Wędrowcy znad Południowego Tygrysu to gra, która już wkrótce zadebiutuje na półkach sklepowych, tymczasem do nas trafił już przedpremierowy egzemplarz i niczym Doktor od planszówek zaglądamy, co tam w pudełku mruczy. Jest weekend, a to znaczy, że grać się chce. Portal Games zadbał o to, by rozrywki nam nie zabrakło.
Z początku nie wiedziałem, co knuje wydawnictwo. Gdy jednak obnażyłem arkusze z wszystkich tekturowych elementów, już wiedziałem – Insert przewiduje miejsce na przyszłe dodatki. Ewentualnie jest coś, o czym jeszcze nie wiem. Tak czy inaszej instynkt podpowiada mi, że Wędrowcy znad Południowego Tygrysu nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Portal Games, czy jest coś, co chcecie nam powiedzieć?
Wykonanie na poziomie przyzwoitym, ilość elementów zadowalająca
Mamy karty, mamy kości, mamy drewniane znaczniki, a przy okazji sporo tektury. Jestem człowiekiem, który kompulsywnie koszulkuje wszystko, zresztą bez trudu można to wywnioskować czytając recenzje spod mojego pióra. Nie dam sobie ręki uciąć, ale przeczucie mam, że Insert przewiduje miejsce na karty w osłonkach, co jest dla mnie dużym atutem. Takie rozwiązania to ja szanuję. W szczególności, że kart jest całkiem sporo.
Spoglądając na jakość wykonania oraz to, jak się to prezentuje na pierwszy rzut oka, stwierdzam, że rytm serca pacjenta jest… Stabilny. Naturalnie musimy poddać okaz licznym obserwacjom nim opublikujemy diagnozę w postaci wnikliwej recenzji. Przed tą planszówką pierwsza partia, a ja już zacieram dłonie, by sprawdzić, czy ten Tygrys z tytułu porwie mnie z nurtem, czy też będę musiał stale płynąć pod prąd.
Liczba kartonowych elementów zdaje się być zrównoważona. Ikonografia na pierwszy rzut oka jest czytelna. Finalnie wszystko prezentuje się dobrze. Nie możemy się już doczekać naszej pierwszej gry, dlatego zabieramy się do roboty! Sprawdźmy, co przygotował dla nas S J Macdonald oraz Shem Phillips!
Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry.