Pierwsze wrażenie
Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Ładne pudełko, wykonane z grubej tektury pokryte wysokiej jakości papierem. Sam sprzęt od momentu wzięcia go w ręce również daje poczucie wysokiej jakości materiałów. Nie ma tak, że wydajemy dużo pieniędzy, a dostajemy tandetny plastik. Nic z tych rzeczy. Dobra passa trwa dalej. Uruchamia się ekran, ależ jakość obrazu! Pierwsze chwile z głośnikami to też niezapomniane doświadczenie. Jak one brzmią! Radość trwa do momentu, kiedy nasz Rogalik zakrzyczy, że ma mało baterii, a my tak naprawdę jeszcze nie zaczęliśmy z niego na dobre korzystać…
Ale po kolei. Jak zawsze przy różnego rodzaju sprzętach oceniamy opakowanie. Tutaj jest bardzo dobrze. Dawno nie miałem w rękach tak świetnego opakowania. W środku znajduje się nasza konsola, podstawka do niej, która nie jest na stałe połączona ze sprzętem, oraz zasilacz. Co ciekawe ten zestaw nie ma możliwości podpięcia klawiatury i myszki czy zewnętrznego ekranu. Aby to osiągnąć, należy zakupić osobny produkt dedykowany ROG Ally. Jego również dostałem na testy. Komplet przedmiotów uzupełnił oficjalny pokrowiec do tego przenośnego urządzenia.
Początki pracy z Rogalikiem
Jak to przy dowolnym sprzęcie z Windowsem, należy poświęcić mu trochę czasu podczas pierwszego uruchamiania. Logowanie się do konta Microsoft, przygotowanie pulpitu, odrzucenie darmowego okresu próbnego Office 365, te sprawy. Dobrze też odinstalować wszystko, co nam się nie przyda do grania, jak np. domyślnie wgranego pasjansa. No, chyba że to dla niego kupiliście Ally, nie oceniam! Następnie dobrze jest sobie zainstalować klientów waszych ulubionych miejsc trzymających biblioteki gier. To łatwo zrobimy z poziomu aplikacji Armoury Crate. Tam również później znajdziemy najczęściej odpalane produkcje do szybkiego uruchomienia, ale też ustawienia samego sprzętu.
To tam znajdziemy możliwość przypisania odpowiednich funkcji pod dwa dodatkowe przyciski na dole sprzętu. Zmienimy podświetlenie gałek, co samo w sobie bardzo mi się podobało i fajnie pasowało do całego sprzętu. Podejrzymy tu aktualne zużycie zasobów, ale też ustawimy odpowiedni program działania całości. To też świetne miejsce, aby przypisać skróty do menu szybkiego wyboru i dodać skrót do robienia zrzutu ekranu, bo ten, z jakiegoś powodu, nie jest w domyślnie przygotowanych kafelkach. Gdy to zrobimy, zdjęcie robi się już błyskawicznie i prosto.
Oficjalne gadżety od Asusa
Oprócz samego komputera przenośnego do testów otrzymałem oficjalny pokrowiec zapinany na zamek. Jest on odpowiedniej wielkości, dobrze wyprofilowany w środku i sprawiający wrażenie takiego, który faktycznie może uchronić sprzęt przed złem tego świata. Sporo w sumie z niego korzystałem i jestem bardzo zadowolony. Mogę go śmiało polecić, w momencie gdy zdecydujecie się na zakup. Drugim gadżetem, który miałem w zestawie, był alternatywny zasilacz z możliwością podłączenia się dzięki HDMI do ekranu zewnętrznego oraz port USB do podpięcia klawiatury, myszki lub obu dzięki wspólnemu nadajnikowi Bluetooth.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie dwa fakty. Pierwszy, czemu ten zasilacz nie jest w zestawie z samym sprzętem, tylko trzeba go kupić osobno? Drugi, kto wpadł na pomysł, żeby umieszczać porty w obudowie zasilacza, który rozgrzewa się do czerwoności podczas pracy? Na oba pytania nie umiem wam odpowiedzieć, ale za to wiem, że to trochę bez sensu. Patrząc na sukces Nintendo Switch, można by przypuszczać, że ludzie chcą czasem obejrzeć gry na większym ekranie. Dlaczego zatem nie mogą tego zrobić w sprzęcie prawie dwukrotnie droższym?
