fbpx

Recenzja filmu W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 – przed telewizorem zaśnie widz

31 października 2021,
09:41
Strid

Stare chińskie przysłowie mówi: jak zrobiłeś całkiem udany film grozy z elementami komediowymi, drugą część uczyń komedią z elementami grozy. Stare i mądre chińskie przysłowie mówi zaś: autor poprzedniego przysłowia jest debilem, nie słuchaj go. Twórcy Dziś w lesie nie zaśnie nikt 2 nie słyszeli drugiego przysłowia.

DWie piękności w jednej scenie

Staram się docenić to, że film jest bardzo ładny, ma świetne zdjęcia i wysokiej jakości efekty specjalne, a nawet jakiś tam pomysł na siebie. Szkoda, że cała reszta to absolutna porażka. Polecam wyłącznie kompilacje scen gore z tego filmu, niczego więcej.

3.5 /10
Ocena redakcji
serwisu GamesGuru
  • Zdjęcia
  • Sceny gore
  • Efekty specjalne i charakteryzacja
  • Wszystko poza tym, co wypisane w zaletach
  • Apecjalne wyróżnienie dla Mateusza Więcławka i Zofii Wichłacz
  • Ścieżka dźwiękowa nie pasuje do obrazu i kłuje w uszy

Nie hejtuję polskiego kina grozy. Podobała mi się pierwsza część W lesie dziś nie zaśnie nikt. Nie był to oryginalny slasher, ale niech ktoś mi wskaże powód, dlaczego miałby być oryginalny? Dumny jestem wręcz z twórców, że podjęli wyzwanie i zmierzyli się z gatunkiem, który w polskim kinie nie istnieje i stworzyli film, który nie jest gorszy niż pierwsze odsłony Piątku 13-go. I zanim zaczniesz się pultać, że Piątek 13-go i Jason to kult i wysokiej klasy kino, to obejrzyj serię jeszcze raz i spróbuj powiedzieć to na głos. Cieszyłem się więc na to, że sequel powstanie i będzie doskonała okazja na seans w Halloween 2021! Obejrzałem i… chcę wrócić do Crystal Lake jak najprędzej.

Posterunek 13,5 u pana Diabła za piecem

Możemy zacząć od tego, że Adaś Adamiec (Mateusz Więcławek) jest policjantem tak pierdołowatym i niekompetentnym, że posterunkowy Cezary Cezary z 13 Posterunku to przy nim duma polskiej policji. Jego umiejętności społeczne i wyszkolenie pozwalają mu maksymalnie na spełnianie takich zadań, jak przywiezienie na posterunek hot dogów dla sierżanta Gwizdały (Andrzej Grabowski) i snucie mokrych snów o ratowaniu z opresji pięknej Wanessy (Zofia Wichłacz), koleżanki z pracy, do której nieskutecznie smali cholewki bohater. W jego życiu zajdzie jednak wielka zmiana, ponieważ w zwykle pustych celach posterunku leżącego na zapominanej przez Boga i system wsi znajduje nowych lokatorów. Dwóch zaropiałych spaślaków i piękną, choć poobijaną Zosię (Julia Wieniawa-Narkiewicz), bohaterkę pierwszej części filmu.

Spaślaki z pierwszej części czekają w celi na policję z miasta

Film ma piękne zdjęcia, przyjemnie się na niego patrzy od strony wizualnej. Rewelacyjne sceny gore, jakich jeszcze w polskim kinie nie było i nie powstydziłaby się ich żadna zagraniczna produkcja z gatunku. Ma też pewien pomysł na fabułę, który wydaje się być nawet oryginalny w swojej konwencji. Wszystko kładzie jednak scenariusz, który wszelkie krople dobrego pomysłu zalewa morzem kretynizmów i żałosnym poczuciem humoru. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, aby sequel był komedią z elementami horroru, ale zasługuje na los jednej z ofiar bestii z tego filmu. Już pierwsza scena filmu zdradza, że autorzy poszli w stronę pastiszu kina grozy zamiast balansowania pomiędzy mrokiem horroru i elementem humorystycznym. Niestety poczucie humoru scenarzystów jest troszkę niższych lotów niż te prezentowane przez autorów takich hitów, jak Poznaj moich Spartan czy też Wielkiego Kina, uznawanych za jedne z najgorszych produkcji w gatunku.

Można obejrzeć, na szczęście nie trzeba

Pała goryczy przegina się jednak, kiedy do spieprzonego scenariusza (wulgaryzm oddaje doskonale poziom scenopisu, choć powinna być użyta jeszcze dosadniejsza forma) dochodzi aktorstwo tak złe, że filmy Patryka Vegi zaczynają przypominać Ojca chrzestnego polskiej kinematografii. Tak, nawet takie dzieła, jak Ciach czy Last Minute są lepiej zagrane niż role w W lesie dziś nie zaśnie nikt 2. Więcławek i Wichłacz starają się jak mogą, aby wykonać zadanie i zagrać tak źle, aby film nie przeszedł kontroli jakości Netfilxa i został wywalony do kosza na śmieci. Występ nie tylko poniżej oczekiwań (no, może ze strony Wichłacz, bo od Więcławka nie oczekiwałem niczego), ale tak bardzo kontrastujący w scenach, w których ta dwójka występuje na scenie z postaciami granymi przez Grabowskiego lub Izabelę Dąbrowską, że oczy nie przekazują do mózgu informacji, iż to, co dzieje się na ekranie, naprawdę ma miejsce. Trzeba z kilka razy poprzecierać, żeby dotarło do niego, że reżyser nie miał nic przeciwko, aby dialog wyglądał tak, że rozmawia ze sobą profesjonalny aktor i człowiek z łapanki, pierwszy raz przed kamerą. Horror klasy B, nie Szekspir; aktorstwo nie musi być doskonałe, ale znośne przynajmniej mogło by być. Tego jednak W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 nam nie oferuje.

Posterunkowy w sowim najlepszym momencie

Jeszcze raz pochwalę sceny gore, ich dosadność i brutalność to coś, czego po polskim kinie się nie spodziewałem. Naprawdę udowadnia mi to, że na polskiej ziemi może powstać rewelacyjny film z gatunku body horror. Charakteryzacja potworów również pierwsza klasa, ale scenarzystów nadal mamy od czapy. Humor poniżej wszelkiej krytyki, który do tego wypełnia 90% czasu ekranowego, okazyjnie przeplatany scenami gore pomieszany z dialogami, od jakich zamiast kąciki ust podnosić się do uśmiechu, podnoszą się brwi z zażenowania, składa się na niestrawny miks, który funduje nam Netflix w sequelu pierwszego polskiego slashera. Jedynka im wyszła, więc postanowili to poprawić i dwójką wrócić na szlaki fatalnego polskiego kina, które jest nie tylko ciężkostrawne, ale po seansie wywołuje poczucie straty czasu, którego już się nie odzyska.

Strid

Recenzuje komiksy i gry Indie. Fanatyk gatunku soulslike.