W styczniu 1980 roku w austriackim miasteczku St. Polten skazany za morderstwo starszej kobiety Werner Kniesek odwiedzi rodzinę Altreiter. Mężczyzna otrzymał trzydniowa przepustkę z więzienia, aby na miesiąc przed końcem wyroku znaleźć zatrudnienie. Ale praca nie jest bynajmniej powodem jego wizyty w domu położonym w bogatej dzielnicy. Chce ponownie popełnić zbrodnię, swoje ofiary wybiera całkowicie przypadkowo. Tragedia rodziny Altreiter krótko po tym zainspiruje twórców obrazu Angst.
Młody mężczyzna opuszcza zakład karny. Odbywał w nim wyrok za morderstwo. Nikt nie czeka na niego za bramą. Ale jemu to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, pozwala na natychmiastowe zrealizowanie planu. Morderstwo. Tym razem przemyślane, brutalne z możliwie najdłuższym cierpieniem ofiary tak, aby nasycić swoje mroczne żądze. Wsiada do taksówki prowadzonej przez atrakcyjna blondynkę i każe się wieźć w stronę lasu. Kiedy docierają, próbuje zacisnąć sznurowadło na jej szyi. Kobieta jednak się broni, a zdesperowany napastnik ucieka do lasu. Po długim biegu dociera do willi, która wydaje się oddalona od świata, z ascetycznym urządzeniem wnętrz, ale za to zamieszkałej. Zastaje w niej niepełnosprawnego mężczyznę, staruszkę oraz młodą atrakcyjną kobietę. Dla tej trójki rozpoczyna się koszmar, z którego uwolni ich jedynie śmierć.
Autorami scenariusza do filmu są Gerald Kargl i Zbigniew Rybczyński (absolwent łódzkiej filmówki, który po wyjeździe do Stanów tworzył teledyski między innymi dla takich gwiazd, jak Yoko Ono, Mick Jagger czy Pet Shop Boys). Ten pierwszy zajął się później reżyserią, a drugi zdjęciami do filmu. Postanowili stworzyć obraz w całości opowiedziany z perspektywy psychopatycznego mordercy. W filmie praktycznie pozbawionym dialogów narratorem nie jest bezbronna ofiara, a jej oprawca. Poznajemy nie tylko jego motywy oraz słuchamy opowieści o traumatycznym dzieciństwie, ale i z przerażeniem śledzimy rozwój sytuacji i plany, jakie snuje chory umysł mordercy o tym, w jaki sposób pozbawi życia członków rodziny Altreiter. Przyznam, że jest to jeden z najlepiej przedstawionych psychopatów w historii kina.
Erwin Leder, który wciela się w rolę oprawcy, spisuje się wyśmienicie. W każdej sekundzie jego gry widać obłąkanie umysłu i fałszowanie rzeczywistości w mózgu psychopaty. Cały czas jest przekonany, że popełnia zbrodnię doskonałą, jest nie tylko pewny, że nie zostanie ujęty, ale planuje już kolejne morderstwa. Kiedy przestępca odpływa w wymyślaniu makabrycznych tortur, widz jednoczenie obserwuje, jak nieporadny jest w swoich działaniach, ile śladów pozostawia za sobą, z jaką niedbałością traktuje nie tylko miejsce zbrodni i ofiary, ale i własną aparycję po dokonaniu zbrodni. Z planów tortur i długiej agonii ofiar nic nie wychodzi. Śmierć jest im zadawana zbyt szybko, ku rozpaczy sprawcy bez wprowadzenia w życie planu z wymyślnymi torturami. Umysł mężczyzny nie współgra z tym, co oglądamy na ekranie i tym właśnie zabiegiem scenarzyści świetnie uchwycili szaleństwo antagonisty. Rewelacyjna praca kamery pomaga Lederowi, zdjęcia Rybczyńskiego to klasa światowa, przez jednego z dziennikarzy zdjęcia do Angst zostaną później porównane do zdjęć z filmów De Palmy. Całości klimatu dodaje, podbijając duszny i przerażający klimat, muzyka, której autorem jest sam Klaus Schulze. Soundtrack potrafi wrzucić ciarki na plecy nawet bez obrazu.
Gorzej wypada jednak reżyseria. Nie wiem, czy to kwestia niskiego budżetu, ale poza kreacją psychopaty reszta aktorów po prostu nie gra. Ich występ jest całkowicie pozbawiony emocji i całkowicie sztuczny, zupełnie jakby ktoś na planie wymagał zbyt wiele od przypadkowych statystów. Zdarza się też kilka wpadek, jak suche ubranie mordercy zaraz po scenie z wanną pełną wody oraz znikające ślady krwi z białych części garderoby. Zachowanie zwłok też pozostawia wiele do życzenia. W poważnym filmie, który jest nie tylko horrorem, ale jest traktowany jako film psychologiczny, scena, gdzie trup zastyga w pozycji pionowej, stając przy ścianie, wypada absurdalnie i choć ciężko przychodzi to słowo w kontekście filmu Angst… po prostu śmiesznie. Ofiary psychopaty nawet wiele godzin po śmierci nie wykazują też oznak stężenia pośmiertnego. Film przez to czasami wydaje się mocno amatorskim dziełem i gdyby nie popis Ledera i zdjęcia Rybczyńskiego Angst nie byłby dziełem udanym.
Obraz szaleństwa i okrucieństwa zaprezentowany w Angst nie pozostawi widza obojętnego. Jest to zapis zbrodni niewyobrażalnej, a rzeczywistość bywa bardziej przerażająca niż fikcja. Psychopata w filmie zabija nieprzemyślane i szybciej, niż planował. Kniesek nie popełnił takich błędów. Torturował swoje ofiary wiele godzin, pozbawiając je życia w dokładnie wybranym przez siebie momencie. Szaleniec podał jednej z kobiet leki na serce i odratował ją, kiedy to prawie stanęło, tylko po to, aby mógł dalej znęcać się nad nią, gdy będzie wszystkiego w pełni świadoma. Mimo iż takich szczegółów zbrodni autorzy Angst oszczędzili widzowi, seans zapewne nie pomoże zasnąć w nocy. Nie ma żadnego tak przerażającego horroru jak ten, który wydarzył się naprawdę, ale dla gry Erwina Ledera warto poświęcić lekko ponad godzinę, aby zapoznać się z Angst.
Strid