Co zaś się tyczy klawiatury i myszki. Mam zestaw biznesowy od Logitech. Używałem go przez kilkadziesiąt godzin grania w Baldur’s Gate 3 na laptopie i nie było żadnego problemu. Tutaj nie wiem, czy minęło pół godziny, kiedy komunikacja z nadajnikiem zaczęła szwankować, a na myszce nie mogłem już polegać. Zasilacz był rozgrzany do czerwoności. Stawiam orzechy przeciwko kasztanom, że ta wysoka temperatura wpłynęła na działanie bądź co bądź małego nadajnika Logitech. Po przełączeniu nadajnika do laptopa i odczekaniu pół godziny, żeby ostygł, myszka i klawiatura działały bez zarzutu.
Co się zaś tyczy wyjścia HDMI. Fakt, że port umieszczony jest w zasilaczu, powoduje, że kabel idący od telewizora musi być niezwykle długi. W moim przypadku musiałem podłączyć drugą listwę i pociągnąć ją na wierzch, żeby całość się udała. Nie było to jednak warte zachodu. Sprzęt nie poradził sobie za dobrze z wyświetlaniem gier na 65 calach. Detale w produkcjach spadały, obraz był mocno rozpikselowany i zwyczajnie nie zachęcało to do dłuższej rozgrywki. Wspomniany wyżej Baldur’s Gate 3 działał pięknie na laptopie podłączonym do tego samego telewizora. Kto wie, może i temperatura miała na to wpływ? Chociaż tutaj od początku było źle, także bardziej stawiam na sam sprzęt.
Długość pracy na baterii
Tutaj dochodzimy do chyba najbardziej kontrowersyjnej rzeczy związanej z ROG Ally. W najwyższym trybie działania nazwanym tutaj Performance, sprzęt wytrzymuje do dwóch godzin pracy na baterii. Co ciekawe, taki wynik osiągnąłem tylko za pierwszym razem. Im dłużej korzystałem z Rogalika, tym ten czas się skracał, nawet do godziny i dziesięciu minut w Halo: Infinite. Statystycznie jednak można powiedzieć, że jest to półtorej godziny. Nieuzasadnione było dla mnie testowanie długości czasu przykładowo w Wordzie czy podczas oglądania Netflixa, gdyż nie po to wydajecie tyle pieniędzy, żeby nie grać w najnowsze produkcje, prawda?
Oczywiście problem znika gdy podłączycie urządzenie do zasilacza. Muszę też pochwalić za umiejscowienie portu USB-C u góry. Moim zdaniem jest to dużo bezpieczniejsze podczas rozgrywki, kiedy kabel jest u góry, a nie na dole jak w Switchu. Oczywiście rozumiem, czemu Nintendo zdecydowało się na taki zabieg, a podstawka do ROGa też wymusza umiejscowienie portu, gdzie indziej niż na spodzie. Nie zmienia to faktu, że wygodniej do grania jest w ten właśnie sposób. Zbłądziłem jednak. To, co chciałem napisać, to to, że nie po to kupuje się urządzenie mobilne, żeby grać na nim wiecznie podłączonym do prądu. Jest to zdecydowanie największy minus całej tej konstrukcji.
Jakość Wi-Fi
Jak się pewnie domyślacie, sprzęt, który nie posiada wyjścia USB czy HDMI nie ma też RJ-45. Jedyną opcją na dostęp do internetu jest przez Wi-Fi. Antena jest dość humorzasta. Z jednej strony osiąga zawrotne prędkości, kiedy sprzęt jest dosłownie kilka metrów od routera, a z drugiej wystarczy wyjść z pokoju, by w ogóle nie widziała, jak się połączyć. W tych samych punktach telefony, laptopy (Windows i Mac), Switch, czy nawet 3DS nie mają takiego problemu. Rozumiem, że nie dla wszystkich musi być to problem, ale jeśli router macie w salonie, a pograć chcecie w sypialni, to warto wiedzieć, że problemy mogą się pojawić.
Kiedy jednak działa, to działa bardzo dobrze. Na start zacząłem ściągać łącznie 350 GB danych z różnych bibliotek i po niecałych dwóch godzinach miałem wszystko ogarnięte i gotowe do gry. Łącznie przygotowanie do grania zajęło mi niecałe 3 godziny. Pewnie byłoby szybciej gdybym skupił się na jednym tytule, ale i tak uważam, że to bardzo dobry wynik. Przez całe dwa tygodnie testów sprzęt służył mi wyłącznie do grania, nie instalowałem niczego innego poza sterownikami i aktualizacjami programów bibliotek. Sprzęt chodził bez zarzutu, szybko i sprawnie.
Nie samymi technikaliami gracze żyją
Tak się szczęśliwie złożyło, że kiedy dostałem Rogalika do testów, świat oszalał po premierze Baldur’s Gate 3. Choć nie podzielam do końca tych zachwytów, o czym możecie posłuchać w odcinku podcastu Bezimienny, gdzie wraz z koleżanką redaktorką Gabi porównujemy swoje wrażenia, to i tak chciałem jak najszybciej ukończyć tę produkcję, przewidzianą na sto godzin, zanim pojawi się Starfield. Mobilny sprzęt do grania wydawał się sposobem wręcz doskonałym do tego. Niestety nawet obniżenie grafiki do minimum, ustawienie klatek na 30 oraz rozdzielczości na 720p nie pomogło, żeby rozgrywka była choć odrobinę grywalna. Testowałem różne poradniki z sieci, ale nic nie pomagało.
Zrezygnowany zarzuciłem ten pomysł i tytuł dokończyłem na laptopie, który radził sobie z produkcją dużo lepiej. Parametry mojego Acera Nitro 5 to: Core i7-12700H, ekran 15,6″-144 HZ, RTX3060, 32 GB RAM. Obstawiam, że stara indiańska mądrość mówiąca o procesorach Intela lepiej radzących sobie w grach od przyjaciół z AMD wciąż jest żywa. Na pewno w moim przypadku różnica była kolosalna. Co ciekawe, w przypadku Starfielda, którego rzutem na taśmę przed odesłaniem Ally udało mi się przetestować, różnice w jakości grafiki były niewielkie pomiędzy oboma platformami.
Microsoft GamePass
Ally chwali się integracją z usługą GamePass. Wszystko fajnie, gdyby nie fakt, że chwilę zajęło odpalenie pierwszej gry i to nie dlatego, że trzeba ją było ściągnąć i zainstalować. Aplikacja GP faktycznie była domyślnie zainstalowana. Odpaliłem ją, zalogowałem się i zacząłem pobierać produkcje. Kiedy jednak chciałem je odpalić, okazało się, że coś nie działa. Dopiero po restarcie systemu aplikacja zakrzyczała, że potrzebuje doinstalować Xbox Games, żeby działać poprawnie. Trochę dziwnie, że nie ma jej od początku.
Druga kwestia była jeszcze trudniejsza do ogarnięcia. Klikałem na przycisk do odpalenia gier, ale ten kompletnie nie reagował. Dopiero spędzenie czasu z wyszukiwarką zaskutkowało sprawdzeniem, że system ma błędny czas i dopóki nie będzie taki jak deklarowany region, to produkcje się nie odpalą. Na szczęście to był już ostatni przystanek przed korzystaniem w pełni z biblioteki Microsoftu. Faktycznie wszystko co jest dostępne w usłudze na komputerach osobistych, jest do grania i tutaj. Szkoda, że myszka tak słabo działała, bo inaczej spędziłbym więcej czasu z Dune: Spice Wars.
Chociaż w sumie powinienem wspomnieć o graniu bez dostępu do sieci. Należy ustawić odpowiednią opcję, tak aby ROG był waszym domyślnym sprzętem do grania bez internetu, a nastepnie włączyć każdą grę osobno, żeby nadpisały się informacje. Jeśli tego nie zrobimy, pozostaje nam skorzystanie z komórkowego zasięgu. Inną sprawą jest długość pierwszego ładowania gier AAA. Chwilę trzeba poczekać na taką Forzę czy Halo. Kiedy jednak się już włączą, to śmigają bez problemu, także jest to kwestia przyzwyczajenia.
Czytałem wypowiedź Bethesdy, że są przygotowani, żeby Starfield działał na ROGu. Dzień premiery, gra krzyczy, że mam nieaktualny sterownik karty graficznej. W ustawieniach sterownika wychodzi, że mam najnowszy i nie ma innego. Pierwsze dwie próby odpalenia spowodowały obejrzenie pulpitu. Zrestartowałem sprzęt. Udało mi się załadować save z chmury. Gra wyglądała bardzo brzydko, po czym podczas pierwszego obrotu kamerą znów pokazała mi tapetę Windowsa. Po kilku godzinach walki winnym okazał się sterownik, który nie pokazywał się ani w apce ROGa, ani w apce AMD. Trzeba było ręcznie go ściągnąć ze strony internetowej wsparcia ROG ALLY. Po instalacji gra chodziła już bardzo dobrze, chociaż wszystkie ustawienia ustawione były na low, a rozdzielczość na 720p.
Steam
Klient Valve działa dokładnie tak, jak jesteśmy do tego przyzwyczajeni z komputerów osobistych. Po zalogowaniu mamy dostęp do pełnej biblioteki naszych gier. Kilka produkcji działało idealnie, jak Call of Juarez: Gunsliger (kocham ten tytuł!), ale już Ready or Not, które jest we wczesnym dostępie czy stareńkie GTA 1 (czytam właśnie książkę o jego historii) nie były tak łaskawe. Tutaj też kolega Tomek zwrócił mi uwagę, że SteamDeck posiada touchpad i daje to większe możliwości chociażby w grach pokroju TwoPoint Hospital. Dotykowy ekran choć sam w sobie jest bardzo dokładny, to już moje palce mniej. Za pomocą dłoni było mi ciężko zbudować sensowny szpital.
GOG, Epic i PS Remote
W przypadku GOG-a i Epica również wszystko poszło super. Co więcej, do spółki ze Steamem działają bez internetu, bez żadnej dodatkowej akcji ze strony gracza. Gry działają bez zarzutu, nawet spędziłem godzinę, grając na dużym telewizorze w Heroes of Might and Magic III z zainstalowanymi modami z Jaskini Behemota. Fajnie, że nie jesteśmy ograniczeni wyłącznie do Steam Workshop, ale że możemy dołożyc różne usprawnienia z całej przepastnej sieci.
Niechlubnym wyjątkiem jest tutaj aplikacja Sony do gry w chmurze. Możliwe, że zmieni się to w przyszłości, ale na ten moment PS Remote nie wspiera domyślnego pada jakim jest całe urządzenie. Należy podłączyć do niego DualShocka, co jest uciążliwe i jakoś dziwnie tak musieć podłączać zewnętrznego pada do dużego pada. Gdyby jednak obejść to utrudnienie, to jakość produkcji streamowanych na ROGa byłaby więcej niż satysfakcjonująca.
Wielkim zawodem było też Baldur’s Gate 3. Mimo obejrzenia wielu poradników, jak ustawić opcje grafiki, nie udało mi się osiągnąć wystarczającej płynności, by chcieć dłużej posiedzieć nad tym RPG. Jest to o tyle zaskakujące, że Starfield, który wydaje się być bardziej zaawansowany graficznie działa lepiej. O tyle dobrze, że zapisy z chmury wgrały się bez problemu w obie strony. Może też nie pomogło, że kiedy testowałem Ally byłem już w trzecim akcie, najgorszym technicznie ze wszystkich? Zmiana rozdzielczości do 720p i obniżenie klatek do 30 nie pomogło. Produkcja klatkowała niesamowicie. Granie z podłączonym zasilaczem również nie przyniosło pożądanych rezultatów.
Wnioski końcowe
ROG Ally to super urządzenie, o ile gracie w domu, blisko kontaktu i nie oczekujecie, że odpalicie najnowsze tytuły. Nadaje się do ogrania mniejszych produkcji jak Planet of Lana czy dawny hit Quantum Break. Chcecie nadrobić indyki, na które szkoda było wam czasu na dużych konsolach czy po prostu macie problem z dostępem do telewizora, bo rodzina też z niego korzysta? Siadacie sobie wygodnie i gracie, a jednocześnie jesteście w centrum domu, blisko innych. Oczywiście, w trasę można zabrać powerbank czy podłączyć się w Pendolino do prądu. Szkoda tylko, że jest taka potrzeba.
Jest też kilka upierdliwych małych rzeczy, jak to, że nie zawsze uruchamia się klawiatura podczas wypisywania formularzy. Jest dostępna nakładka w Armoury Crate. Problem z nią jest taki, że zasłania często pole tekstowe, więc trzeba mieć pewność, że się dobrze wszystko wyklikało. Z drugiej strony sprzęt ma wbudowany skaner linii papilarnych, którymi odblokowuje się system, i działa to bardzo dobrze. Możliwość ładowania konsoli od góry, zamiast od dołu też jest dla mnie na plus. Podoba mi się też podświetlenie grzybków, a tak jak wspominałem, sama konsola sprawia wrażenie wykonanej z wysokiej jakości materiałów.
Biorąc to wszystko pod uwagę, uważam, że ROG Ally to bardziej konkurencja dla Switcha niż dla dużych konsol, komputerów osobistych czy laptopów dla graczy. To były miłe dwa tygodnie, ale nie kupiłbym Rogalika dla siebie. Mam w domu PS5, XSX, Switch i średniej mocy laptopa. Jeśli jednak macie mniej elektroniki, bardziej cenicie sobie grę w łóżku niż na kanapie lub zawsze chcieliście ograć te małe produkcje, o których wszyscy mówią, a na które nie mieliście czasu, jest to jakiś pomysł. Musicie rozważyć za i przeciw i sami zdecydować, czy blisko 4000 zł to kwota warta wydania na Rogalika.
Z perspektywy Adriana Strzelczyka
Otrzymałem Asus ROG Ally na testy i muszę przyznać – można zakochać się od pierwszego wejrzenia. Są jednak pewne minusy, dla mnie stosunkowo niewielkie, ale zauważymy je dopiero, jak zaczniemy „na poważnie” korzystać z urządzenia. ROG Ally naprawdę mi się spodobał. Mamy tu gigantyczną bibliotekę gier Triple A, indie, dem itd. Zagramy we wszystko z PC, przy czym zapewne niektóre tytuły wymagają nieco gimnastyki technicznej.
Tomek wspomniał, że ROG Ally to konkurencja dla handheldów a nie desktopowych konsol. Uważam podobnie, jednak określiłbym Asusa jako bardzo mocnego rywala. Sprzęt oferuje lepsze parametry, zaskakującą wydajność, genialny ekran i umożliwia granie w niemal wszystko (oprócz exclusivów). Mimo wszystko ta najważniejsza kwestia, czyli mobilność, nie jest tutaj satysfakcjonująca. Można grać wszędzie, ale krótko. Można grać we wszystko, ale na kablu. ROG Ally to genialny pod wieloma względami sprzęt, lecz już po krótkim czasie zobaczymy sporo „ale”.
Wydajność, czyli to, czym ROG Ally stoi
Pod względem osiągów sprzęt naprawdę satysfakcjonuje. Tak jak wspominał Tomek, zagramy tutaj w produkcje Triple A z poprzednich lat oraz dowolne „indyki”. Oczywiście nie ma co liczyć na Cyberpunka 2077 na trybie Overdrive lub pełną płynność przy Red Dead Redemption 2. Bardziej wymagające produkcje potrafią przyciąć czy też łatować się nieco dłużej.
Podkreślam jednak, że osiągi są o wiele lepsze niż w konkrencyjnych handheldach. Sam ograłem Shadow of Tomb Raider oraz Death Stranding. Obie produkcje wyglądają świetnie i działają naprawdę dobrze. Kiedy uruchomiłem Hadesa miałem wrażenie, że to gra stworzona dla ROG Ally. Niektóre produkcje sprawdzają się perfekcyjnie. Jeżeli nie mają dużych wymagań i można zejść z najpotężniejszego trybu handhelda, bateria także wytrzymuje dłużej. To moim zdaniem najlepszy wybór, gdy szukamy czegoś do ogrywania tytułów indie.
Niestety bateria pozostawia sporo do życzenia. Wspominał o tym już Tomek powyżej – konsola jest świetna, ale do grania z podłączonym zasilaniem. Kłóci się to z samym założeniem Asus ROG Ally. Mimo wszystko osobiście traktuję to jako pewien krok w przód. Udało się osiągnąć genialne osiągi – teraz trzeba dopracować czas pracy (może w ROG Ally 2?).
Zwrócę jeszcze uwagę na ostry niczym brzytwa ekran oraz całkiem dobre nagłośnienie. Do tych kwestii nie mam większych zarzutów. Gry wyglądają i brzmią naprawdę nieźle. Osobiście korzystam najczęściej z słuchawek – można je bez problemu podłączyć.
ROG Ally w pierwszej chwili potrafi zauroczyć
ROG Ally przychodzi w solidnym kartonowym pudełku i od razu po wzięciu go do rąk czujemy coś solidnego – wiemy, że to sprzęt z wyższej półki. Tomek powyżej opsiał swoje pierwsze wrażenia, u mnie było podobnie. Od razu po wyjęciu z pudełka można się zakochać. Solidny, niezwykle wydajny sprzęt z genialnym ekranem i wygodnym sterowaniem. Nawet design podkreśla „gamingowe zacięcie”, które twórcy najpewniej chcieli uzyskać.
Po uruchomieniu pierwszej gry entuzjazm nie gaśnie. W moim przypadku był to wyżej wspomniany Hades. Tytuł działa płynnie, sterowanie jest responsywne i wygodne, wygląda przepięknie. Później dopiero poznajemy się na nienajlepszej baterii, sporadycznie dość ciepłej obudowie lub problamach Windowsa, ponieważ to nie system stworzony dla konsol.
Asus ROG Ally w praktyce u „typowego gracza”
Tego rodzaju sprzęt kupujemy raczej, by pograć także poza domem lub na kanapie bez konieczności podłączania żadnych przewodów. Niestety mobilność nieco tutaj kuleje i musimy się z tym pogodzić. Sprzęt sam w sobie genialnie radzi sobie przy większości gier – nawet tych bardziej wymagających. Nie spełnia jednak swojej roli perfekcyjnie.
Są tu pomniejsze wady. Tak jak Tomek miałem problem z klawiaturą, która nie zawsze się pokazuje oraz sporadycznie zasłania pole tekstowe – ot kwestia software’u. Niekiedy zauważyłem wysoką temperaturę, jednak konstrukcja ROG Ally sprawia, że ciepło „ucieka” tak, by nie złapać po drodze naszych dłoni.
Handheld to bardziej mobilna alternatywa na przykład dla gamingowego laptopa. Podłączymy tutaj nawet ekran, klawiaturę i myszkę, jednak nie zalecamy tego – Tomek powyżej wspomniał o kilku dość istotnych problemach. To potężniejszy Steam Deck lub Nintendo Switch z większą biblioteką gier. Niestety ten „potwór” za często musi być na „smyczy” pod postacią ładowarki.
Asus ROG Ally sprawia jednak bardzo dużo rozrywki podczas grania. Siadamy na kanapie, wybieramy ulubiony tytuł i przechodzimy do rozgrywki. Dla mnie było to swego rodzaju „odżywienie” gamingu. Sprawdziłem wiele indie tytułów, które mam w bibliotece, a zapewne nigdy nie zostałyby włączone. Rogalik sprawdził się tutaj genialnie, dał mi więcej radości niż nie jednak desktopowa konsola.
Świetny sprzęt z niedociągnięciami – ale dla kogo?
W tym problem. To sprzęt zdecydowanie nie dla mnie przez zaporową cenę około 4000 zł. Chciałbym go mieć u siebie i na pewno dałby mi setki godzin genialnej rozgrywki. Mam jednak PC, mogę wybrać nadchodzącego Switcha 2, ceny konsol spadają, więc to również świetna alternatywa. Za mniej niż połowę ceny Asus ROG Ally możemy kupić już PlayStation 5 czy nową kartę graficzną, która poradzi sobie lepiej.
To propozycja dla osób, które chcą grać mobilnie, lecz tylko i wyłącznie sporadycznie. Urządzenie najlepiej sprawdza się w domu, kiedy nie chcemy zasiadać przy PC lub konsoli. To genialny sprzęt, jednak mam wrażenie, że niewiele osób go tak naprawdę wybierze. Twórcy postarali się o każdy aspekt, ale nie dopracowali tego, co miało tutaj być podstawowym założeniem – mobilności.