fbpx

Codzienna dawka planszówkowych nowin!

Wracaj do nas regularnie i bądź na bieżąco!

Recenzja Wsiąść do Pociągu: Legacy – Legendy Zachodu

11 stycznia 2024,
19:37
Kamil 'Furiusz’ Grotek

Serii Wsiąść do Pociągu nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Gry te zawojowały rynek i dla wielu osób, w tym i dla mnie, były pierwszym krokiem w świecie nowoczesnych planszówek. Jednak jak sprawdziło się połączenie starego, dobrego układania wagoników na planszy z grą legacy?

Wsiąść do Pociągu: Legacy – Legendy Zachodu jest tchnieniem świeżości, którego seria gier o układaniu wagoników potrzebowała. Jednocześnie jest to raczej ewolucja, aniżeli rewolucja. Tercet panów Moon-Leacock-Daviau niczym ekipa z Pimp My Ride wziął na warsztat stary, sprawdzony szkielet rozgrywki i zaczął swoje modyfikacje. Tu odchudzili, tam dospawali, wymienili sprzęgło, dodali mocy, a na koniec odmalowali w klimacie dzikiego zachodu. Niewątpliwie wielką zaletą tej pozycji jest to, że po zakończonej kampanii zostajemy z pełni grywalnym Wsiąść do Pociągu, które będziemy ogrywać na planszy w pełni spersonalizowanej przez nas. Mimo pewnych mankamentów jest to gra jak najbardziej warta wypróbowania.

8 /10
Ocena redakcji
serwisu GamesGuru
  • Jakość wykonania
  • Oprawa wizualna
  • Wielokrotnie powtarzający się efekt „wow” przy odkrywaniu kolejnych partii ukrytej zawartości
  • Ciekawy pomysł na mechaniki
  • W biegu kampanii możemy nie zdążyć dokładnie wypróbować wszystkich mechanik
  • Drobne problemy z wykonaniem modularnej planszy

Serii Wsiąść do Pociągu nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Gry te zawojowały rynek i dla wielu osób, w tym i dla mnie, były pierwszym krokiem w świecie nowoczesnych planszówek. Jednak jak sprawdziło się połączenie starego, dobrego układania wagoników na planszy z grą legacy?

Wsiąść do Pociągu: Legacy – Legendy Zachodu jak wszystkie poprzednie gry z serii na świat wydało wydawnictwo Days of Wonder. Za polskie wydanie odpowiada Rebel. Twórcami gry są panowie Alan R. Moon, Matt Leacock i Rob Daviau. Pierwszy z nich jest ojcem całej serii Wsiąść do Pociągu. Pozostali dwaj m.in. stworzyli wspólnie Pandemic Legacy.

O co w tej grze chodzi?

Ciężko jest pisać o tytule, którego 90% zawartości jest tajne do momentu, aż gra nie powie Ci inaczej. Trzon rozgrywki to mechaniki znane z poprzednich części serii, jednak i tutaj znajdą się drobne różnice. Pojawił się nowy typ połączeń – potrójne, które w całej serii znajdziemy jedynie w dodatku Polska. Nie ma też toru punktów zwycięstwa. Zamiast tego za realizację biletów i inne rzeczy będziemy otrzymywać dolary, które jednocześnie są walutą i naszymi punktami zwycięstwa. 

Do zabawy może usiąść od dwóch do pięciu osób. Do ich dyspozycji są zestawy plastikowych wagoników w standardowych kolorach: czerwonym, żółtym, zielonym, niebieskim i czarnym. Do każdego koloru przypisane jest przedsiębiorstwo kolejowe, w które będziemy się wcielać podczas dwunastu rozgrywek kampanii. 

Z przedsiębiorstwami związana jest nowa mechanika stosowana podczas tworzenia połączeń. W tej odsłonię serii już nie punktujemy na każde połączenie między dwoma miastami stosownie do jego długości. Zamiast tego otrzymujemy pieniądze za tworzenie połączeń w naszym kolorze.

Same miasta na planszy też są bardziej zróżnicowane. Większość z nich to będą zwykłe, małe miasta, ale oprócz tego mamy duże miasta. Za robienie połączeń z takimi miastami w nagrodę możemy dobrać nową kartę wagonu z wierzchu talii.

