Projekt Gaja jest grą kultową i w pełni sobie na to zasłużyła. Niniejszą opinię śmiało można nazwać laurką, ale nic nie poradzę, że poza wyglądem i przydługawym setupem, zwyczajnie nie mam się do czego przyczepić.
Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem
Swego czasu byłem fanatykiem Terra Mystica, więc mogę nie być obiektywny. Gdy pierwszy raz usłyszałem o Projekcie Gaja, uznałem, że to odgrzewany kotlet, odcinanie kuponów od genialnego TM i sztuczne przenoszenie go do kosmosu. A że z kosmosem nigdy się nie polubiliśmy, udawałem, że nie widzę zmian, które wprowadzała Projekt Gaja. Zmiany te jednak są dobre i sprawiają, że po kilku partiach nie czuję potrzeby wracania do starszej siostry Projektu Gaja.
O zmianach jednak będzie później, wszak niniejszy tekst nie ma być porównaniem obu tytułów. W skrócie:, Projekt Gaja jest grą ekonomiczną, w której staniemy na czele jednej z czternastu frakcji i będziemy w sposób pokojowy walczyć o dominację w kosmosie. To co wyróżnia Project Gaja, to praktycznie zerowa losowość. Pojawia się ona wyłącznie podczas przygotowania rozgrywki, ale później wszystkie punktujące cele dla każdej z rund są widoczne, dzięki czemu możemy planować na wiele ruchów do przodu. Daje to ogromną satysfakcję, gdy udaje się wdrożyć twoją strategię, a przeciwnicy budują się właśnie tam, gdzie przewidziałeś. Oczywiście zdarzają się sytuacje, gdzie coś pójdzie nie po twojej myśli i należy sprawnie dostosować się do nowych okoliczności, ale co to za strategia, która nie ma planu B?
W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku
Jak wspomniałem wcześniej, nie jestem wielkim fanem kosmicznego tematu w grach planszowych. Mimo to nie mogę udawać, że ten nie pasuje do mechaniki, wręcz pasuje znacznie lepiej niż miało to miejsce w przypadku Terra Mystica. Należy pamiętać, że mówimy o grze euro, więc nikt nie powinien oczekiwać klimatu wylewającego się z pudełka, niemniej temat jest bardzo dobrze powiązany z mechaniką, wszystko jest względnie logiczne i naturalne. I choć ciągle w głowie używałem łopat, by terraformować planety, czułem, że tematycznie ma to większy sens.
Skoro kosmos, to asymetryczne frakcje i warunki, w których mogą się rozwijać. W podstawowej wersji gry otrzymujemy aż czternaście różnych frakcji, co samo w sobie oferuje ogromną regrywalność. Gdy dodać do tego dziesięć kafli sektorów, które możemy dowolnie układać (może nie w pierwszych grach, gdzie lepiej użyć podpowiadanego w instrukcji układu), otrzymujemy tytuł, który wymagać będzie mnóstwa partii, by w pełni poznać, co ma nam do zaoferowania. To od nas zależy, jak ustawimy sektory. Jeśli chcemy „przytulać” się do siebie, by mieć tańsze akcje, ale większe ryzyko, że ktoś nam podbierze planetę, ustawimy sektory inaczej, niż gdy mamy ochotę na spokojny, optymalizacyjny pasjansik.
Bo to tanga trzeba dwojga
Choć z założenia gry oparte na mechanice Terra Mystica lepiej grać w większym składzie osobowym, to możliwość dowolnego układania sektorów kosmosu sprawia, że Projekt Gaja zaskakująco dobrze sprawdza się również na dwóch graczy. Jasne, jest luźniej i trudniej o interakcję, ale wciąż rozgrywka sprawia mnóstwo satysfakcji. Nie wypowiem się, czy wszystkie frakcje nadają się do trybu dwuosobowego, ale przynajmniej te, które testowałem, sprawiały się wyśmienicie. By mieć czyste sumienie, muszę napisać, że jeśli szukacie gry głównie pod dwie osoby, to na rynku jest mnóstwo tytułów, które lepiej działają w takim składzie, co nie zmienia faktu, że Projekt Gaja daje radę.
Trakcja to śmierć. Tory – to jest przyszłość
Czym byłoby euro bez kilku torów? Projekt Gaja trzyma się tej zasady i oferuje nam kilka torów, po których mozolnie będziemy się wspinać, by ulepszać swoją frakcję i coraz śmielej poczynać sobie w kosmosie. I tu dochodzimy do najważniejszej – moim zdaniem – zmiany względem oryginalnej Terra Mystica, gdzie tory były sztuczne, doklejone na siłę i zwyczajnie nudne. Autorzy poszli po rozum do głowy i dodali tory, które mają realny wpływ na rozgrywkę, a odpowiednie z nich korzystanie jest kluczem do zwycięstwa. I tak, zamiast po prostu wspinać się dla samej wspinaczki, możemy inwestować punkty Wiedzy, by zmniejszać koszt terraformowania planet, zwiększać zasięg, pobierać kosteczki KIK, dzięki którym możemy odpalać dodatkowe akcje specjalne, zwiększać pasywne dochody czy otrzymać Gajaformer, by móc wykonywać tytułowe Projekty Gaja.
Brzydko, ale za to długo się rozkłada
Żeby nie było tak kolorowo, na koniec kilka gorzkich słów o wyglądzie i przydługawym setupie. O ile jakość komponentów oceniam wysoko, figurki budynków prezentują się dobrze, a nawet bardzo dobrze, to szacie graficznej przydałoby się odświeżenie. Nie jest to sprawa pierwszo- ani nawet drugorzędna, najważniejsze, że ikonografia jest czytelna i gdy tylko się ją pozna, wszystko widać jak na dłoni (zwłaszcza dochód 😉 ) i nie trzeba co rusz wertować instrukcji. Ot po prostu chciałoby się, by ten zasłużony tytuł wyglądał jeszcze ładniej.
Przyzwyczajony do złożonych gier euro byłem przygotowany na długie i mozolne przygotowywanie rozgrywki, ale i tak za każdym razem wzdycham, otwierając pudełko. Jest to o tyle uciążliwe, że nie mogę przygotować wszystkiego wcześniej, by gracze przyszli na gotowe i nie tracili czasu na setup, wszak każdy musi wybrać sobie frakcję do gry. Nie jest to powód, który zniechęciłby mnie do wyciągnięcia Projektu Gaja na stół, niemniej chciałoby się, żeby trwało to szybciej.
Grę otrzymałem od wydawnictwa Portal Games, co nie miało wpływu na treść recenzji i wystawioną ocenę.