż na Disneya.
Czy w tej grze jest klimat?
Disney Sorcerer’s Arena to taki lekki, przyjemny brawler. Nie jestem przekonany co do faktu, czy tej grze towarzyszy jakiś głębszy klimat, ale da się tu odczuć pewnego rodzaju nawalankę. Co prawda Myszka Miki nie zrobi krwawego Fatality, ale miotła może pójść w ruch. Projektanci starali się odwzorować statystyki i umiejętności na tyle dobrze, by wiernie odwzorowywały charakter bohatera. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to zwykła bijatyka, w której nie ma fabularnych wstawek. To taki szybki tytuł, w który fajnie jest pograć po pracy. Ta planszówka pozwala oderwać się od codziennej rutyny. Czy polecam? Pewnie. Mam co prawda muchy w nosie, bo nie ma tutaj postaci z Króla Lwa i wielu innych produkcji, które darzę sympatią, ale mimo wszystko jest lepiej niż dobrze.
Podsumowanie
Miało być krótko, a trochę się rozpisałem, jednak gdy już dorwiecie to pudełeczko w swoje łapy, przyznacie mi rację. Mimo, że jest to szybka gierka do luźnego brawlowania, to jednak daje ogrom satysfakcji i zapewnia mnóstwo frajdy. Moim zdaniem jest to produkt, który nada się świetnie zarówno na prezent pod choinkę, jak i do grania z drugą połówką. Fajna alternatywa, gdy macie dość ciężkiego móżdżenia, a dla odmiany chcecie się odprężyć, pośmiać, lub po prostu zdecydować, kto myje gary po dzisiejszym obiedzie. Disney Sorcerer’s Arena rozstrzygnie każdy spór i nie ma tu mowy o tym, że ktoś miał większe, bądź mniejsze szanse. Te są zwykle wyrównane, a to w zasadzie zasługa draftu i sztywnych talii. Po parunastu rozgrywkach już wiecie, czego się spodziewać po danej postaci i możecie opracowywać strategię na bieżącą turę. Disney Sorcerer’s Arena to gra, która ma ogromny potencjał, mam tylko nadzieję, że na dwóch rozszerzeniach się nie skończy.
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji. Wydawnictwo Rebel nie miało wpływu na kształt powyższej opinii / recenzji.