Skoro już o kartach mowa, tych mamy nieco więcej niż w standardowym Wsiąść do Pociągu. Oprócz talii wagonów i biletów, mamy także karty wydarzeń aktywujących się podczas rozgrywki, pocztówki, które będziemy zbierać w trakcie kampanii, oraz stos kart historii, który będzie nas przez tą kampanię prowadził za rękę.

Na końcu każdej rozgrywki będziemy punktować za zebrane dolary, zrealizowane bilety, oraz otrzymamy premię za wykorzystane wagoniki. Tym większą im mniej niewykorzystanych pionków nam zostało. Zwycięzcą zostaje gracz, który zarobił najwięcej. Tak samo na końcu kampanii o wygranej zadecyduje nasz łączny dochód z całej gry.

Jak widać we Wsiąść do Pociągu: Legacy zaszło kilka zmian w starych zasadach, a omówiłem tylko te jawne, które instrukcja serwuje nam od pierwszej rozgrywki. Na przestrzeni dwunastu partii będziemy odkrywać kolejne, które jeszcze bardziej uprzyjemnią nam obcowanie z tym tytułem.

Zawartość i wykonanie

Oprócz wspomnianych pionków i kart w (niemałym) pudle z grą znajdziemy jeszcze wiele innego dobra. Jednym z najistotniejszych elementów jest modularna plansza, którą stopniowo będziemy powiększać o kolejne segmenty podczas kampanii.

Nie mniej ważny i przykuwający oko jest cały stos zamkniętych pudełek przypisanych do poszczególnych regionów mapy czekających na odkrycie. Otwieranie ich podczas powiększania planszy niejednokrotnie wywoła u Was okrzyk ekscytacji.

Jakościowo gra wypada naprawdę dobrze, aczkolwiek nie ustrzegła się kilku mankamentów. Pionki wagoników nie odbiegają standardem od poprzednich odsłon serii, warto jednak zaznaczyć, że każdy zestaw kolorystyczny ma inną rzeźbę. Karty są bardzo dobrej jakości, grube i wygodne w tasowaniu. Ilustracje na kartach wagonów są piękne, samo oglądanie ich jest prawdziwą przyjemnością.

Z rzeczy na minus muszę policzyć wykonanie planszy. Jej elementy są ze sobą spinane jak puzzle i niestety nie są idealnie spasowane i czasem trzeba coś wcisnąć na siłę. W kilku miejscach gdzie jakiś element graficzny znalazł się na łączeniu segmentów doszło do drobnych przesunięć w druku.

Mam też drobne zastrzeżenie co do pewnego metalowego komponentu kampanijnego. Może to wyłącznie kwestia mojego egzemplarza, ale miał tendencję do otwierania się podczas użytkowania. 

Wrażenia z rozgrywki

Wsiąść do Pociągu: Legacy – Legendy Zachodu charakteryzuje bardzo silny syndrom „jeszcze jednej partii”. Szczególnie na początku kampanii, kiedy pojedyncze rozgrywki są krótsze. Po każdej chce się grać dalej, żeby zobaczyć co twórcy jeszcze dla nas przygotowali.

A pomysłów mieli nie dość, że dużo, to jeszcze naprawdę ciekawych. Odnajdziecie tu masę bardzo klimatycznych rozwiązań. Niestety przez to, że sami decydujemy w jakiej kolejności będziemy dokładać nowe obszary do planszy, poszczególne rozwiązania mogą wejść do gry, na różnym jej etapie.

Oznacza to, że z jednych mechanik będziemy korzystać krócej niż z innych. Sam z jednej z nich nie zdążyłem ani razu skorzystać przed końcem kampanii. Owszem miałem taką możliwość, ale byłoby to kosztem realizowania posiadanych biletów.

Tutaj warto wspomnieć o kwestii, o którą wiele osób mnie pytało. Tak, po zakończeniu kampanii dalej można grać we Wsiąść do Pociągu: Legacy. Po wszystkich dwunastu rozgrywkach zostajemy ze spersonalizowaną planszą do gry, na której możemy dalej zagrywać się w pociągi na sterydach. Jednak nie wszystkie komponenty z kampanii pozostają w grze. Znaczna ich część będzie musiała wrócić na zawsze do pudełka.

Tak samo jak w poprzednich odsłonach Wsiąść do Pociągu, tak i tutaj można bawić się już w dwie osoby, jednak wydaje mi się, że odbija się to negatywnie na stopniu wyeksploatowania poszczególnych mechanik kampanijnych. Rozwiązania zaserwowane nam przez autorów są bardzo pomysłowe, ale przy większej liczbie graczy, a co za tym idzie przy większym ruchu na planszy, byłyby odpalane znacznie częściej.

Ilość osób rozgrywających kampanię nie jest sztywna. Gra dopuszcza możliwość dochodzenia i odchodzenia w trakcie jej trwania. Rozwiązane zostało to w ten sposób, że na końcu dwunastej partii tacy gracze otrzymują z góry określoną liczbę dolarów za misje, w których nie brali udziału.

Mimo że, jak wspomniałem, ta gra naprawdę wciąga, przy ostatnich rozgrywkach czułem już delikatny przesyt. Nie traktuję tego jednak jako minusu, ponieważ zwyczajnie nie jestem typem osoby, która gra w koło w jeden tytuł.

Jako że grę otrzymałem do recenzji, ogrywaliśmy ją dosyć intensywnie, aby skończyć kampanię jak najsprawniej. Użytkowana z normalnym tempie starczyłaby nam zapewne na trzy razy dłuższy okres czasu, przeplatana innymi tytułami.

Podsumowanie

Wsiąść do Pociągu: Legacy – Legendy Zachodu zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Mam bardzo duży sentyment do Wsiąść do Pociągu: Europa jako mojej pierwszej nowoczesnej planszówki, jednak wersja Legacy wyparła ją w moim rankingu.

Pomijając frajdę z odkrywania kolejnych fragmentów gry, po zakończeniu kampanii otrzymujemy stare dobre pociągi, którym ktoś wrzucił wyższy bieg. Aktualnie nie odczuwam potrzeby wracania do starszej siostry Legend Zachodu.

Ta gra mimo dalej bardzo silnego wpływu losowości w postaci talii kart wagonów, daje więcej możliwości kombinowania w trakcie gry. Bez zbędnych spoilerów, teraz bardziej istotna stała się kolejność w jakiej tworzymy poszczególne połączenia.

Stara wersja pociągów zostanie w mojej kolekcji wyłącznie na potrzeby wprowadzania nowych ludzi w świat planszówek, bo zawsze to mniej reguł do przyswojenia. Tym, którzy Wsiąść do Pociągu już znają, zawsze zaproponuję Legendy Zachodu, aczkolwiek nie w stu procentach w formie, jaką nakazuje gra. Mimo że normalnie tego nie robimy, doszliśmy z żoną do wniosku, że wprowadzimy drobny home rule i zostawimy w grze dwie z mechanik, które powinny wylecieć po zakończeniu kampanii. 

Kącik koszulkoholika

Jestem typem osoby, która kompulsywnie koszulkuje wszystkie karty w posiadanych grach. Także postanowiłem sporządzić dodatkowo ten segment dla osób, które zechcą zakupić powyższy tytuł żeby oszczędzić im czasu na szukaniu właściwego rozmiaru koszulek.

Do zakoszulkowania Wsiąść do Pociągu: Legacy – Legendy Zachodu  przed rozpoczęciem kampanii będziecie potrzebować:

  • 281 koszulek w formacie 63×88 mm

W trakcie trwania kampanii liczba kart będzie się zwiększać.


Egzemplarz gry otrzymałem bezzwrotnie do zrecenzowania od wydawnictwa Rebel. Wydawca gry nie miał wpływu na kształt niniejszej recenzji, ani moją ocenę.

Kamil 'Furiusz' Grotek

Osobnik głodny wiedzy z dowolnych dziedzin, ciagle szukający nowych doznań, nieco choleryczny, o specyficznym poczuciu humoru. W sferze zawodowej wyznaje niemiecki ordnung, za to w życiu prywatnym zamienia go na kontrolowany chaos. Najchętniej wolny czas spędza poświęcając się malarstwu figurkowemu, lub graniu w gry planszowe z bliskimi, co stara się dokumentować na swoich profilach na instagramie. Miłośnik wszystkiego co włoskie, m.in. kuchni, języka, motoryzacji, malarstwa i ciężkich planszówek.

Komentarze

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najpierw najnowsze Najpierw najstarsze
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze